lutego 28, 2025

...dla dzieci

Wśród wielu kreatorów kultury (i nie tylko) pokutuje fałszywe stwierdzenie, że produkt dla dzieci musi być równie dobry, jak dla dorosłych, tylko że lepszy. Ale to jest niestety tylko teoria. Utopijne pragnienie, które bardzo rzadko bywa zrealizowane. Tymczasem rzeczywistość wielokrotnie pokazuje, że jest wręcz odwrotnie :( Natomiast powyższą tezę można uznać jedynie ze pusty zwrot, który nie posiada żadnego odniesienia do realnych sytuacji. Wytrych, który skrywa prawdziwy stosunek autora do realizacji dzieła dla najmłodszych odbiorców. Podobna hipokryzja funkcjonuje w świadomości twórców już od tak dawna, że stała się niemal standardem :( Naturalnie, nie oznajmia się tego faktu głośno. Bo i po co. Nikogo taka wiedza by nie uszczęśliwiła... Zdarzają się oczywiście prace spełniające wyższe kryteria jakości. Lecz są one nieliczne i stanowią raczej wyjątek od reguły... Z drugiej strony. Czy dzieci rzeczywiście mają tak wygórowane wymagania? Z doświadczenia wiem, że radość może im sprawić nawet byle co ;)

Od początku byłem przeciwnikiem konkursu dziecięcego organizowanego podczas łódzkiego konwentu komiksowego. Z wielu powodów. Pierwszym i niewątpliwie najważniejszym było utrwalanie w świadomości społeczeństwa tezy, że komiks jest produktem wyłącznie dla dzieci. Co oczywiście jest ewidentną bzdurą. Literatura obrazkowa w naszym kraju (ale również w całych „demoludach”) przez „mroczne lata” miała ogromny problem, aby wydostać się z tej „szuflady kultury”. Za komuny twórczość dla najmłodszych była łagodniej traktowana przez cenzurę. A w zasadzie, jako jedyna „bezpieczna” dopuszczana do rozpowszechniania. Nie przypominam sobie żadnych, publikowanych w tamtym czasie (w oficjalnym obiegu), nowel graficznych dla dojrzałego czytelnika. Wyjątek stanowiły krótkie historie prezentowane czasami w pismach satyrycznych (jak np. „Wesoły sanitariusz” Mleczki w Szpilkach). W epoce realnego socjalizmu komiks dla dorosłych praktycznie nie istniał :( Dopiero przemiany ustrojowe oraz właśnie konkursy konwentowe dały szansę, aby odmienić tą nienaturalną sytuację. Dlatego zawsze uważałem, że łódzki event powinien rozwijać dziedzinę zaniedbaną przez lata, miast trwonić siły i środki na promocję gatunku wśród odbiorców, którzy od dawna go znali.

Kiepskie przygotowanie tego punktu programu imprezy również nie sprzyjało inicjatywie. Co prawda dzieci uwielbiają „mazać” o wszystkich, pasjonujących je tematach. To przecież jedna z form aktywności maluchów od przedszkola (a nawet wcześniej). Jest ona doceniana zarówno przez wychowawców, jak i rodziców :) Jednak sztuka narracyjna nie jest prostackim bazgraniem na kartkach papieru. Wymaga od autora pewnej znajomości tematu oraz języka wypowiedzi wizualnej. Oba zagadnienia przeważnie są obce szkolnym nauczycielom (a nawet niektórym dorosłym twórcom :( Jeszcze w „13lat prowizorki” pisałem, że do przyzwoitej realizacji „konkursu komiksowego dla uczniów szkół podstawowych” potrzebna jest odpowiednia pomoc naukowa. Banalna broszura, która by wyjaśniała podstawowe kwestie związane z medium. Jednocześnie uczyła przyszłych adeptów sztuki ilustracji, jak poprawnie tworzyć komiksy (zrozumiałe dla wszystkich). Przez lata nikt z konwentowych orgów nie był zainteresowany właściwym rozwiązaniem tego problemu. Nie było wtedy na rynku księgarskim żadnych podręczników do nauki tworzenia historii obrazkowych. Aby poprawić nieco sytuację, podczas konwentów próbowałem organizować warsztaty komiksowe. Ale to była kropla w morzu potrzeb :( Dopiero z nastaniem ery Mamuta pojawiła się pewna skromna publikacja, stworzona według mojego pomysłu (z „13lat prowizorki”) przez uznaną, festiwalową spółkę (pasożyta kultury i rysunkowego grafomana ;) Zeszyt zawierający jedynie podstawowe informacje o komiksowej materii (podane w dość infantylnym stylu) powstał oczywiście za pieniądze publiczne, wyżebrane od jakiejś instytucji. Jednak nie sądzę, aby owo wydawnictwo zostało użyte w trakcie omawianego konkursu dla dzieci. Sprytni orgowie festiwalu zapewne skutecznie zmonetaryzowali broszurę na wolnym rynku :( Napiszę o tym jeszcze...

Wystawa prac uczestników konkursu dziecięcego nigdy nie cieszyła się szczególną sympatią nowych orgów. Stanowiła dla nich raczej dodatkowy kłopot i niezbyt mile widziane wyzwanie. Mimo, że od początku inicjatywa była wyłącznie realizowana „cudzymi rękami”. Atoli należało jeszcze znaleźć odpowiednie miejsce ekspozycji oraz środki na skromne nagrody. W trakcie wykonywania kolejnych działań pracy było zawsze co nie miara. Natomiast efekty, przeważnie znikome. Na dodatek, zawłaszczane często przez „przypadkowych orgów” z zewnątrz, jak nachalny „strażak” z magistratu (zdobywca pierwszej statuetki „kosiarza” :( Dlatego chylę czoło przed Robertem Wagą oraz jego mamą (pomysłodawcom konkursu), którzy od początku, co roku „męczą się” nad tym nieszczęsnym projektem :( Jestem niemal pewien, że Mamut wkrótce również o nich zapomni. Tak jak to zdarzyło się wcześniej w przypadku Kabula oraz pozostałych konwentowych orgów z Conturu (i nie tylko :(

Nadal uważam, że przygotowanie specjalnego konkursu komiksowego dla dzieci jest zbędnym trwonieniem środków. Ale nowi orgowie traktują inicjatywę, jako kolejną fasadę, której zadaniem jest zacieranie właściwego, nędznego obrazu łódzkiej imprezy. Czasami chwytliwa idea służy również nabieraniu nieświadomych sponsorów. Że niby event przeznaczony jest głównie dla dzieci. Niestety, słudzy Mamuta nie są odosobnieni w nadużywaniu „świętego” tematu. Parawan „dziecięcy” jest wykorzystywany przez wszystkich od zawsze. Począwszy od producentów łakoci (lub zabawek). Nie kończąc wcale na organizatorach „specjalnych” atrakcji eventowych :( Mnie bulwersuje zwłaszcza osobliwe podejście wielu twórców do formy oraz jakości produktu dla najmłodszych odbiorców. Trudno z tym faktem polemizować. Raczej nikt się nie odważy :(

Przykłady nadużywania formuły „dla dzieci” można mnożyć. W myśl zasady, że nieletni „kupią” wszystko. Każdą głupotę. Byleby była na swój sposób atrakcyjna, kolorowa, albo odpowiednio wylansowana :( Przecież rodzice (lub dziadkowie) od zarania dziejów pragną rozpieszczać swoje pociechy. Niczego im nie odmówią (na miarę własnych możliwości). W kolejce po atencję niezbyt świadomych klientów stają więc: czasami dziwna, podana w niecodziennej postaci żywność (soczko-tubki, misio-cukierki); ciekawie i brawurowo prezentowane w reklamach zabawki (samochodo-roboty, zwierzo-lalki); „modna” odzież oraz wszelkie produkty przygotowane wyłącznie dla mało wymagającego konsumenta. Oferta zgodna z cynicznie przenicowaną regułą, że wszystko dla dzieci powinno być najlepsze :( W takich realiach, kreowanie nowego kontentu komercyjnego jest banalnie łatwe... Kiedyś dziwiłem się, dlaczego postacie ze świata Pikaczu są tak prostacko zaprojektowane? Przecież musiały być sprawnie oraz tanio animowane. Niewybredny odbiorca i tak się nimi zachwycał. Ponieważ były podane w ekscytującej dla najmłodszych postaci oraz nachalnie promowane. Oprócz boleśnie schematycznego anime powstała więc ogromna oferta śmieci towarzyszących: gier, komiksów, przytulanek... Może nie wszystko było wyjątkowo podłej jakości, ale całość została stworzona wyłącznie po to, aby maksymalnie wykorzystać bezcenną licencję oraz naiwnych klientów :( Jednak fenomen Pokemona jest niczym, wobec wieloletniej gigantycznej ekspansji Lego. Marki która bezustannie zawłaszcza kolejne dziedziny naszej rzeczywistości. Firma słynąca niegdyś z tworzenia zacnych, rozwijających dziecięcą inwencję klocków, non stop sięga po dusze młodych konsumentów :(

Dzieci są ważnym elementem festiwalu. Od pierwszej edycji w 1991roku wielu miłośników komiksu dochowało się potomstwa (niektórzy nawet wnuków :) Ale chyba nie jest to wystarczający powód, aby podczas imprezy urządzać dla nich przedszkole. Albo inne atrakcje specjalne, jak „parki rozrywki” z trampolinami, lub „występy klaunów” :( Dzieci w trakcie eventu są wystarczająco kuszone wizualnie niesamowitą ofertą obrazkową komiksów oraz grami (nawet tymi bez prądu :)

Tekst został napisany człowiekiem. Obrazek stworzyła SI.

Zrób sobie festiwal

Legenda o złym Witku
- wstęp do nowej historii Festiwalu Komiksu w Łodzi
Nisza w niszy
- opowieść o miejscu bardzo przyjaznym organizatorom
Milczenie owiec (a raczej baranów)
- historia pewnego, tajemniczego spotkania
W krainie ślepców...
- poznajemy skład pierwszego dyrektoriatu
Komiksowa agencja wycieczkowa
- ciekawe podróże dyrektoriatu na sam kraniec świata
Wystarczy być...
- co należy robić, aby trwać na cieplutkim stołku
Wystawy...
- przeróżne wystawy oraz ekspozycje z festiwalem związane
Vox populi
- głos ludu stowarzyszonego oraz obcego
Dyrekcja cyrku w budowie
- odyseja ekipy orgów po ciekawych miejscach Łodzi
Orgi oraz woły
- o tych, którzy pomagają oraz takich, co tylko udają
Inwazja autografożerców
- plaga równie żarłoczna co agresywna, niczym szarańcza
Wartość dodana
- jak z niczego stworzyć coś wartościowego?
Przypadek Klossa
- niemoralna propozycja, przyjęta przez zwierzaka bez żadnej refleksji :(
manga
- komiks, albo przebieranka... wybór należy do Ciebie :)
...dla dzieci
- czy twórczość dla dzieci rzeczywiście musi być gorsza?
ciąg dalszy nastąpi...

lutego 19, 2025

manga

Nieco przeraża mnie fenomen mangi, coraz bardziej popularny wśród ogółu miłośników literatury obrazkowej. Przez ostatnie lata, od konwentów do dzisiejszego festiwalu, przemienił on w naszym kraju entuzjastów perfekcyjnie rysowanych historii obrazkowych, w dziwne, niepokojące zjawisko socjologiczne. Oprócz niewątpliwie pozytywnych cech oddziaływania japońskich powieści graficznych na młodych autorów. Jak poznawanie odmiennej kultury oraz inspiracje wschodnią sztuką, której wpływ można zauważyć w twórczości artystycznej wielu rysujących. Również poszerzanie kręgu odbiorców całego spektrum literatury obrazkowej jest zasługą komiksu japońskiego. Jednak zauroczenie mangą niesie ze sobą także efekty negatywne. Jak wyjątkowa alienacja zwolenników tego gatunku sztuki oraz niebezpieczne zbaczanie w stronę cosplayowych przebieranek, miast aktywności komiksowej.

Mangowe komiksy poznałem jeszcze w latach .80 ubiegłego wieku. Stanowiły u nas rzadkość, ponieważ ich droga na bazary Europy Środkowej (wtedy za „żelazną kurtyną”) z kraju kwitnącej wiśni była dość daleka... Grube, czarno białe magazyny ilustrowane wyłącznie rysunkami, zapełnione głównie opowieściami w odcinkach, były bardzo popularne w Japonii. Lecz u nas, wydawnictwa te zadziwiały bardziej formą, niż treścią. Kilkuset stronicowe „cegły” z niezbyt zrozumiałymi dla polskiego czytelnika historiami, tworzone przeważnie w groteskowym stylu oraz oglądane „od tyłu”, raczej nie znajdywały większego uznania wśród odbiorców z kręgu zachodniej cywilizacji. Jednak w komiksach była zawsze doceniana niesamowita perfekcja kreski wschodnich twórców oraz niecodzienny, brawurowy wygląd napisów. Sytuacja mangi na świecie uległa zmianie dopiero, kiedy japońskimi historiami obrazkowymi zainteresowali się zachodni edytorzy.

