lutego 28, 2010

Słowo na niedzielę

W jaki sposób można zostać złym? Niekiedy powód, aby ktoś darzył ciebie nienawiścią jest poważny, przeważnie jednak błahy. Kiedy kilka lat temu spisałem wspomnienia organizatora Festiwalu Komiksu w Łodzi, ujawniając kulisy imprezy. Zostałem za to znielubiony przez Mamuta i Pana Kierownika. Mamut, mimo iż nie był w mojej opowieści bohaterem pozytywnym, już chyba mi wybaczył. Zawsze był prostolinijnym zwierzakiem, i nie lubił długo trzymać urazy w sercu. Pan Kierownik natomiast, obecnie na emeryturze, prawdopodobnie swoją nienawiść do mnie zabierze do krainy wiecznych łowów. Zarzuty stawiane obu Panom we wspomnieniach były poważne, więc nie zdziwiła mnie ich reakcja.

Dużo wcześniej, w pewnym popularnym magazynie branżowym, jeden z redaktorów potępił mnie za sprzedawanie zagranicznych (dobrych) komiksów, po cenie wyższej, niż okładkowa. Nie zauważył jednak, że o wiele gorsze zeszyty dostępne w EMPiKu, są znacznie droższe. A przecież sprzedawcy tej gigantycznej sieci nie musieli jeździć po towar do Berlina, pod czujnym okiem faszystowskich, DDR-owskich strażników.

Czasami spotykałem w berlińskich Comics Shopach śp. Sławka Wróblewskiego z Gdańska, który prowadził podobny interes pod szyldem Comics Universum. On również miał wyższe ceny od moich, ale publicznie nikt go nie potępiał.

Ów redaktor nie mógł, lub nie chciał kupować komiksów od starego handlarza, więc go znielubił. Mimo, że od tamtego czasu Pan „Ryba Solona” poznał na pewno twarde prawa rynku, niechęć do mojej osoby pozostała. Spowija ona teraz cieniem każdy projekt, którego się podejmę.

Dwa lata temu, kiedy zapraszałem autorów do udziału w antologii 2008, wypełzł spod jakiegoś kamienia początkujący twórca. Chciał mnie „ugryźć”, a przynajmniej „uszczypnąć”, w nadziei że trafił na „bezbronną owieczkę”, na której łatwo odreaguje swoje frustracje, dostał więc ode mnie „po łapach”. Podejrzewam, że Pan „Trzy Litery” chowa urazę do dziś. A trzeba było wcześniej nie zaczynać.

Nie potrafię tak długo celebrować swoich negatywnych emocji. Dlatego już dawno wybaczyłem obu Panom, którzy w międzyczasie stali się uznanymi twórcami. Życzę im tedy: dalszych sukcesów w realizacji zamierzeń, i góry złota (lub euro), na której im najbardziej zależy.