listopada 06, 2024

Wystawy...

Największą wystawą w historii łódzkiego festiwalu komiksu była zapewne „Sztuka DC. Świt superbohaterów”. Być może niektórzy miłośnicy komiksu myślą, że została ona opracowana przez orgów z dyrektoriatu. Nic bardziej mylnego. Oczywiście pracownicy EC1 - miasta kultury chętnie by się pod inicjatywą podpisali. Tak jak to wcześniej czynili z pozostałymi eventami, pod szyldem Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gry. Niestety, wystawa o której mowa, celebrująca osiemdziesięcioletni dorobek wydawnictwa DC Comics, została stworzona przez Warner Bros. i paryskie muzeum Art Ludique - Le Musée. Stanowiła raczej element promocji wytwórni Warner, niż byłej elektrociepłowni łódzkiej, która stała się „miastem kultury”. A przynajmniej pragnęła takim zostać :(

wystawa TRiA w EC1 (jesień 2017). Radowały się dzieci, więc musieli też dorosli :)

Do organizacji Strefy Targowej festiwalu, dyrektoriat potrzebował mnie. Natomiast do przygotowania Sympozjum Komiksologicznego wykorzystywał Krzyśka Skrzypczyka. Zwykłe, festiwalowe wystawy opracowywał dla orgów Wojtek Łowicki. Żaden z nas nigdy nie był na etacie Łódzkiego Domu Kultury, ani Muzeum Literatury w Łodzi, ani tym bardziej EC1 - miasta kultury. Festiwalowy dyrektoriat zawsze wyręczał się pracą oraz zaangażowaniem innych osób. Żeby zbytnio się nie zmęczyć. Albo nie ubrudzić sobie rączek :( Po co więc mieli płacić, przez cały czas, obcym ludziom, skoro wykorzystywali ich tylko raz w roku. Jedynie „troszeczkę” ;)

Najważniejszą ekspozycją każdego konwentu była oczywiście wystawa prac uczestników konkursu komiksowego. Organizowano ją co roku w eŁDeKu, dopóki Mamut jej nie zlikwidował swoimi decyzjami. Urządzenie sporej ekspozycji wymagało dużego zaangażowania ze strony orgów. Prace przysłane na konkurs należało odpowiednio przygotować. Następnie, posegregowane i opisane umieszczano w ramach, bądź w nieśmiertelnych, zabójczych stelażach. Była to dość żmudna robota, ale należało ją „odbębnić”, ponieważ wystawa konkursowa stanowiła flagowy element festiwalu. Pracę tę zawsze wykonywali wolontariusze. Czasami „znajomi królika”, ale częściej tacy „z ulicy”. Jednak chwilę świetności wystawa przeżywała tylko w dniach konwentu. Po imprezie raczej świeciła pustką. Natomiast nadal generowała koszty. Należało bowiem zatrudnić „babcię wystawową”, która sprzedawała bilety oraz pilnowała, aby nikt nie „zajumał” arcydzieł z ekspozycji. Bilety wstępu były śmiesznie tanie. Lecz mimo to, niektórzy zwiedzający rezygnowali z możliwości podziwiania rodzimej sztuki komiksowej :( Tymczasem koszt wynajęcia babci, według stawek eŁDeKu, był nie do pogardzenia. Pieniądze na pewno nie pochodziły z biletów wstępu. Gdyż tych starczyłyby jedynie na piffo i paczkę dropsów ;) Żadna szanująca się babcia nie zgodziłaby się na tak marne honorarium. Wiem to wszystko, ponieważ sam kiedyś (przez moment) byłem wystawową babcią :) Gdy oryginalna zachorzała... Ja też wkrótce się „rozłożyłem”. Albowiem w galerii zawsze było zimno, smutno i nudno. Nic więc dziwnego, że wystawowe babcie tak szybko schodziły z tego świata :(

Pozostałe wystawy towarzyszące łódzkiej imprezie bywały różne. Lecz przenigdy nie powstawały z inicjatywy dyrektoriatu. Zazwyczaj temat ekspozycji oraz prezentowane materiały dostarczały wyłącznie podmioty zewnętrzne. Czasami były to instytucje pragnące uzasadnić w trwały, wizualny sposób sens swojego istnienia. Innym razem wydawnictwa, które zamierzały lepiej wypromować aktualną inicjatywę, albo przypomnieć historię. Niekiedy motorem działań wystawienniczych byli sami artyści lub ich przedstawiciele. Niestety, nie mogłem odwiedzić większości ekspozycji, więc byłoby dziwne gdybym je oceniał. Przeważnie, w trakcie imprezy, byłem przecież zajęty strefą targową. Natomiast po evencie, przez tydzień lub kilka, zawsze odchorowywałem wysiłek związany z przygotowaniem festiwalu :(