Pierwszym, poważnym krokiem przybliżenia nowym czytelnikom komiksu mangowego była transformacja oryginalnych plansz. Wystarczyły lustrzane odbicia stron, aby treść wschodniej noweli graficznej była poznawana przez nowego odbiorcę, w bardziej naturalny dla niego sposób. Co prawda, wielu bohaterów opowieści nagle stawało się mańkutami. Ale czytelnikom to zupełnie nie przeszkadzało :) Wśród komiksów ze Wschodu na rynku amerykańskim dominowała wtedy fantastyka naukowa. Nieśmiertelne historie z robotami bojowymi oraz kultowy Akira. Wydawców raczej nie interesowały nowele obyczajowe, które były kulturowo obce dla zachodnich czytelników. Wyjątek stanowiły tytuły hentai. One zawsze znajdowały specyficznych odbiorców ;)

Zapewne drogę komiksom w tamtym czasie torowały japońskie seriale telewizyjne (jeden z nich: „Załoga G” był popularny również u nas). Ogromne powodzenie animowanych produkcji zwiększyło zainteresowanie przedsiębiorców innymi tematami wschodnich opowieści. Dostrzegli oni również potencjał drzemiący w nowych odbiorcach rysunkowych historii. Mianowicie, dziewczęta dotąd specjalnie nie interesowały się komiksem (albo się tym nie chwaliły). Dlatego nowele graficzne kierowano głównie do chłopców. Nic więc dziwnego, że światy kolorowych zeszytów były przeważnie wypełnione przygodami dziarskich herosów (którzy zakładali majtki na spodnie :) Manga pod tym względem okazała się bardziej różnorodna. Oferowała szersze spektrum tematów historii, których odbiorcami mogli być różni czytelnicy. Wśród propozycji japońskich twórców znalazł się także „kminek dla dziewczynek” :) Nowele obrazkowe, które akceptowały czytelniczki komiksów. Przygody postaci, z którymi mogły utożsamiać się dziewczęta. Bowiem to one zawsze stanowiły potęgę miłośników japońskiego komiksu :)

Manga w naszym kraju zyskała popularność dzięki czarodziejce z Księżyca (Sailor Moon). Również i w tym przypadku, wcześniej pojawił się w telewizji serial animowany, który rozpętał prawdziwą mangową histerię wśród dzieci oraz nastolatek ;) Pamiętam pierwszą imprezę dla entuzjastów tego komiksu. Została ona zorganizowana w warszawskim klubie „Stodoła”. Budynek chyba nigdy dotąd nie był tak szczelnie wypełniony ludzką treścią (niemal do granic bezpieczeństwa :) Olbrzymi tłum egzaltowanych fanek oraz nieletnich z rodzicami (lub bez ;) oblegał klub studencki przez cały dzień. Kolejka do wejścia miała kilkaset metrów długości. Niestety, jedna piąta chętnych w ogóle nie dostała się do środka :( Dlatego swój komiksowy kramik urządziłem po partyzancku. Na niewysokim murku przed wejściem do klubu :)

Droga japońskiego komiksu pod słowiańskie strzechy nie była prosta. Zresztą wtedy w Polsce nie ukazywało się wiele zagranicznych historii obrazkowych. Na ubogim rynku dominowały serie amerykańskie (za sprawą szwedzkiej firmy TM-Semic). Promocją mangi zajął się Shin Yasuda (Japonica Polonica Fantastica), późniejszy wydawca słynnego, fantastycznego Akiry. Lecz swoją działalność zaczął niezbyt fortunnie, od opowieści z historii Polski „Aż do nieba”. Niestety, nie znalazła ona większego zainteresowania wśród czytelników. Pamiętam jak wydawca wędrował po hurtowniach książek (jak ja, z moim Komiks Forum) próbując zainteresować ówczesnych „biznesmenów” nową publikacją. Dopiero inwazja czarodziejek odmieniła sytuację wydawnictwa :)

Naoko Takeuchi stworzyła uroczą serię o dziewczętach w przestrzeni kosmicznej. Głównymi postaciami „Sailor Moon” były nastolatki, które mogły przekształcać się w super bohaterki. Tworzyły one zespół „czarodziejek” z różnych planet Układu Słonecznego, które używały własnych mocy do walki ze złem we wszelkiej postaci. Niesamowite przygody ślicznych wojowniczek musiały podobać się niemal wszystkim dziewczynkom (małym i dużym :)

Dziwiła mnie zawsze osobliwa alienacja miłośników mangi (płci obojga). Oczywiście wszyscy bawili się znakomicie, ale tylko we własnym gronie :( I chyba nic więcej ich nie interesowało, poza przygodami fantastycznych postaci z wielkimi oczami, o dziwnie brzmiących imionach. Odniosłem wrażenie, jakby nie istniała dla nich inna rzeczywistość, poza światami kreowanymi przez wschodnich mistrzów komiksu :( Dlatego na wczesnych konwentach organizowałem osobne atrakcje, przygotowane specjalnie dla fanów mangi. Robiłem wszystko, aby na imprezę przyciągnąć nowych, uroczych gości :) Kiedyś w trakcie komiksowej giełdy urządziłem nawet dzień mangowy, podczas którego niektórzy wystawcy całkowicie odmieniali swoją ofertę... W tamtym okresie (druga połowa lat .90) zaczęły pojawiać się u nas pierwsze mangowe eventy. Ale chyba nikt nie próbował łączyć ze sobą różnych komiksowych światów. A szkoda :( Owa synergia stylów mogłaby artystom oraz czytelnikom przynieść wyłącznie korzyści. Obecnie nadal, na wielu imprezach, funkcjonują obok siebie różne, pozornie obce inicjatywy. Takie związane ze sztuką Wschodu, na równi z komiksem europejskim oraz amerykańskim. Lecz wszelkie działania kumulują się niezależnie. Wyłącznie jako odrębne byty :(

W XXIwieku manga poszerzyła znacznie swoje dominium. Styl japońskiej sztuki komiksowej objął już wszystkie odmiany fantastyki. Od science fiction, poprzez fantasy do horroru. Nowelom graficznym nie obcy jest romans, kryminał, jak i wszelkie możliwe historie obyczajowe. Manga już dawno przekroczyła granice mediów. Oczywiście nadal jest obecna w komiksie oraz filmie (nie tylko animowanym). A także w muzyce. Japoński styl graficzny odcisnął swoje piętno w całej branży rozrywkowej. Zwłaszcza w świecie gier. Dość szybko, z artystycznej przestrzeni sztuki wizualnej przeniknął do biznesu. Stał się bardzo atrakcyjnym towarem konsumpcyjnym :(

Razem z mangą do naszego kraju przybyła moda na przebieranki. Przecież dziewczynki od zarania dziejów uwielbiały stroić się w różne fatałaszki. Co prawda, na amerykańskich konwentach miłośnicy komiksów wcielali się od dawna w postacie z ulubionych historii obrazkowych. Ale u nas, takie przedstawienia, były nowością. Sztuka japońskiego komiksu poszerzyła znacznie panteon bohaterów opowieści graficznych. Jednak wizerunki postaci akceptowane w kulturze wschodniej niekiedy znacznie odbiegają od norm przyjętych na Zachodzie. Szczególnie jest to dostrzegalne w szatach bohaterek komiksów, których stroje bywają dość wyuzdane. A przecież kreacje na eventach prezentują nierzadko osoby nieletnie. Lecz jak dotąd, wszyscy traktują cosplay jedynie, jak zabawę :)

Wydaje mi się, że obecnie kostiumowa forma wschodniej sztuki jest u nas najsilniej wyrażanym przejawem aktywności twórczej. Naturalnie autorki (ale też niektórzy autorzy), w swoich pracach, stosują często elementy rysunku mangowego. Ale rodzime komiksy w japońskim stylu są raczej rzadkością. Ponieważ, oprócz zdolności graficznych, autorom takich prac brakuje ciekawych pomysłów, zdolnych zainteresować większą grupę odbiorców. Natomiast rodzimi wydawcy wolą publikować znane oraz wypromowane na świecie, oryginalne opowieści mistrzów mangi, zamiast utworów rodzimych, początkujących adeptów rysunku. Dlatego autorki polskich komiksów we wschodnim stylu zdane są wyłącznie na niezależne, niskonakładowe edycje. Niestety, realizacje te są przeważnie odtwórcze. Niewiele mają wspólnego z kreatywnym działaniem :( Nic więc dziwnego, że cała uwaga entuzjastów mangi skierowała się w stronę cosplay :(

Jestem już starym dziadem :( Być może dlatego nie rozumiem swoistego fenomenu przebieranek za bohaterów komiksowych. Niewykluczone, że jest to nowa forma konwentowej zabawy. Na pewno także sposób na wyróżnienie barwnej osobowości spośród szarego tłumu otaczającej rzeczywistości. Przypuszczalnie również, doskonała okazja dowartościowania własnego ego... Czasami kreacje miłośników komiksu bywają interesujące. Są przecież oceniane przez „surowych” sędziów ze środowiska ;) Częściej jednak, stroje mangowych przebierańców stanowią kompromis, między dobrymi chęciami, a skromnymi możliwościami budżetu ich autorów. Niekiedy człowieki odziane w fikuśne fatałaszki wyglądają naprawdę fajnie. Wzbogacając tym samym wrażenia z każdej imprezy komiksowej. Często jednak wymyślny kostium spowija osobę, która zapewne nie posiada w domu lustra ;) Niewątpliwie cosplayowy event jest dużo łatwiejszy w przygotowaniu, niż impreza prezentująca bardziej istotne przejawy artystycznej aktywności. Dlatego orgowie wszelkiej maści lubią urządzać takie radosne spotkania, albo przynajmniej punkty programu. Wszak większość fanek mangi uwielbia przebieranki. I chyba każda z nich posiada własny kostium. Mozolnie wypracowany w domowym zaciszu (lub kupiony za ciężkie pieniądze). Do pełni szczęścia, na konwencie, zaledwie potrzebny jest dach nad głową. Albo łaskawa aura natury. Oraz odrobina hałasu :) Szkoda tylko, że oprócz źródeł inspiracji, fenomen cosplay niewiele ma wspólnego ze sztuką komiksową :(

Tekst został napisany człowiekiem. Obrazek stworzyła SI.

Zrób sobie festiwal

Legenda o złym Witku
- wstęp do nowej historii Festiwalu Komiksu w Łodzi
Nisza w niszy
- opowieść o miejscu bardzo przyjaznym organizatorom
Milczenie owiec (a raczej baranów)
- historia pewnego, tajemniczego spotkania
W krainie ślepców...
- poznajemy skład pierwszego dyrektoriatu
Komiksowa agencja wycieczkowa
- ciekawe podróże dyrektoriatu na sam kraniec świata
Wystarczy być...
- co należy robić, aby trwać na cieplutkim stołku
Wystawy...
- przeróżne wystawy oraz ekspozycje z festiwalem związane
Vox populi
- głos ludu stowarzyszonego oraz obcego
Dyrekcja cyrku w budowie
- odyseja ekipy orgów po ciekawych miejscach Łodzi
Orgi oraz woły
- o tych, którzy pomagają oraz takich, co tylko udają
Inwazja autografożerców
- plaga równie żarłoczna co agresywna, niczym szarańcza
Wartość dodana
- jak z niczego stworzyć coś wartościowego?
Przypadek Klossa
- niemoralna propozycja, przyjęta przez zwierzaka bez żadnej refleksji :(
manga
- komiks, albo przebieranka... wybór należy do Ciebie :)
...dla dzieci
- czy twórczość dla dzieci rzeczywiście musi być gorsza?

lutego 06, 2025

Trust2

Następny Komiks Forum, oprócz przedstawienia dorobku Miszcza, stał się również katalogiem jego wystawy urodzinowej. Nikomu to nie przeszkadzało, za wyjątkiem redaktora wiadomego magazynu z Poznania :( Ekspozycję prac Przemka zorganizowałem tradycyjnie, w jednej z galerii Łódzkiego Domu Kultury, w grudniu 1997roku. Natomiast publikacja stanowiła zwieńczenie pewnego okresu wydawania mojej antologii. Wreszcie zabrakło mi prywatnych środków, które od początku zasilały tworzenie kolejnych edycji Komiks Forum :(

Komiks Forum - Trust2 (grudzień 1997) - katalog wystawy urodzinowej Przemka Truścińskiego

Ponieważ jestem zdolnym kreatorem różnych okazji, urodzinowy event Przemka stworzyłem według sprawdzonego formatu. Od dłuższego czasu planowałem kolejną prezentację grafik Trusta. Artysta był w tym okresie bardzo płodnym twórcą komiksów. Dlatego zamierzałem raz jeszcze pokazać jego dokonania w mojej antologii. Wystawa była doskonałym pretekstem. Nowy Komiks Forum mógł przecież zostać katalogiem ekspozycji. Mnie to nie przeszkadzało :) Aby jednak lepiej sprzedać wydawnictwo, potrzebna była liczniejsza grupa ludzi (potencjalnych klientów), niż garstka znajomych oraz wielbicieli twórczości Trusta. Czyli musiałem zorganizować prawdziwą imprezę :) Wykorzystałem w tym celu pomysł Gwiazdki z Komiksem. Początek grudnia stanowił odpowiedni termin. Artysta naprawdę był zachwycony tak liczną publicznością, która przybyła „specjalnie” na jego urodziny, aby podziwiać nowe prace Miszcza. Dom Kultury także był kontent z komiksowego eventu, który został stworzony obcymi rękami (znowu). Naturalnie zasilił on konto inicjatyw tej placówki. Ponieważ, zazwyczaj w grudniu niewiele tam się nie działo. Wszyscy z utęsknieniem czekali na święta :( Zaiste, w temacie komiksu czyniłem w instytucji kultury znacznie więcej, niż wszyscy inni, pozostali zatrudnieni pracownicy razem wzięci. Przez cały okres ich kariery :( Natomiast dla mnie, kolejna gwiazdka była okazją do rozprowadzenia nieco większej ilości wydawnictw. Choć nie takiej, jakiej rzeczywiście bym pragnął :(

Antologię otwiera multiplikacja rysunków „z zeszytów”. Szkiców, projektów oraz pomysłów, z których autor korzystał tworząc swoje prace. To wyjątkowa, pod względem graficznym, edycja Komiks Forum. Ponieważ strony publikacji wypełnia ogromna ilość niesamowicie różnorodnych, aczkolwiek dość mrocznych, wizji artysty przeniesionych na papier. Niektóre z prezentowanych grafik ukazały się wcześniej w magazynach: Fantastyka, Talizman, Fenix, Magia i Miecz... Lecz na kartach antologii znalazły również miejsce prace dotąd nie pokazywane. Pierwszym komiksem jest ćwiczenie z Pracowni Projektowania Grafiki Wydawniczej, zabawny skecz „Divertimento opus 5”. Został on narysowany na podstawie znanego wiersza Jeremiego Przybory. Następny, fantastyczny „Łowca”, stworzony według pomysłu Tomka Kołodziejczaka, opowiada nieznaną przygodę bohatera. Jednak inną niż historia, jaka ukazała się pod tym samym tytułem w „Antologii komiksu polskiego” (wydanej przez Egmont w 2000roku). Short „Wirtualka” przedstawia interesujące spojrzenie Trusta na temat wirtualnej rzeczywistości. Świat dorosłych widziany oczami dziecka jest tematem pracy „Pajacyk”. Komiks ten powstał na bazie scenariusza Błażeja Kronica. Miałem olbrzymi problem z odpowiednią reprodukcją tej wyjątkowej pracy. Ponieważ autor malując kadry użył delikatnych, pastelowych barw, które niezwykle trudno przełożyć na odcienie szarości. Efekt końcowy mojego wysiłku nie jest zbyt zachwycający, lecz na pewno wykorzystałem możliwości druku w jednym tylko kolorze. Niestety, innej alternatywy wtedy nie miałem :( W publikacji pojawiły się także krótkie foto-impresje „Stworzenie Adama i Ewy” oraz „Kłótnia”. Plansze potwierdzające niesamowitą wszechstronność artysty w obszarach wielu różnych technik graficznych. Kontrowersyjna nowela „Radio” oraz kultowy, fantastyczny short „Podbój Księżyca” (wg pomysłu M. Jabłońskiego) zamykają prezentację komiksów Trusta. Zabawne, że tak rewelacyjna praca, nagrodzona w konkursie komiksowym, nie zyskała uznania ówczesnych redaktorów katalogu konwentowego i nie znalazła miejsca w publikacji eŁDeKu (?!) W antologii zamieściłem jeszcze fragmenty scenariusza Jacka Waliszewskiego oraz kilka plansz projektu „Nie Bajka”, który wtedy był w trakcie realizacji. Autorski materiał publikacji wieńczą, pochodzące również „z zeszytów”, wyjątkowe, osobiste przemyślenia artysty, dotyczące genezy jego twórczości.

Komiks Forum - Przemysław Truściński wydałem już „samodzielnie” w standardowym formacie, objętości oraz nakładzie. Nowa edycja antologii różniła się od poprzednich jedynie sztywniejszą, kartonową okładką. Niekiedy grafiki zamieszczone w publikacji zdają się być nieco zbyt ciemne. Ale taki mroczny charakter miała w tamtym czasie twórczość Przemka. Poza tym, forma prezentacji plansz stanowiła kompromis, między próbą oddania niuansów wykonania każdego rysunku, a możliwościami ówczesnej poligrafii. Od popełnienia błędu podczas składu dzieliła naprawdę niezwykle delikatna granica. Na przykład, w trakcie opracowania jednej z plansz „Nie Bajki” uwidoczniła się zmora pracy na niewielkim monitorze CRT (kineskopowym), który zawsze wyświetlał obraz bardzo kontrastowo. Toteż słabo były na nim widoczne drobne różnice tonalne. Dlatego dopiero po wydruku zauważyłem plamki mojego retuszu skanowanej grafiki, których nie byłem w stanie dostrzec podczas składu publikacji :(

Bardzo cenię twórczość Przemka. Zwłaszcza, że mam świadomość ile artysta włożył pracy w rozwój własnego talentu. Zazwyczaj był on skromnym kolegą. Jednym z grupy młodych autorów komiksów. Jednak czasami zachowanie Trusta bywało dość niepokojące. Chyba dawało znać o sobie swoiste „gwiazdorzenie” Miszcza ;) Rozumiem, że w tamtym czasie rysownik górował umiejętnościami oraz inicjatywą twórczą nad pozostałymi autorami ze środowiska. Lecz chyba nie był to powód, aby się wywyższać, albo zawłaszczać działania innych. Tym bardziej, że często aktywność Przemka, podczas organizacji różnych eventów, była czysto wizualna. Aczkolwiek zawsze, w trakcie wywiadów, mienił się tytułem orga. Nawet jeśli niewiele robił przy imprezie. Naturalnie był nieustannie aktywny duchem. Ale już ciałem, raczej niekoniecznie :( Przypominam sobie, jak podczas jednej z wystaw w eŁDeKu wnerwiony Sobieraj nazwał ironicznie Trusta „facetem z kwiatkiem”. Bowiem artysta snuł się po galerii z żonkilem w dłoni nie pomagając kolegom w przygotowaniu ekspozycji. Widocznie Przemek przybył wtedy wyłącznie dla towarzystwa, aby mentalnie wesprzeć ciężko pracujących (niczym muza :) Pamiętam również inny, „olbrzymi wkład pracy” Miszcza w organizację konwentu. Polegał on na „zdobyciu” kasety video z wypożyczalni, która znajdowała się sto metrów od jego domu.

Lecz moja współpraca z Trustem przebiegała na ogół sprawnie (do pewnego momentu). Często mogłem liczyć na rysunkową pomoc artysty przy moich różnych inicjatywach komiksowych. Byłem przecież pierwszym promotorem jego twórczości. Wszak opublikowałem dwie monografie Trusta, kiedy jeszcze niewielu interesowało się jego komiksami. Wszystko zmieniło się diametralnie gdy prace Przemka „odkryli” profesjonalni wydawcy. Zapewne poznali je głównie dzięki „występom” autora w Komiks Forum właśnie :) Nigdy nie oczekiwałem wdzięczności artysty, za mój wkład w popularyzację jego wczesnego dorobku twórczego. Organizację wystaw. Przygotowanie licznych publikacji oraz promocji. Ale nie spodziewałem się również, że moje działania ulegną totalnemu zapomnieniu ze strony Trusta :( Jednak „największą przykrość Miszcz sprawił mi kilkanaście lat później, kiedy zaczął mnie podejrzewać o robienie dodruków” Komiks Forum z jego udziałem... Pisałem już o tym.

Po unikalnym dniu premiery każdy kolejny Komiks Forum sprzedawał się kiepsko, żeby nie powiedzieć tragicznie :( Woziłem moje antologie na wszystkie krajowe eventy, w których brałem udział. Czasami sprzedawałem kilka egzemplarzy komiksu. Lecz przeważnie chętnego znajdowała tylko jedna sztuka (?!) mojego wydawnictwa :( Widocznie czytelnicy, fanatycy literatury obrazkowej oraz zbieracze wszelkiej maści historyjek ilustrowanych zaspokajali swoje potrzeby wyłącznie podczas premiery publikacji. Zatem możliwości dystrybucji Komiks Forum ograniczały się zaledwie do nielicznych, branżowych imprez oraz jednej księgarni w Łodzi :( Wiedziałem, że spora liczba potencjalnych odbiorców jest poza moim zasięgiem. Lecz wszelkie próby zmiany tej chorej sytuacji powodowały dalsze koszty, a nawet spore straty (przykład: Komiksland). Brak środków za niesprzedane egzemplarze antologii był jednym z powodów mojego zniechęcenia pomysłem dalszego promowania młodych polskich twórców komiksu. Wszak ile jeszcze miałem dokładać do tego nierentownego „interesu”?!

W czasach sprzed Internetu wyniki sprzedaży Komiks Forum były ważną oznaką popularności antologii. Lecz dla mnie nie najważniejszą. Pozytywne opinie znajomych, znawców komiksu, dotyczące publikacji, utwierdzały mnie w przekonaniu, że robię „dobrą robotę”. Jednak grono koneserów zacnych opowieści graficznych nie było wtedy zbyt liczne. Poza tym, widywałem ich niezmiernie rzadko. Przeważnie raz do roku, na konwentach :( Natomiast zwykli czytelnicy komiksów raczej nie interesowali się, kto jest wydawcą Komiks Forum. Ich uwagę z reguły zaprzątały tylko nowe, ciekawe historie obrazkowe. Jednak rzadko który odbiorca dzielił się listownie własną oceną poznanych prac :( Brak szerszego odzewu czytelników był również powodem kolejnej mojej rozterki. Zacząłem wtedy zastanawiać się, po co w ogóle wydaję komiksy?

Zapewne nie bez znaczenia, na kontynuowanie publikowania komiksów młodych adeptów dziewiątej sztuki, była ocena mojej pracy w ówczesnych mediach branżowych. A zwłaszcza w jednym, magazynie AQQ. Pismo to, dzięki większemu nakładowi oraz stosunkowo dobrej sieci dystrybucji, było najbardziej opiniotwórczym nośnikiem informacji z dziedziny rodzimego komiksu (do połowy lat .90 ubiegłego wieku). Poznański magazyn pokazywał również historie obrazkowe młodych twórców. Pozornie więc Komiks Forum stanowił dla niego konkurencję. Jednak w piśmie nadal zamieszczano wiele kiepskich prac. Chociaż czasami pojawiały się ciekawe komiksy. Zresztą porównanie obu wczesnych, niezależnych publikacji jest dla AQQ, obiektywnie rzecz biorąc, druzgocące na każdym polu (jakość komiksów, zawartość i opracowanie materiału). Niemal każdy czytelnik był w stanie potwierdzić moją opinię. AQQ było co prawda fajne, ale Komiks Forum znacznie lepszy :) Jedynie część informacyjna pisma stała na pewnym poziomie, lecz często dość dalekim od doskonałości :( Jest mi niezmiernie przykro, że redaktorzy poznańskiego magazynu, miast zadbać o poprawę jakości własnego periodyku, poszli na łatwiznę w „walce z konkurencją” deprecjonując moją antologię w swoich tekstach. Często zarzucali mojej publikacji wydumane błędy, których sami popełniali mnóstwo... „cudze ganicie, swego nie znacie” ;) Tak samo było w przypadku siódmego Komiks Forum. Nawet nie mam ochoty cytować głupot zawartych w ich „recenzji” antologii :(

Pod koniec 1997roku, zabrakło mi pieniędzy na dalsze rozpowszechnianie nowych, rodzimych komiksów. Odzew czytelników, kiedy antologia pojawiła się na ubogim rodzimym rynku komiksowym, również był znikomy. Nawet nie byłem pewien, czy zwolennicy nowych historii obrazkowych w ogóle istnieją? Pismaki z getta oczywiście nadal zażarcie zniechęcali odbiorców do mojej inicjatywy... W ten oto sposób nastąpił koniec pewnego okresu wydawania przeze mnie komiksów :( Umarł Komiks Forum. Niech żyje Komiks :)

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego
Studio Komiks Polski
- komiksy bydgoskiej grupy Studio Komiks Polski
100lat Komiksu
- katalog konkursu komiksowego (luty 1996)
Świat Komiksu
- moja alternatywa publicystyczna :)
Warszawa w Łodzi
- prezentacja komiksów ze stołecznego środowiska autorów
Komiksland
- pierwszy w Polsce sklep komiksowy z prawdziwego zdarzenia
Stulecie Komiksu
- wydanie specjalne z okazji stulecia dziewiątej sztuki
Trust2
- katalog wystawy urodzinowej Przemysława Truścińskiego
Komiks 98
- katalog wystawy konkursowej Konwentu Twórców Komikisu