Przypominam sobie jedną wystawę, a raczej ekspozycję, której byłem współtwórcą. Mianowicie, festiwalowym orgom udało się (po wielu latach) wyżebrać u sponsorów wizytę Simona Bisleya na konwencie. Autora komiksów bardzo cenionego przez rodzimych twórców. Mamut również należał do grona fanów artysty, postanowił więc zorganizować specjalną wystawę. Simon oczywiście się zgodził. Przesłał nawet materiały w wersji cyfrowej, bowiem nie miał już dostępu do oryginałów (podobno wcześniej je sprzedał). Jednak grafiki mistrza były w kiepskiej rozdzielczości ekranowej (1000x700pixeli), wiec na wydruki raczej się nie nadawały. Wobec tego, dalszy los ekspozycji stanął pod znakiem zapytania. Na szczęście uratowałem sytuację. Eksponowane grafiki powstały z moich materiałów cyfrowych za zgodą autora. Jednak, z powodu opóźnienia, wystawa już nie znalazła miejsca w galerii. Prezentowana była w „zaprzyjaźnionym” bistro nieopodal eŁDeKu i pojawiła się w programie festiwalu. W trakcie przygotowania materiału na ekspozycję powstało trochę zdublowanych printów, które Bisley sygnował podczas konwentu. Kilka z nich wystawiłem kiedyś na Allegro, lecz nie cieszyły się dużym zainteresowaniem :( Jeśli ktoś jest chętny, poproszę info na maila ;)

Brałem też udział w pracach nad inną wystawą. Radcy Wrocławia, pretendując do miana Europejskiej Stolicy Kultury, zwrócili się o pomoc w promocji do Papcia Chmiela. Jednak leciwy artysta mógł im zaoferować jedynie maskotkę Tytusa, która doskonale wypełniła PR-owe założenia. Pluszowa małpa stała się ulubieńcem mieszczan. Lecz to było za mało :( Dyrektor wrocławskiego Ośrodka „Pamięć i Przyszłość” postanowił zorganizować twórcy Tytusa wystawę. Nie wiem dokładnie, jak dalej toczyły się sprawy, ale w pewnym momencie historii pojawił się w niej Mamut, który zapewne poczuł kasę związaną z realizacją prestiżowego projektu :) Wojtek Łowicki, fan twórczości Henryka Chmielewskiego, opracował założenia projektu. Natomiast wizualizację ekspozycji zwierzak zaproponował mnie. Być może dlatego, że potrafiłem z łatwością zagospodarować dowolną przestrzeń handlową lub wystawienniczą. Może akurat nie miał pod ręką innego „jelenia”. Albo po prostu, dlatego że robiłem ładne plany :)

Miejsca wystawy nie mogłem poznać, ponieważ Centrum Historii Zajezdnia nadal było remontowane. Otrzymałem tylko rysunek techniczny części hali, w której miała pojawić się ekspozycja. Pomysły Wojtka były znacznie rozbudowane. Potrzebowały wielu małych lokacji, o zróżnicowanej aranżacji, aby odtworzyć klimat odmiennych scenerii z komiksu. Natomiast oferowane pomieszczenie, mimo że dość duże, nie zapewniało możliwości realizacji wszystkich zamierzeń. Poza tym, wystawa miała w przyszłości odwiedzać inne miasta, powinna więc być łatwo rozbieralna :) Do zbudowania rozmaitych światów zdecydowałem się użyć elementów typowej zabudowy targowej. Konstrukcja posiadała standardowe rozmiary (takie same w różnych miastach ;) Była estetyczna i łatwa do aranżacji dowolnej przestrzeni. Ściany budowli można było szybko zmontować i zdemontować. Projekt fragmentu ekspozycji opracowałem w AutoCADzie, a gotowe wizualizacje z moim komentarzem, wysłałem Mamutowi. Kiedyś grafiki umieściłem na blogu. Można je zobaczyć tutaj: Świat Tytusa, Romka i A'Tomka

Wojtkowi moje propozycje spodobały się. Zwierzakowi również, bo zaproponował mi wycieczkę do Wrocławia, na spotkanie ze zleceniodawcą. Po drodze chłopaki rozmawiali o wycenie projektu. Początkowa sugestia Mamuta była dla mnie szokująca. Mimo to, pod koniec podróży, cena przygotowania wystawy wzrosła niemal dwukrotnie :( Według mnie, kwota była ogromna. Ale co ja tam mogłem wiedzieć, o kosztach niezbędnych do opracowania prestiżowej ekspozycji? Działaczom z Wrocławia moja wizualizacja również przypadła do gustu. Lecz nie okazywali tego zbyt wylewnie. Pewnie zaskoczyła ich cena przedsięwzięcia :) W drodze powrotnej do Łodzi zastanawiałem się. Jaka być miała moja rola w projekcie? Czy była to próba przekupstwa? Możliwość korzystania z „pańskiego stołu”, czy harówa w kieracie? Nigdy się tego nie dowiedziałem, bo wstępny projekt upadł :(