...może to wydać się dziwne, ale nadal (po trzydziestu latach) posiadam niesprzedane egzemplarze Komiks Forum z tamtego okresu (w stanie magazynowym). Jeśli więc komuś brakuje któregoś egzemplarza mojej antologii, mogę go w prosty sposób uszczęśliwić :) Wystarczy, że do mnie napisze.

stycznia 30, 2025

Stulecie Komiksu

To jest specjalna edycja mojej antologii. Przygotowana z okazji Stulecia Komiksu. Nieco chaotyczna, ale jednocześnie na swój sposób ciekawa. Publikacja prezentuje bardzo różnorodny materiał graficzny, a zarazem ówczesny potencjał wielu młodych twórców z rodzimego rynku komiksowego. Przedstawia również w jednym miejscu trzy różne relacje z imprezy zorganizowanej w Łódzkim Domu Kultury, w lutym 1996roku... Komiks Forum po raz pierwszy zawiera historie zrobione „na zamówienie”, specjalnie dla mnie :)

Komiks Forum - Stulecie Komiksu (jesień 1997) - edycja okolicznościowa antologii

Z mojego wtępu do publikacji:
„...Komiks, jako gatunek sztuki, ma już sto lat. Pomyślałem, że warto byłoby uczcić tę rocznicę tworząc specjalne wydanie KOMIKS FORUM, o nieco innej formule. Dotychczas publikowałem raczej historie już znane, wydane wcześniej lub uczestniczace w konkursach konwentowych. Gdyby jednak najlepsi polscy autorzy stworzyli tylko po jednej komiksowej stronie, całość stanowiłaby z pewnością bardzo interesujący materiał, a numer prezentujacy prace nowego pokolenia adeptów sztuki komiksowej na pewno godnie uczciłby jubileusz. (...)
Temat opowieści może być dowolny. Jednak z okazji rocznicy historia mogłaby być także pastiszem dowolnie wybranego komiksu lub gatunku komiksowego. Ważne, aby cała opowieść (impresja, skecz) zmieściła się na jednej stronie...”
List tej treści wysłałem latem ubiegłego roku do pięćdziesięciu twórców parających się komiksem. Wybrałem tych, których prace doceniam i którzy mogliby zgodzić się na moje warunki. Niestety, w odpowiedzi otrzymałem tylko kilkanaście komiksowych shortów, w większości od autorów, którzy zawsze pozytywnie reagują na podobne inicjatywy. (...)
Do wspomnianych (...) kilkunastu komiksów, dobrałem kilka z konkursu jubileuszowego. Całość uzupełniły prace z ostatniego Konwentu Twórców Komiksu...

Pomysł specjalnej edycji Komiks Forum powstał po olbrzymim sukcesie mojej imprezy: „100lat Komiksu”. Chciałem dodatkowo, w sposób bardziej spektakularny (niż kserowany katalog) uczcić okrągły jubileusz dziewiątej sztuki. Wyłamałem się wtedy z zasady publikowania gotowych prac i zamówiłem pojedyncze plansze komiksów bezpośrednio u autorów (z wiadomym skutkiem). Poprosiłem też o relację z imprezy ludzi, którzy w tamtym czasie zajmowali się poważnie komiksem oraz odwiedzili łódzki event. Ponieważ miałem zbyt mało materiału graficznego przysłanego przez twórców, żeby swobodnie wypełnić strony antologii, zawiesiłem projekt do czasu pozyskania godziwej liczby prac. Dlatego stworzenie tej publikacji zajęło mi ponad rok :(

Komiks Forum - Stulecie Komiksu otwierają bogato ilustrowane relacje dwóch uczestników imprezy: Piotra Goćka „Stulecie Komiksu w mieście Łodzi” oraz Waldka Jeziorskiego „Stulecie Komiksu - głos drugi”. Opisy eventu uzupełniłem moim komentarzem „Stulecie Komiksu - refleksje organizatora”. W odróżnieniu od polemik toczonych miesiącami (w kolejnych numerach pewnego pisma ;) opinie różnych obserwatorów łódzkiego spotkania zamieściłem w jednym miejscu. Aby czytelnik mógł samodzielnie wyrobić sobie własne zdanie :) Wszystkie teksty wzbogacają znacznie liczne ilustracje, które powstały podczas Komiks Session (zorganizowanego w trakcie eventu) oraz fotografie przetworzone z kadrów filmu video. Na szczególną uwagę zasługuje świetny, jedno planszowy komiks Jerzego Ozgi, który autor wymyślił i narysował w niecałą godzinę (w czasie publicznych warsztatów komiksowych).

Komiksową część antologii rozpoczynają oraz wieńczą dwie zamówione przeze mnie fantastyczne, oryginalne nowele Przemka Truścińskiego: „Skąd się biorą pomysły” oraz „Komiks z okazji...”. Następny jest nieco mroczny, ironiczny, a zarazem niesamowicie klimatyczny short Oli Czubek, z cyklu o wampirze. Stworzony według pomysłu Jurka Szyłaka. Obyczajowa impresja „Reklama”, narysowana przez Sławka Jezierskiego, do scenariusza Radosława Kleczyńskiego, przewrotnie podejmuje temat natrętnych akwizytorów. Dalej jest wspaniały komiks Jakuba Rebelki „Czas”, który zajął pierwsze miejsce w konkursie „100lat Komiksu”. Autor w ciepły, nostalgiczny sposób opisuje drogę rysownika do komiksowego raju. W antologii oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnej „Przygody Jerzego” jeża, spółki Radosław Kleczyński oraz Tomasz Lew Leśniak. Impresja Marka Turka „Harzack” jest ciekawą parafrazą moebiusowego Arzacka. Praca doskonale prezentuje specyficzny styl graficzny artysty. Brała również udział w konkursie „100lat Komiksu”. Kolejne strony pokazują zamówione przeze mnie plansze ekipy autorów z Bydgoszczy. „Epilog” Andrzeja Janickiego (unikalna wizja postaci Klossa) oraz fantastyczne „Kobiety XXI wieku” Jacka Michalskiego (z tekstem Andrzeja Janickiego). Następny jest brawurowo rozrysowany fragment pracy Andrzeja Łaskiego „Klub samobójców”. Strony publikacji zajmują dalej zamówione plansze bez tytułu. Fantastyczna praca Andrzeja Deredosa z moim tekstem oraz egzystencjalne przemyślenia Marka Skotarskiego. Komiks fantasy Bartosza Minkiewicza „Gra” w ciekawy sposób parafrazuje karcianą rozgrywkę RPG. Niestety, barwna praca straciła wiele ze swojego klimatu po konwersji na odcienie szarości. Jednak nie miałem wtedy innej możliwości ukazania w pełni tego dzieła. Kolejne komiksy, które zaistniały wcześniej w konkursie konwentowym, również nie posiadają tytułów. Spółka Waldemar Junak i Przemysław Krupski prezentuje zabawny skecz z ptaszkiem. Natomiast Krzysio Ostrowski ambitną, przedstawioną w nowatorski sposób nowelę kryminalno-obyczajową. Następny jest „Nokturn” Krzysztofa Skrzypczyka z fotografiami Tomasza Ferenca. Widać z niego, że kiedy słynny komiksolog nie rysuje, komiksy wychodzą mu znacznie lepiej ;) „Ratman” Tomasza Niewiadomskiego, „Grubert inkubator” Krzysztofa Różańskiego oraz „Motto” Grzegorza Weigta, to kolejne zlecone shorty pokazane w antologii. Natomiast z konkursu konwentowego pochodzi zabawna nowela fantasy „Co w trawie piszczy” autorstwa Wojciecha Nawrota. Innym komiksem konkursowym jest niepokojący „Protagonista” Macieja Łuniewskiego. Jedno planszowe skecze: „Czerwony kapturek” Sławka Wróblewskiego oraz „Atlas” Piotra Kowalskiego byłyby zapewne ozdobą każdej publikacji. Impresja Marka Adamika „Weronika sama w domu”, również. Natomiast nigdy nie byłem przekonany do wczesnej twórczości Dariusza Żejmo. Jego „Raj” stworzony został właśnie w chaotycznym stylu „Dyniastego” :( Przedostatnim komiksem antologii jest short Jacka Frąsia „Batman, legend of the dark knife”, który również brał udział w konkursie jubileuszowym. Praca ta jest ironicznym spojrzeniem na świat kultowego człowieka nietoperza.

Okładkę publikacji wykonał naturalnie Trust. Z drobną pomocą ;) Mianowicie, jego projekt okrycia Batmana był całkowicie nieskanowalny. Albowiem do „uszycia” stroju bohatera artysta użył kawałka czarnej, delikatnej, jedwabnej tkaniny, którą maszyna potrafiła jedynie interpretować, jako bezkształtną plamę :( Na pewno nie taki efekt był zamierzeniem autora. Nie chciałem swoimi, przyziemnymi uwagami zawracać głowy twórcy, który już poważnie, honorowo wspierał mój projekt. Zrobiłem więc kopię peleryny z bardziej fotogenicznego surowca. Udrapowałem należycie, zgodnie z projektem autora, fragment nylonowego materiału ze szturmówki, który kiedyś zdobyłem po pierwszomajowym pochodzie. Faktura techniczna nowej tkaniny bardziej odpowiadała charakterowi postaci, niż banalna, delikatna szmatka. To nic, że Batman zyskał komunistyczne wdzianko, w stylu Czerwonego Kapturka. Po wydruku nie można już było tego poznać :)

Komiks Forum - Stulecie Komiksu ukazał się na Ogólnopolskim Konwencie Twórców Komiksu, jesienią 1997roku. Format, objętość oraz nakład był taki sam, jak poprzednich edycji. Nadal też publikację firmował Gamex (ale po raz ostatni). Wszystkie komiksy wyszły świetnie (zostały dobrze zreprodukowane :) Najwięcej kłopotu miałem z odwzorowaniem w delikatnych szarościach bardzo kontrastowych barw towarzyszących pracy Minkiewicza. Co prawda, peleryna Batmana z okładki wyglądała na monitorze CRT znacznie lepiej. Lecz papier kredowy inaczej chłonie farbę, niż offsetowe kartki z wnętrza publikacji. Najważniejsze, że druk się udał. Byłem więc zadowolony :)

Po raz pierwszy łamy mojej antologii prezentowały tak różnorodny zestaw komiksowych nowel. Wszak w owym Komiks Forum zamieściłem sporą ilość utworów wielu różnych artystów, których styl pracy był jakże odmienny. Często też wyręczałem w mojej publikacji nowych redaktorów katalogu konwentowego, którzy nie zauważali w nadesłanych na konkurs pracach interesujących historii (np. Ostrowskiego). Natomiast często, bezmyślnie drukowali grafomańskie wypociny znajomych. Oczywiście każdy ma prawo do własnej oceny wartości danego komiksu. Lecz „dzieła” niejakiego Będkowskiego, goszczące co roku w katalogu konkursowym, to obiektywnie rzecz biorąc wyjątkowe gnioty :(

Nawet recenzent AQQ był pod wrażeniem spektrum utworów prezentowanych w tym Komiks Forum (lecz skrzętnie zaskoczenie ukrywał ;) Zresztą wszelkie opinie, dotyczące mojej antologii, zamieszczane od lat w periodyku, były zawsze pisane w podobnym tonie. Tak, jakby grzechem było chwalenie mojej publikacji :( Atoli rzetelność wypowiedzi pismaków nadal pozostawiała wiele do życzenia. Na przykład, nowy recenzent napisał: „...to jest bodaj pierwsze Komiks Forum, które niczemu nie służy (?!), które nie jest żadnym katalogiem czy przeglądem twórców ze środowiska takiego lub owakiego...”. Tymczasem już tytuł pierwszego artykułu oraz prezentowany dalej materiał świadczą dobitnie o temacie numeru. Zresztą ton całej opinii redaktora miał wydźwięk wyłącznie negatywny. Szkoda tu nawet miejsca na cytaty. Gdybym przeczytał taką „recenzję”, na pewno nie zainteresowałbym się Komiks Forum :(

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego
Studio Komiks Polski
- komiksy bydgoskiej grupy Studio Komiks Polski
100lat Komiksu
- katalog konkursu komiksowego (luty 1996)
Świat Komiksu
- moja alternatywa publicystyczna :)
Warszawa w Łodzi
- prezentacja komiksów ze stołecznego środowiska autorów
Komiksland
- pierwszy w Polsce sklep komiksowy z prawdziwego zdarzenia
Stulecie Komiksu
- wydanie specjalne z okazji stulecia dziewiątej sztuki
Trust2
- katalog wystawy urodzinowej Przemysława Truścińskiego

stycznia 27, 2025

Komiksland

Nic na to nie poradzę, ale jestem odpowiedzialny za powstanie pierwszego w Polsce sklepu komiksowego :) Było to w listopadzie 1996roku. Komiksowa księgarnia oczywiście pojawiła się w Łodzi (ówczesnej stolicy komiksu polskiego), w oficynie przy ulicy Piotrkowskiej, pod numerem 22.

niestety, zamiast fotki :( interpretacja SI hasła „comics shop”

Podobno wcześniej powstał „sklepik” Sławka Wróblewskiego, który również oferował komiksy. Znajdował się on w małym pokoiku, na jednym z pięter biurowca w Gdańsku Wrzeszczu. Nigdy tam nie byłem :( Jednak z relacji znajomych dowiedziałem się, że punkt czynny był tylko przez kilka godzin, jednego dnia w tygodniu. Czy takie miejsce można nazwać sklepem? Od początku łódzka księgarnia była otwarta przez cały tydzień i zawsze pracowała w ustawowych godzinach :)

Powstanie Komikslandu było wynikiem mojej kilkuletniej współpracy z Mirosławem Kuźniakiem i to właśnie on był właścicielem nowej księgarni. Lecz do projektu nie namawiałem go zbytnio, ponieważ zdawałem sobie sprawę, iż nie poradzi sobie sam z prowadzeniem takiego, specjalistycznego sklepu. Zważywszy, że w temacie literatury obrazkowej był zupełnie zielony, jak koperek :)

Kuźniaka poznałem na początku lat .90, kiedy jeszcze prowadziłem w domu handlowym Juventus stoisko komputerowe oraz wypożyczalnię kaset video. On również otworzył nieopodal podobny interes. Jednak wśród nabywców zainteresowanie jego ofertą było raczej kiepskie. Opowiadał mi później, że był pod ogromnym wrażeniem, gdy do mojego kramu ustawiała się kolejka klientów. Natomiast w tym samym czasie u niego, przeważnie na stoisku „hulał wiatr” :) Nie uszło uwadze Mirosława, że prowadząc dowolny biznes, ja zawsze musiałem dobrze znać się „na rzeczy”. Zyskałem dzięki temu, w jego oczach, opinię sprawnego przedsiębiorcy :)

Mirosław był poetą. Lecz „na chleb” zarabiał wcześniej dziennikarstwem. Podobno pracował w jednej z łódzkich gazet. Lecz przemiany ustrojowe sprawiły, że podupadł nieco „na zdrowiu”. Musiał więc zająć się czymś bardziej spokojnym. Kuźniak był niewątpliwie inteligentnym oraz wykształconym człowiekiem, przedstawicielem elit kulturalnych mojego miasta. Jego żona piastowała funkcję prezesa łódzkiego oddziału Związku Literatów Polskich. On chyba również pełnił w tym gremium jakąś odpowiedzialną funkcję (wiem to od niego). Ale poeta był raczej kiepskim przedsiębiorcą. Dość szybko upadł jego biznes video. Mirosław zorganizował wtedy stoisko „komputerowe” w sklepie elektrycznym przy Piotrkowskiej 4 (nieopodal Placu Wolności). Tak powstał „Gamex”. Niestety, na komputerach poeta również się nie znał :( Zatrudniał więc do pomocy dodatkowych pracowników, co ewidentnie podnosiło koszty jego działalności handlowej. Aby nieco uzupełnić zyski, Kuźniak brał ode mnie gry komputerowe oraz różne wydawnictwa. W ten sposób, w mieście Łodzi, na stoisku firmy Gamex, pojawiły się w sprzedaży pierwsze komiksy. Zdecydowanie wcześniej, niż u Sławka Wróblewskiego :)

Kiedy zakończyłem swoją działalność gospodarczą (w 1992roku), Kuźniak pomógł mi jeszcze zmonetaryzować komputerowe ruchomości mojej firmy (w sklepie Gamex właśnie). Podczas komisowej sprzedaży elektronicznego sprzętu przemycałem często (po partyzancku :) moje komiksy. Była to kolejna próba dotarcia do klientów. Wcześniej zeszyty umieściłem już w księgarni Komiks (przy Piotrkowskiej 50 :) Mirosławowi spodobały się bardzo obrazkowe historie. Szczególnie Komiks Forum :) Nic w tym dziwnego. Ilustrowane przez artystów wydawnictwa były bliższe jego poetyckiej psyche, niż bezduszne maszyny, którymi musiał handlować :! Ponieważ nie miałem już „osobowości”, dzięki której mogłem legalnie rozprowadzać moją antologię, zaproponowałem Kuźniakowi firmowanie publikacji. Poeta zgodził się w ten sposób wesprzeć moją inicjatywę wydawniczą. Wskutek czego, oficjalnym wydawcą Komiks Forum został Gamex :)

Oczywiście Mirosław Kuźniak (czyli Gamex) był jedynie formalnym wydawcą antologii. Nazwa jego firmy widniała tylko w redakcyjnej stopce Komiks Forum. W rzeczywistości, nic się dla mnie nie zmieniło. Nadal wyłącznie ja tworzyłem kolejne edycje publikacji. Pozyskiwałem i opracowywałem materiały. Ponosiłem również wszystkie koszty związane z przedsięwzięciem. Starałem się nie nadużywać „gościnności” poety :) Taka sytuacja trwała kilka lat. Tymczasem w „przedsiębiorstwie” Kuźniaka działo się gorzej. W jego sklepie zjawiało się coraz mniej klientów, natomiast koszty działalności rosły. Niewiele pomogło przeniesienie stoiska komputerowego do prawdziwego sklepu. Obiektu wynajętego w oficynie nieopodal (również przy Piotrkowskiej). Kończył się bowiem czas małych firm komputerowych :( Poeta musiał więc znaleźć inne źródło dochodu... Zainteresował się komiksem, mimo że niewiele o nim wiedział. Zauważył jednak u odwiedzających Gamex dużą popularność kolorowych zeszytów, które tam dostarczałem. Postanowił więc otworzyć sklep komiksowy :)

Odpowiedni lokal Mirosław znalazł niedaleko. Również w oficynie przy ulicy Piotrkowskiej. Ale tym razem pod numerem 22. Dlaczego po raz kolejny wybrał tą ulicę? Chyba dla komiksu jest to miejsce magiczne, sprzyjające literaturze obrazkowej :) Nieco dalej trwała od lat księgarnia Komiks. Natomiast przecznicę bliżej, po pewnym czasie, pojawiło się łódzkie Centrum Komiksu. Poza tym, ulica Piotrkowska była od „zarania dziejów”, dla mieszkańców Łodzi, głównym traktem towarzysko-komunikacyjnym. Natomiast większość miejscówek poza „Pietryną” traktowana była zawsze, jak „martwa strefa” :(

Miejsce już było. Pozostało więc wypełnić je „treścią” :) W tym celu Kuźniak zwrócił się do mnie, ponieważ miałem spore doświadczenie w handlu komiksami (chyba największe w całym mieście :) Kolekcjonowałem komiksy od dawna. Jednak żeby ciągle wzbogacać mój zbiór o nowe tytuły, musiałem niektóre wydawnictwa sprzedać. Tak narodził się mój komiksowy biznes :) Zeszyty i albumy z obrazkowymi historiami oferowałem na różnych bazarach, w wielu miejscach Polski (jeszcze od lat .70). Interesowały mnie głównie wydawnictwa zagraniczne. Ponieważ poziom rodzimych publikacji, a zwłaszcza ich podaż, były w tamtym czasie bardzo słabe :( Moja komiksowa oferta dla Komikslandu była unikalna (nawet w skali całego kraju). Wymagała więc odpowiedniej oprawy. Ponieważ był to pierwszy w kraju sklep komiksowy, nie było wcześniejszych wzorców do naśladowania. Dlatego sam musiałem zaprojektować od podstaw wygląd nowej księgarni. Głównym elementem sali był olbrzymi, trwały stojak na komiksy. Ułożone w tym miejscu zeszyty tworzyły niesamowitą, kolorową ekspozycję (podobną do mojego, festiwalowego stoiska). Jednocześnie klienci mogli z łatwością sięgnąć po interesujące tytuły. Podstawę konstrukcji stanowił rząd niskich szafek, które magazynowały pudła z komiksami. Zresztą ilustrowane wydawnictwa wypełniały całą przestrzeń sali. Nawet na ścianach wisiały plakaty komiksowe :) W centralnym punkcie pomieszczenia umieściłem specjalną ladę subiekta. Posiadała ona, od wewnętrznej strony, dość wysoki podest, dzięki któremu nawet niski, siedzący sprzedawca mógł spojrzeć prosto w oczy klienta. Poza tym, subiekt był w stanie, z tego miejsca, skutecznie nadzorować całe pomieszczenie :) Sklep komiksowy posiadał jeszcze drugą, mniejszą izbę. Kuźniak zdecydował przeznaczyć ją do grania (generowania dodatkowego zysku). Wynajął flippera, którego postawił obok dużego telewizora (27cali ;) podłączonego do PlayStation. Gracze niewątpliwie ożywiali, zazwyczaj senną, atmosferę księgarni. Ale stanowili również dodatkowy kłopot...

Dzięki mojemu wsparciu nowy sklep komiksowy nie miał problemu z ofertą zagranicznych publikacji. Na początku rodzimych wydawnictw było mniej, ponieważ niewiele wtedy się ukazywało. Lecz w sprzedaży znalazły się niskonakładowe ziny, a nawet AQQ. Jednak wśród nich, królował niepodzielnie Komiks Forum :) Wszak Kuźniak był „wydawcą” antologii ;) Pozostałe polskie tytuły pochodziły z zasobów lokalnych handlarzy (głównie od Izydora). Ruszył również antykwariat komiksowy, który z czasem stał się poważnym źródłem rodzimych publikacji. Po dodatkowe, nowe wydawnictwa udałem się z Mirosławem bezpośrednio do magazynów Egmontu oraz TM-Semica. Ponieważ oferta hurtowni księgarskich, w zakresie historii obrazkowych, była niezwykle uboga :( W tamtych latach wyraźnie „leżała” dystrybucja komiksów w Polsce. Księgarze „starej daty” traktowali opowieści ilustrowane z wyraźną niechęcią. Czasami nawet nowe tytuły dużych wydawnictw miały kłopot, aby „przebić się” na półki księgarskie :( Od Egmontu pozyskaliśmy do sklepu najnowsze Thorgale. Oczyściliśmy również magazyn TM-Semica ze zwrotów „Sądu nad Gotham” :) Dzisiaj może wydawać się dziwne, że taki komiks miał kłopoty ze sprzedażą...

Oferta tytułów została uzupełniona, więc pierwszy w Polsce sklep komiksowy był gotowy do otwarcia :) Niestety, w przeddzień inauguracji księgarni zmarła Mirosławowi żona (która chorowała już od dłuższego czasu). Musiałem więc sam zaopiekować się interesem. Żałoba Kuźniaka trwała bez mała miesiąc. Zatem przez cały ten okres zajmowałem się sklepem. Mimo, iż nie byłem wspólnikiem właściciela, ani jego pracownikiem. Harowałem więc samotnie „na czarno”, lecz bez zapłaty (z czystej przyzwoitości). Kiedy poeta wrócił do żywych i zajął się księgarnią, nadal potrzebował pomocnika (a raczej sprzedawcy). Nie miałem ochoty wikłać się w problemy Kuźniaka, często towarzyszące różnym inicjatywom niedzielnego przedsiębiorcy. Zaproponowałem więc na stanowisko subiekta kandydaturę Izydora. Stary łódzki handlarz był niewątpliwie znawcą komiksu, dlatego nadawał się doskonale do prowadzenia specjalistycznego sklepu oraz antykwariatu. Nie pamiętam jak długo Izydor był sprzedawcą Komikslandu. Lecz na jego dalszym losie, w charakterze subiekta, zaważyła znacznie postępująca choroba alkoholowa :( Jednak nie ona stała się przyczyną zwolnienia Izydora z pracy. Powodem stała się niezbyt fortunna realizacja koncepcji poety, na wykorzystanie potencjału nowego miejsca. Mianowicie, urządzane w mniejszej salce Komikslandu rozgrywki konsolowe były zupełnie poza kontrolą subiekta. Natomiast uczciwość okolicznych graczy pozostawiała wiele do życzenia. Kiedy jakiś zdesperowany miłośnik Tekkena ukradł oryginalną płytę z grą, za incydent został obwiniony Izydor, który w tym czasie obsługiwał innego klienta :( Koszt oryginalnej gry był wtedy znaczący, więc powód do zwolnienia pracownika zasadny (według Kuźniaka). Ale czy słuszny? Kolejnym sprzedawcą została koleżanka córki Mirosława, która od dłuższego czasu bezskutecznie szukała pracy w szarym mieście. Była to bardzo miła osoba, lecz zupełnie, jak właściciel sklepu, nie znająca się na komiksie :( Piastowała odpowiedzialną funkcję sprzedawcy dość długo. Ale w końcu sama zrezygnowała. Z nudów :! Albowiem codziennie odwiedzało księgarnię niewielu klientów. Łódź zawsze była ubogim miastem, więc lokal poety częściej gościł osoby pragnące spieniężyć własne zbiory, niż kupujących kolorowe zeszyty :( Chociaż niekiedy Komiksland zalewały prawdziwe fale miłośników literatury obrazkowej :) Lecz byli to głównie przyjezdni z całej Polski. Gdyż w tamtych latach łódzki sklep stanowił wytęsknioną oazę na pustyni rodzimej oferty komiksowej. Dzięki unikalnym tytułom oraz efektownemu wystrojowi, robił zawsze ogromne wrażenie na odwiedzających :)