Oczywiście, za moje liczne inicjatywy wystawienniczo-ekspozycyjne podczas konwentu i festiwalu (oraz wcześniej i później), nigdy nie otrzymałem żadnej gratyfikacji. Zarówno od Sobieraja, a tym bardziej od Mamuta :( Ani jedna z instytucji, mieniąca się współorganizatorem dowolnego eventu (eŁDeK, eMeLeŁ, ECe1), nie dała mi, za włożoną pracę, nawet złamanego grosza :( Przepraszam. Podczas całodniowej wycieczki do Wrocławia Mamut zafundował mnie, oraz ekipie (cztery osoby), obiad w restauracji. Ale na pewno zrobił to z pieniędzy stowarzyszenia. Być może wstydził się pożerać w samotności ;) Zabawne, że podczas wyprawy tylko ja i chyba Wojtek byliśmy darmowymi niewolnikami. Zwierzak oraz Ewa przecież pracowali na etacie w EC1 - mieście kultury. Za swój udział w misji otrzymali więc odpowiednie diety oraz dni wolne od pracy (jakby normalnie ich brakowało :)

Na fali niezrozumiałego entuzjazmu, z własnej inicjatywy, w wirtualnym świecie zbudowałem jeszcze machiny, które służyły bohaterom komiksów Papcia Chmiela. Początkowo dość proste konstrukcje nieco rozbudowałem. Mimo, że rozmiarów rzeczywistych nie znałem, starałem się zachować odpowiednie proporcje. Rysunki również wrzuciłem na bloga. Należy je podziwiać ;) w tym miejscu: Świat Tytusa, Romka i A'Tomka - pojazdy

Jednak wystawa doszła do skutku. Dwa lata później. Stała się elementem programu festiwalu komiksu. Znalazła lokalizację w gościnnym gmachu EC1 - miasta kultury :) Lecz miała zupełnie inny charakter. Po przestrzennych lokacjach nie było nawet śladu. Fantastyczne światy, z poszczególnych ksiąg komiksu, prezentowano tylko pojedynczymi planszami powieszonymi na drutach. Pozostałe elementy scenografii, związane z różnymi przygodami Tytusa, były niezbyt liczne. Przypadkowo rozmieszczone, właściwie ginęły w całym obszarze niezbyt dużej, postindustrialnej hali maszyn byłej elektrociepłowni łódzkiej. Owa przestrzeń bardziej tworzyła klimat ekspozycji, niż prezentowane, ubogie eksponaty. Z największym pietyzmem odtworzono warsztat pracy Papcia. Natomiast na zabytkowej posadzce, wykafelkowanej technicznym wzorem z przełomu XIXwieku, stały dwa nowe obiekty: konik Rozalia i wkrętacz. Był też, wyciągnięty z cuchnącego magazynu „Magdy”, wannolot. Stworzona onegdaj chałupniczą metodą reklama firmy Tissotoys, produkującej figurki rodzimych postaci komiksowych. Oczywiście zawłaszczona przez dyrektoriat kilka lat wcześniej :) Całość dopełniała żenująca „instalacja”, znacznie powiększonej jednej z ksiąg Tytusa, rzucona bezładnie na posadzkę. W tej formie komiks był raczej trudno oglądany, a już na pewno nie doceniany. Chyba, że za wielkość :( Zdecydowanie można było odczuć na wystawie „budżetowy sznyt” organizatorów. Ale podobno dzieci bawiły się w tej przestrzeni setnie. Bowiem przygotowano dla nich liczne atrakcje. Proste i kolorowe. A skoro dzieci były zadowolone, to dorośli musieli również :(

Pół roku po łódzkiej edycji, ekspozycja pojawiła się we Wrocławiu, w pierwotnie wybranym miejscu (Centrum Historii Zajezdnia). Lecz wystawa została jeszcze bardziej okrojona. Była też w zupełnie innej, niż w moim projekcie, siermiężnej aranżacji. Zupełnie to nie przeszkadzało orgom cieszyć się w mediach, z jej fasadowej „doskonałości”. Naturalnie, z pierwotnego pomysłu Wojtka Łowickiego pozostały jedynie strzępy. Chyba nie był zadowolony :(

Tekst został napisany człowiekiem. Natomiast obrazek przemieniła SI.

Zrób sobie festiwal

Legenda o złym Witku
- wstęp do nowej historii Festiwalu Komiksu w Łodzi
Nisza w niszy
- opowieść o miejscu bardzo przyjaznym organizatorom
Milczenie owiec (a raczej baranów)
- historia pewnego, tajemniczego spotkania
W krainie ślepców...
- poznajemy skład pierwszego dyrektoriatu
Komiksowa agencja wycieczkowa
- ciekawe podróże dyrektoriatu na sam kraniec świata
Wystarczy być...
- co należy robić, aby trwać na cieplutkim stołku
Wystawy...
- przeróżne wystawy oraz ekspozycje z festiwalem związane
Vox populi
- głos ludu stowarzyszonego oraz obcego