Ponieważ Kuźniak nie znał się na komiksie wcale, początkowo dostarczałem mu większość pozycji zagranicznych. Pochodziły one przeważnie z mojej kolekcji. Komiksy wstawiałem do sklepu na zasadzie komisowej. Pieniądze mogłem otrzymać dopiero po sprzedaży tytułu (po pewnym czasie). Były to z reguły niewielkie sumy, lecz dla mnie znaczące. Poeta zarabiał na transakcjach oczywiście więcej, nie inwestując w interes nawet „złamanego grosza”, ale miał również większe koszty prowadzenia swojej działalności... Kiedy wyczerpały się moje zasoby komiksów do sprzedania, zacząłem zamawiać większą ilość tytułów zza granicy. Wcześniej jednak zawarłem z Kuźniakiem dżentelmeńską umowę. Podejmowałem się sprowadzania do Komikslandu nowych, atrakcyjnych tytułów zagranicznych. Zadanie to oczywiście wiązało się ze sporymi wydatkami z mojej strony. Dlatego Kuźniak zobowiązany był, aby nie korzystać z innych źródeł pozyskania podobnego towaru... Zamawiałem więc znaczne większe ilości egzemplarzy komiksów ze Stanów. Czego wynikiem było znaczne zamrożenie moich środków (na okres ponad trzech miesięcy, od daty zamówienia). Częściej też odwiedzałem berlińskie comics shopy. Pewnego razu na taką wycieczkę zabrałem nawet ze sobą poetę. Pokazałem mu wtedy wszystkie adresy komiksowych księgarni. Biedak żalił się później, że przez pierwszą godzinę w każdym sklepie nie wiedział, w którym kierunku winien się udać. Tak przytłoczony był obrazkową ofertą :) Niestety, wydawać by się mogło kulturalny, inteligentny, pełen godności poeta wkrótce zapomniał o swoim zobowiązaniu wobec mojej osoby :( Kiedy przypadkowo, bez zapowiedzi odwiedziłem jego księgarnię, zauważyłem na ekspozycji nowe zeszyty amerykańskie, które natenczas płynęły do mnie jeszcze ze Stanów. Wkrótce okazało się, że Kuźniak w międzyczasie odwiedził osobiście comics shopy w Berlinie. Kupił tam kilka najnowszych tytułów. Takich które najlepiej sprzedawały się w jego sklepie. Zostawiając mnie tym samym „na lodzie”, z uprzednio zamówionymi komiksami z Ameryki :( Zrobił to wbrew wcześniejszym ustaleniom oraz naszej gentlemen's agreement. Niestety, wyłącznie ja poniosłem wszystkie koszty fanaberii poety. Zerwałem więc z Kuźniakiem niepisaną umowę, tyczącą oferowania w jego sklepie, sprowadzanych przeze mnie, komiksów zagranicznych. Był to bez wątpienia jeden z czynników, które wkrótce doprowadziły do upadku łódzkiego Komikslandu :!

W tamtym okresie nie interesowałem się zbytnio nowym, rodzimym komiksem. Był on dla mnie za słaby, w porównaniu z pracami autorów zachodnich, których często, acz nieudolnie, próbowali naśladować polscy twórcy :( Niektóre historie obrazkowe były co prawda nieźle rysowane, lecz scenariusze oraz sposoby kreowania opowieści przeważnie kiepskie. Wyjątek stanowiły prace, które zamieszczałem w Komiks Forum. Dlatego w ofercie księgarni Mirosława znalazła się ode mnie jedynie moja antologia. W „legalnej” sprzedaży publikacji pomogło znacznie firmowanie jej przez Gamex. Umożliwiło również wstawienie Komiks Forum do hurtowni książek. Lecz żeby była jasność. Takie posunięcie wcale nie gwarantowało dobrej sprzedaży mojego wydawnictwa, ale zapewniało lepszą dystrybucję publikacji. Nie miałem szansy zaoferowania antologii w sieci EMPiK. Pomimo, że pośrednik ten zawsze „pożerał” na wstępie połowę ceny publikacji, nie był zainteresowany tak „mizernym” nakładem mojego wydawnictwa :( Dlatego z konieczności wybrałem stołeczną hurtownię Współczesny Światowid, przedstawiciela dość rozległej sieci magazynów księgarskich, która miała wiele oddziałów na terenie całego kraju. Za pośrednictwem Kuźniaka zawiozłem do Warszawy po kilkaset egzemplarzy, trzech ostatnich numerów mojej antologii. Czyli większość nakładu publikacji. Odtąd poeta przejął kontrolę nad moimi komiksami, które powędrowały w świat :)

Początkowo było nieźle. Co miesiąc przychodziły do Komikslandu faktury ze stolicy, które Kuźniak nawet uczciwie ze mną rozliczał. Sprzedaż antologii nie była zbyt duża. Lecz cieszyło mnie bardzo, że Komiks Forum wreszcie trafia do szerszej grupy czytelników :) Ale w pewnym momencie dystrybucja ustała :( Zaniepokojony tym faktem pojechałem do Warszawy, aby w głównej siedzibie sieci hurtowni rozeznać się w sytuacji. Spotkanie z szefami firmy nie było zbyt miłe. Prezentowało ono dobitnie negatywny stosunek ówczesnych księgarzy do komiksu. Krótką relację ze spotkania zamieściłem we wstępie do „stuletniego” Komiks Forum. Od owego czasu nie otrzymałem już żadnych pieniędzy za moje wydawnictwo. Nie zobaczyłem też pozostałych, nie sprzedanych egzemplarzy, które podobno wróciły do Komikslandu. Ponoć znalazły miejsce w piwnicy ostatniego sprzedawcy z łódzkiej księgarni komiksowej (po jej upadku). Jednak to dziwne, że nie trafiły bezpośrednio do mnie. Przecież to ja zapłaciłem za te wydawnictwa, z własnych pieniędzy :( Kuźniak, po raz kolejny, okazał się oszustem. Jak widać, nawet ludziom kultury nie można było ufać :(

Mam apel do miłośników komiksu, czytelników mojego bloga. Poszukuję archiwalnych zdjęć z moich imprez komiksowych. Niestety, sam nie byłem w stanie robić fotografii podczas eventów :( Potrzebuję również fotek z wnętrza Komikslandu oraz fotografii mojego stoiska, z cyfrowym Komiks Forum (taki monitor w ramce :) które przygotowałem na pierwszą Komiksową Warszawę (na basenie) w 2010roku. Były to czasy schyłku fotografii analogowej, więc robienie fotek nie było wtedy zbyt powszechne :(

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego
Studio Komiks Polski
- komiksy bydgoskiej grupy Studio Komiks Polski
100lat Komiksu
- katalog konkursu komiksowego (luty 1996)
Świat Komiksu
- moja alternatywa publicystyczna :)
Warszawa w Łodzi
- prezentacja komiksów ze stołecznego środowiska autorów
Komiksland
- pierwszy w Polsce sklep komiksowy z prawdziwego zdarzenia
Stulecie Komiksu
- wydanie specjalne z okazji stulecia dziewiątej sztuki

stycznia 22, 2025

Warszawa w Łodzi

Od początku wydawania antologii Komiks Forum wziąłem sobie „na barki” prezentację rodzimych środowisk twórczych, które na początku lat .90 ubiegłego wieku pojawiały się samoistnie w dużych ośrodkach miejskich. Uczyniłem tak, ponieważ żaden inny pasjonat literatury obrazkowej, lub wydawca niezależny (ani tym bardziej profesjonalny), nie kwapił się do tego :( Pierwsza była Łódź (z oczywistych względów :) Następny, na kartach mojej publikacji zjawił się Rzeszów, którego zacnie wsparły Kielce. Co prawda, owe środowiska były raczej skromnie reprezentowane (ale z jaką klasą :) Później przedstawiłem grupę bydgoską (chociaż powinna być pierwsza). Wreszcie nadeszła pora na Warszawę (przecież stolica polskiego komiksu była w innym mieście :)

Komiks Forum - Warszawa w Łodzi (grudzień 1996)
- prezentacja twórców ze środowiska stołecznego

Warszawę od zawsze charakteryzowało bardzo płynne środowisko, w każdej domenie kultury. Stolica Polski nieustannie przyciągała ludzi „z prowincji”, poszukujących dla siebie w nowym otoczeniu lepszych perspektyw zawodowych oraz życiowych. Różne grupy twórcze były stale wzbogacane „emigrantami” z całego kraju, a nawet zza granicy. Nic więc dziwnego, że przez pewien okres „chałturzyli” w stolicy niemal wszyscy członkowie łódzkiego Conturu. Ale tylko najlepsi nadal tam zostali ;) Lecz Warszawa miała również komiksowych tubylców :) Jednak nie zdołali oni wcześniej w swoim mieście pokazać własnego dorobku twórczego razem na wystawie. W jednej galerii. Pod wspólnym szyldem :(

Prezentacja warszawskiego środowiska twórców komiksu udała się dopiero dzięki mnie :) W tamtych latach organizowałem co roku w Łódzkim Domu Kultury wiele imprez cyklicznych. Jedną z nich była Gwiazdka z Komiksem. W grudniu 1996roku, podczas takiego eventu, przygotowałem wystawę Warszawiaków :) Opinie o ekspozycji zamieszczone w ówczesnych mediach, dotyczące prezentowanych prac, były różne. Niektórzy zarzucali wystawie brak nowych dzieł stołecznych artystów. Aczkolwiek nigdy nie miałem zbyt dużego wpływu na dobór komiksów przeznaczonych do prezentacji (jak zresztą inni organizatorzy eventów). Odkąd pamiętam, była to zawsze, wyłącznie domena autorów. W mojej opinii, przedstawienie stołecznego środowiska twórców historii obrazkowych wypadło pozytywnie. Zważywszy na spartańskie warunki oferowane przez eŁDeK oraz znikome środki przeznaczone na powstanie ekspozycji. Dzięki tej wystawie miłośnicy komiksów mogli wreszcie poznać dorobek młodych autorów z Warszawy (wtedy jeszcze niezbyt dobrze znanych). Natomiast, domorosłych krytyków raczej nikt nie był w stanie nigdy zadowolić :(

Oczywiście nie mogłem liczyć ze strony eŁDeKu na wydrukowanie katalogu wystawy. Dlatego, kolejny Komiks Forum musiał po części pełnić również taką funkcję. Lecz katalogiem ekspozycji nigdy nie był (nawet w początkowym założeniu). Najpierw zamierzałem w publikacji pokazać jedynie prace artystów. Pomysł uzupełniłem później projektem wystawy. Dopiero, kiedy pojawiła się taka możliwość :) Antologia tradycyjnie zajęła się prezentacją osób ze środowiska twórczego :) Tym razem w publikacji nie było żadnego wstępu, ani opisu stołecznej ekipy. Ponieważ nie miał go kto zrobić. Ja nie znałem zbyt dobrze wszystkich autorów. Natomiast Warszawiacy nie kwapili się zbytnio do przedstawienia własnego otoczenia twórców. Udało mi się otrzymać od nich jedynie biogramy :(

Komiks Forum - Warszawa w Łodzi otwierają prace Krzysztofa Gawronkiewicza. Bez wątpienia, wyjątkowo zdolnego oraz niezwykle płodnego twórcy stołecznego środowiska. Jego komiksy zawsze charakteryzowały się olbrzymią różnorodnością stylów rysunku. Dlatego w antologii postanowiłem zademonstrować szerokie spektrum graficznych możliwości Krzysztofa. Prezentację prac autora rozpoczyna fragment komiksu „Burza”, tworzonego do scenariusza Macieja Parowskiego. Legendarnej historii alternatywnej, umieszczonej w czasie, kiedy obecnej rzeczywistości groziło widmo II Wojny Światowej. Chyba owa ciekawa opowieść graficzna nie została do tej pory ukończona :( Kolejny komiks, oniryczny epizod „Ostlandia”, został stworzony techniką przypominającą drzeworyt. Przygoda ze świata Mikropolis: „Na południe” powstała na podstawie scenariusza Dennisa Wojdy. Kilka dodatkowych pasków gazetowych opowiada również o tej poetyckiej, ale nieco groteskowej krainie. W publikacji znalazł jeszcze miejsce, nagrodzony w konkursie konwentowym, fantastyczny „Kinoman”. Perfekcyjnie narysowany według pomysłu Grzegorza Janusza. Następnym autorem, którego prace umieściłem w Komiks Forum, jest Piotr Kowalski. Galerię komiksów tego twórcy inicjuje filozoficzna przypowieść „Tomcio”. Historia ta w osobliwy sposób porusza temat tolerancji. Na kolejnych stronach pojawia się niesamowity, „niemy” horror „Dziura”. Opisuje on spotkanie grupy nurków z dziwną anomalią natury. Następna jest multiplikacja różnych, jednak powiązanych ze sobą kadrów. To fragment pracy „Przemytnicy”. Sąsiedni „Punkt Zwrotny”, to również element dłuższej opowieści science fiction... Dalsze strony antologii zajmują komiksy Tomasza Leśniaka. Ponura nowela science fiction: „Exterminator” jest brawurowym pokazem jego umiejętności narracyjnych. „Fortepian Fryderyka”, narysowany do scenariusza Tomasza Lisa, to filozoficzna, a jednocześnie zabawna impresja o sensie życia. Naturalnie w publikacji nie mogło zabraknąć jednej z „Przygód Jerzego” jeża (części siódmej). Stworzonej według pomysłu Rafała Skarżyckiego. Następnym Warszawiakiem (z wyboru ;) jest Marek Adamik. Jego twórczość reprezentuje niesamowicie wycyzelowana, fantastyczna historia bez słów: „Pierwszy kontakt”, z cyklu: „Opowieści z Różanego Świata”. Undergroundowy komiks „Na Ziemi” jest przejawem talentu Dennisa Wojdy. Kolejnego, artystycznego importu stolicy :) Prezentację warszawskiego środowiska twórców komiksów zamykają ilustrowane przypowieści Tomasza Niewiadomskiego. Short, według pomysłu Grzegorza Janusza: „Poza celującym i niedostatecznym” oraz nieopisana fantazja: „Świat nr. X-96”... Przedostatnią stronę antologii wypełniają reklamy: Komiks Forum, łódzkiego sklepu Komiksland oraz magazynu Czas Komiksu. Warszawską edycję publikacji wieńczy fantasmagoryczny rysunek Marka Adamika. Ze spisem treści sąsiaduje jeszcze genialna grafika (powiększony kadr) Piotra Kowalskiego. Zaś ilustrując okładkę, wykorzystałem duży obrazek z komiksu Krzysztofa Gawronkiewicza: „Kinoman”.

Antologia miała premierę w trakcie Gwiazdki z Komiksem. Zdawałem sobie wtedy sprawę, że było to posunięcie niezbyt fortunne. Ponieważ grudniowy event był zawsze dość kameralnym spotkaniem. Zazwyczaj gromadził niewielką liczbę gości. A zatem, możliwość zacnej dystrybucji nowego wydawnictwa nie należała do najlepszych :( Jednak zobowiązanie stanowiła dla mnie wystawa stołecznego środowiska. Nie mogłem jej przygotować w eŁDeKu podczas jesiennego konwentu, ani w czasie majowych Targów Komiksu :(

Rzecz jasna, w trakcie przedświątecznej imprezy sprzedałem niewiele egzemplarzy nowej antologii. Znacznie poniżej „konwentowej normy” :( Ale w tym samym czasie pojawiła się dla mnie pewna nadzieja, związana ze współpracą z „firmą” Gamex (kiedyś napiszę o tym więcej). Mianowicie, dzięki nominalnej reprezentacji mojego wydawnictwa, przez podmiot gospodarczy Mirosława Kuźniaka, Komiks Forum mógł wreszcie trafić do oficjalnego obiegu :) Niedzielny przedsiębiorca zgodził się obsługiwać „księgowo” moje wydawnictwo. Oczywiście, nie za darmo :( Lecz naturalnie, był to z jego strony wyraz dobrej woli oraz szacunku dla mojej osoby. Albowiem zyski z owej działalności zapowiadały się raczej mizernie. Natomiast prestiż, wynikający z „prowadzenia” oficyny komiksowej, był dla małej, jednoosobowej firmy już znaczący. Poza tym, nie obeznany wcześniej z tematem komiksu „wydawca” otwierał właśnie specjalistyczny sklep komiksowy :) Tymczasem ja, dzięki możliwości „firmowania” mojej antologii, mogłem wreszcie sprzedawać Komiks Forum do księgarni w całym kraju. A nawet wzbogacić ofertę niektórych hurtowni księgarskich. Niestety, współpraca z Mirosławem nie wyglądała z mojej strony zbyt różowo. Komiksy naturalnie wędrowały w świat. Czasami nawet w znacznych ilościach. Cieszyło mnie to bardzo zważywszy, że publikacji nie tworzyłem dla własnej satysfakcji, ale dla miłośników literatury obrazkowej w całym kraju :) Lecz pieniądze za sprzedane egzemplarze otrzymywałem nieliczne. Jeśli w ogóle :( Jest to niewątpliwie temat na osobny wpis...

Tymczasem niezawodne AQQ nadal doskonale pełniło zamierzoną rolę, deprecjonowania mojej publikacji :( Chociaż poznańskiemu magazynowi sprawiało to niezmierną trudność. Ponieważ w Komiks Forum zawsze prezentowałem naprawdę dobre prace. Nic więc dziwnego, że zdesperowani redaktorzy, pragnąc zniechęcić czytelników do kolejnego wydawnictwa, musieli czasami używać paradoksalnych argumentów. Na przykład, „recenzja” nowej antologii zaczynała się od słów: „Trochę to dziwne gdy pismo komiksowe staje się katalogiem wystawy, w dodatku prezentując komiksy, których połowa została już pokazana w innych pismach”. Trochę to dziwne, gdy antologia komiksowa nie może być jednocześnie katalogiem wystawy ;) Specjalnie nie użyłem słowa pismo. Ponieważ moja publikacja nigdy nie miała być wydawnictwem periodycznym. Świadczył o tym chociażby numer ISBN, nadawany wyłącznie jednostkowym publikacjom. Nigdy też nie zarzekałem się, że w Komiks Forum będę pokazywał wyłącznie premierowe prace. Wręcz przeciwnie. Wielokrotnie powtarzałem, iż chętnie opublikuję dobre komiksy, które wcześniej ukazały się w innych miejscach. Recenzent AQQ doskonale wiedział o tych faktach. Jednak zupełnie mu to nie przeszkadzało, aby nadal bezmyślnie czepiać się mojego wydawnictwa :( Kilka lat później, potężny Egmont wydał ekskluzywny album: „Komiks - antologia komiksu polskiego”. Nie byłem specjalnie zdziwiony, gdy zobaczyłem ile pokazanych (w owej publikacji) historii obrazkowych pojawiło się wcześniej w Komiks Forum. Natomiast nieudolny recenzent Łukasz Zandecki zapewne sądził, że duże wydawnictwo popełniło kolejną „zbrodnię” ;) Łukasz, w swoim tekście, napisał dalej: „Pozostała trójka rysowników (Adamik, Wojda, Niewiadomski) raczej nie ma czym dorównać kolegom. Mam wrażenie jakby ich rysunki były obecne (...) w charakterze zapchajdziury...” To oczywiście jest czysta herezja. Ponieważ rzetelna prezentacja dowolnego tematu wymaga przedstawienia wszystkich jego elementów. Poza tym, każdy twórca ma prawo do własnej, indywidualnej wizji opisywanej rzeczywistości oraz sposobu, w jaki ten obraz przedstawia. Natomiast problem, w wyniku którego autorowi „recenzji” nie podoba się styl pracy, albo historie różnych artystów (być może ich nie rozumie), chyba nie powinien wpływać na osąd obiektywnego dziennikarza :( Na pewno nie jest to powód, aby negować całą publikację! :( Zresztą zasady funkcjonowania w środowisku tego osobnika były zawsze sterowane dziwnymi prerogatywami. Pozwolę sobie tutaj przypomnieć jego zachowanie po zakupie na aukcji oryginalnej grafiki, podczas Stulecia Komiksu... Zandecki, pod koniec epoki fotografii analogowej, był „nadwornym” zdjęciorobem AQQ. Lecz również fotki robił metodą stosowaną raczej przez paparazzi, niźli poważnych fotografów. Przypominam sobie jedno z moich zdjęć, które dziwnym trafem obiegło niemal cały światek komiksowy (w różnych wersjach ;) Zostało ono zrobione przez Łukasza wieczorem, w barze, po zakończeniu jednego z Krakowskich Spotkań Komiksowych. Kiedy „topiłem” w piwie smutki, wynikłe ze słabej sprzedaży moich komiksów. Wtedy „fotograf” Zandecki namówił Pioruna, żeby mnie zawołał. Gdy odwróciłem się do kolegi, paparazzi nagle zrobił mi fotkę (?!) Chyba nie było to odpowiednie miejsce, czas, ani sytuacja, na wykonanie poważnego ujęcia?

Kiedy na ubogim, rodzimym rynku zaczęło pojawiać się coraz więcej innych, niezależnych, zdecydowanie gorzej wydanych oraz obiektywnie słabszych publikacji, recenzenci AQQ przeważnie traktowali je nad wyraz łagodnie. Wiadomo, nie stanowiły one żadnej konkurencji dla poznańskiego pisma. Jaką niewątpliwie było Komiks Forum (przynajmniej pod względem prezentowanych historii obrazkowych). Być może wyjątkowy stosunek redaktorów do mojej antologii wynikał również z faktu, iż nigdy w periodyku nie opłaciłem reklamy? Nie posmarujesz, nie pojedziesz... :( Sytuacja była nieco zabawna, ale jednocześnie bardzo smutna. Zapewne jestem niepoprawnym idealistą. Lecz zawsze myślałem, że wobec tak wątłej kondycji dziewiątej sztuki w naszym kraju oraz wyjątkowo słabym (w tamtym czasie) rynku komiksowym, każda niezależna inicjatywa wydawnicza winna być wspierana przez całe środowisko. Tymczasem nieliczni, miast pomagać w promowaniu nowych tytułów, żerowali jeszcze na słabości innych :( Co prawda, działanie takie jest zgodne z prawami natury, ale czy moralnie uzasadnione? Zapewne wskutek ciągłego deprecjonowania mojej inicjatywy wydawniczej, niektórzy ludzie ze środowiska zniechęcili się do Komiks Forum. Nie wspominam o tym, aby po latach odgrywać się na niewątpliwie zasłużonych działaczach z komiksowego getta. Ale żeby przypomnieć, jak to z polskim komiksem się działo w połowie lat .90 ubiegłego wieku. I dlaczego rodzima dziewiąta sztuka miała w tamtym czasie olbrzymie trudności z rozwojem.

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego
Studio Komiks Polski
- komiksy bydgoskiej grupy Studio Komiks Polski
100lat Komiksu
- katalog konkursu komiksowego (luty 1996)
Świat Komiksu
- moja alternatywa publicystyczna :)
Warszawa w Łodzi
- prezentacja komiksów ze stołecznego środowiska autorów
Komiksland
- pierwszy w Polsce sklep komiksowy z prawdziwego zdarzenia

stycznia 15, 2025

Świat Komiksu

Być może wielu miłośników komiksu w naszym kraju kojarzy ten tytuł z magazynem Egmontu. Ale Witek był pierwszy (znowu! :) Niewykluczone, że nazwa mojej gazety tak spodobała się Tomkowi Kołodziejczakowi, że zabrał ją dla siebie ;) Tego tytułu nie zaklepałem w sądzie, jak to zrobiłem onegdaj w przypadku „Świata Gier”, więc redaktor dużego wydawnictwa miał prawo skorzystać z okazji. Mój wybór nazwy gazety wydaje się oczywisty, jeśli chciałem dzielić się z czytelnikami materiałami spoza naszego grajdołu. Zapewne podobnie myślał Tomek ;)

Świat Komiksu (październik 1995 - lipiec 1996) - moja gazeta komiksowa :)

Świat Komiksu powstał w odpowiedzi na monopol branżowych wieści dzierżony od początku nowej polskiej epoki komiksowej przez magazyn AQQ z Poznania. Informacje w nim zawarte były zazwyczaj odległej świeżości, ponieważ czasopismo ukazywało się niezbyt regularnie (jedynie dwa razy do roku). Poza tym, nie wszystkie materiały zamieszczone na łamach AQQ były całkowicie rzetelne. Dość często więc zdarzały się sprostowania :( Niektóre problematyczne teksty wytwarzały czasami niepotrzebny ferment w środowisku. Podobny raczej do efektów tworzonych przez prasę bulwarową, niż poważne periodyki popularno-naukowe. Łamy AQQ na pewno nie przypominały pism oferujących czytelnikom informacje oraz oczekiwaną rozrywkę :( Do legendy przeszły polemiki toczone „latami” przez działaczy z odległych dzielnic. Sam brałem w jednej takiej udział, zyskując niesprawiedliwie miano „pieniacza”. Choć zależało mi jedynie na wyjaśnieniu kłamliwych opinii :( Obecnie, w dobie Internetu analogiczne spory rozwiązywane są w godzinę. Po której dyskutanci raczej zapominają o problemie. Ale wtedy, były inne czasy :( Choć pozostałe teksty publicystyczne w poznańskim magazynie były raczej ciekawe, to kiepska jakość poligrafii oraz dość amatorskie opracowanie materiału dopełniały fatalny obraz całości... Postanowiłem temu zaradzić redagując własną, bardziej solidną gazetę. W mieście Łodzi. Stolicy polskiego komiksu :)

Pierwsza konwentowa inicjatywa prasowa należała do Witka Tkaczyka (późniejszego redaktora AQQ). Wykonał on w 1991roku, na łódzką imprezę, jedno-kartkowy biuletyn (w formacie A4) w języku angielskim: Comics News Service from Poland. Nie było tam ilustracji, a jedynie „morze” tekstu (przyznam, że owej kartki nie czytałem ;) Moja gazeta była inna. Bogato zdobiona grafikami, głównie z komiksów zagranicznych. Ale redagowana w języku Słowian znad Wisły :) Posiadała tylko osiem stron w formacie A4 i powielana była na ksero w Łódzkim Domu Kultury, w nakładzie 100-200 egzemplarzy (dokładnie nie pamiętam).

W odróżnieniu od dużo późniejszej „prasy” konwentowej, Świat Komiksu redagowany był przeze mnie od początku na komputerze. Dzięki temu miałem możliwość zamieszczać w gazecie niezłej jakości skany grafik. Chociaż w wyniku kserodruku jakość ilustracji znacznie się pogarszała. Mimo, że starałem się rozwiązać ten problem bardziej, niż redaktorzy AQQ ;) Ale nadal, w tamtym czasie, była to najlepiej pod względem graficznym przygotowana publikacja prasowa. Merytorycznie również nie oddawałem pola konkurencji. Pomimo niezwykle skromnej objętości, w mojej gazecie było sporo różnorodnych informacji. Od drugiego numeru zamieszczałem w niej również mój spis komiksów do sprzedania (na ostatnich stronach). Był to dla mnie jedyny zysk z całego prasowego przedsięwzięcia :(

W moim zamierzeniu gazeta miała nieco przybliżyć rodzimym miłośnikom komiksu światowy dorobek literatury obrazkowej. Oprócz nieśmiałych tekstów własnych oraz „wyżebranych” z trudem od znajomych, zamieszczałem w niej dobrze ilustrowane recenzje wybranych, najlepszych komiksów zagranicznych (jeden obraz, to tysiąc słów :) Na łamach mojego Świata Komiksu znalazły się również przedruki tekstów o komiksie z prasy lokalnej, informacje ze środowiska oraz skromne anonse publikacji z kraju i ze świata. Zabawne, ale podobne wiadomości zamieszczało AQQ. Jednak ich „recenzje” nie były wzbogacone grafiką okładki omawianego tytułu. Dopiero po premierze Świata Komiksu to się zmieniło ;)

Moja gazeta miała być alternatywnym źródłem wiedzy z komiksowego światka. Bardzo cennym dla miłośników historii obrazkowych w czasach sprzed Internetu. Jednak nie mogłem redagować jej samotnie :( W poszukiwaniu odpowiedniej treści oraz tłumaczeniach z języka francuskiego pomagał mi wydatnie Andrzej Kudzin. Olbrzymi pasjonat komiksu europejskiego. Młody rysownik, Krzysio Ostrowski tłumaczył wieści zagraniczne oraz recenzje z języka angielskiego. Lecz posługiwał się ciekawym, rodzimym dialektem, więc musiałem korygować jego teksty ;) Swoje materiały użyczali mi także Jurek Szyłak oraz Wojtek Birek. Jedyni, znani mi w tamtym czasie, publicyści komiksowi dysponujący potężną wiedzą z zakresu dziewiątej sztuki. Resztę robiłem sam :)

Pierwszy numer Świata Komiksu ukazał się na Ogólnopolskim Konwencie Twórców Komiksu w październiku 1995roku. Zawierał on zaproszenie na łódzką imprezę oraz godzinowy wykaz towarzyszących jej atrakcji. Był pierwowzorem obecnego programu festiwalowego. Lecz teksty w nim zawarte (mimo jakości kserokopii) były bardziej czytelne ;) Dalej był mój felieton o poprzednich edycjach konwentu oraz garść informacji z rodzimego światka komiksowego. Na kolejnych stronach pojawiły się: fragment książki Jurka Szyłaka „Słynni bohaterowie komiksu”, a także prezentacje komiksów „the Crow” i „Melting Pot”. Materiał wieńczyły anonse nowości wydawniczych z kraju i ze świata. Ostatnią stronę przeznaczyłem na reklamę. Znalazła się tam informacja o komiksowym stoisku w sklepie Mirosława Kuźniaka (firma Gamex). Anons o nowej antologii komiksu polskiego wydawanej przez Waldka Jeziorskiego (jeszcze bez nazwy). A także zaproszenie na Giełdę Komiksów, którą organizowałem co tydzień (w niedzielę) przy łódzkiej giełdzie komputerowej.

Kolejny numer mojej gazety przygotowałem w lutym następnego roku, na organizowane przeze mnie w eŁDeKu 100lat Komiksu. Publikację otwierał okolicznościowy tekst Wojtka Birka „Stulecie Komiksu” oraz tradycyjnie, program nowej imprezy. Na kolejnej stronie znalazł się felieton Andrzeja Kudzina o łódzkim konwencie komiksowym i apel redaktora, proszący o przysyłanie materiałów przez czytelników gazety. Dalej była pierwsza prasówka. Tekst Witka Tkaczyka „Szósta odsłona” o konwencie, opublikowany wcześniej w Głosie Wielkopolskim. Oraz felieton z Expressu Ilustrowanego autorstwa Małgorzaty Jankowskiej „Kolorowy świat komiksu” opisujący perypetie Kudzina podczas tworzenia własnej kolekcji. Tym razem galerię wypełniała w całości prezentacja komiksu „Meltdown”. Część publicystyczną gazety zamykał opis nowości wydawniczych. A ostatnie strony zajął mój spis komiksów :)

Ostatni numer Świata Komiksu pojawił się w lipcu 1996roku, przed kolejnym konwentem komiksowym. Otwierał go dramatyczny wstęp redaktora „Komu potrzebna gazeta?” o sensie kontynuowania pracy nad publikacją, skoro nie znajduje ona żadnego odzewu wśród czytelników. Pojawił się też regulamin najbliższego konkursu komiksowego. Przegląd prasy zdominował obszerny artykuł Wojciecha M. Chudzińskiego i Tadeusza Oszubskiego „Polski komiks przy nadziei”, który ukazał się w Ekspresie Rozmaitości. Była to relacja ze Stulecia Komiksu. Kolejnym przedrukiem był tekst Pawła Dunina Wąsowicza „I Tytus został gangsterem...” opisujący fenomen komiksu Henryka Jerzego Chmielewskiego. Strony galerii zajęło przedstawienie opowieści graficznej „Marvels”. Publikację zamykały anonse nowości wydawniczych oraz spis moich komiksów do sprzedania.

Po roku postanowiłem odpuścić sobie wydawanie gazety. Miałem po prostu dość „żebrania” o materiały (nigdy nie lubiłem prosić się o cokolwiek). A sam byłem za słaby, żeby wypełnić publikację literacką treścią. Nie byłem „człowiekiem pióra”. Pod tym względem AQQ miało o wiele zdolniejszych redaktorów ;) Kiedy więc zabrakło pomocników, nikt też nie kwapił się żeby zamieścić reklamę, a czytelnicy nie dawali żadnego znaku życia, postanowiłem zamknąć pismo. Egmont na tym skorzystał ;)

Moja gazeta była niewątpliwie pierwowzorem, znanej obecnie z łódzkich eventów komiksowych, eMeFKa News. Jednak różniła się od niej bardziej poważnym, klasycznym podejściem do realizacji. Znacznie odmiennym od „artystycznego chaosu”, który dominuje podczas składu współczesnej festiwalowej prasy. Informacji jest tam niewiele. W dodatku podawane są one w bardzo nieczytelny sposób. Natomiast ilustracje zamieszczane na łamach gazetki przeważnie są brzydkie. Żeby nie powiedzieć „wys...e z palca” :( Być może, dla redaktorów przygotowanie cienkiego periodyku (tylko 4strony) jest zabawą. Lecz dla mnie eMeFKa, to kosztowna, mierna próba ukrycia stosunku obecnych orgów do łódzkiej imprezy oraz jawna kpina z czytelników, miłośników komiksu :(

Kiedy upadł mój Świat Komiksu entuzjastom literatury obrazkowej nadal była potrzebna informacja o współczesnym komiksie światowym. W tamtym czasie taka wiedza była niedostępna dla zwykłych czytelników. Zdawkowe wiadomości pojawiały się okazjonalnie w Fantastyce i oczywiście AQQ. Ale były one zazwyczaj mocno przeterminowane :( Tymczasem nieliczna grupa zapaleńców, do której również ja należałem, wypracowała sobie dostęp do obrazkowych nowości z różnych źródeł. Kiedyś napiszę o tym jeszcze... Niestety, kolorowe albumy dostępne były wyłącznie po cenach bardzo rynkowych, których nigdy nie akceptowali pospolici zjadacze polskiego chleba :( Lecz pasja wymaga ofiar. Aby wzbogacić swoją kolekcję często jeździłem na zakupy do Berlina. Nowe zeszyty sprowadzałem również ze Stanów (poważne nowele graficzne nawet dla mnie były za drogie). Jednak żeby uzyskać środki na kolejne pozycje musiałem część egzemplarzy sprzedawać. W tym celu, od lat .80 zacząłem tworzyć listę tytułów, które mogłem odstąpić innym miłośnikom komiksów. Ale jak miałem zachęcić do kupna jakiegoś ilustrowanego wydawnictwa osoby, które o współczesnym komiksie nie miały bladego pojęcia? Nie znały tytułów nowych, popularnych serii, a tym bardziej ich autorów :(

Aby przybliżyć nieco czytelnikom nowele obrazkowe zza wielkiej wody powstała moja kolejna publikacja, zeszyt pd nazwą Komiks na Świecie. Zrezygnowałem w nim z publicystyki (bo chyba nikt „normalny” wtedy jej nie nie czytał ;) Starzy „wyjadacze” wiedzieli przecież o komiksach wszystko. Natomiast młodzi entuzjaści woleli sekwencyjne obrazki, miast suchych tekstów :( Kosztem rozmiaru strony zwiększyłem wielkość wydawnictwa. W ten sposób powstał wyłącznie ilustrowany zeszyt w formacie A5 oraz objętości, aż 32stron :) Zawierał on pojedyncze plansze różnych komiksów, pierwotnie kolorowych, ale komputerowo przetworzonych do odcieni szarości (żeby grafiki mogły być dobrze powielone na ksero). Odpowiednie przygotowanie matrycy do druku nigdy nie spędzało snu z powiek wielu ówczesnym redaktorom ksero-publikacji :( Dzięki Komiksowi na Świecie wielu rodzimych czytelników historii obrazkowych (a raczej oglądaczy ;) po raz pierwszy poznało takie serie jak: Darkness, Dirty Pair, Hellboy, Sin City, Spawn, Wild CATS, czy Witchblade... oraz mistrzów amerykańskiego komiksu jak: Marc Silvestri, Adam Warren, Keith Giffen, Mike Mignola, Jon J. Muth, Kent Williams, Dale Keown, Frank Miller, Greg Capullo, Walter Simonson, Barry Windsor Smith, Mark Texeira, Whilce Portacio, Travis Charest, Michael Turner i jeszcze wielu innych... Zestaw ilustracji był w mojej publikacji zaiste fantastyczny :)

Komiks na Świecie (grudzień 1996) - zeszyt ilustrowany komiksami :)

Niestety, ukazał się tylko jeden numer pisemka. Już nie pamiętam dokładnie dlaczego. Być może na dalszym losie wydawnictwa zaważył ogrom pracy związany z jego odpowiednim przygotowaniem. Właściwa obróbka kolorowych grafik wymagała stosunkowo dużo zachodu. A w tamtym czasie miałem jeszcze „na głowie” mnóstwo innych zajęć... Giełdę Komiksów, organizację imprez w eŁDeKu oraz prowadzenie sklepu :( Mój Komiks na Świecie pojawił się przy okazji otwarcia Komikslandu. Pierwszego w Polsce sklepu komiksowego z prawdziwego zdarzenia. Napiszę o nim jeszcze :)

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego
Studio Komiks Polski
- komiksy bydgoskiej grupy Studio Komiks Polski
100lat Komiksu
- katalog konkursu komiksowego (luty 1996)
Świat Komiksu
- moja alternatywa publicystyczna :)
Warszawa w Łodzi
- prezentacja komiksów ze stołecznego środowiska autorów