listopada 13, 2024

Naznaczony Mrokiem

Jesienią 1995roku mógł wreszcie ukazać się legendarny komiks Wojtka Birka „Naznaczony Mrokiem”. Kibicowałem projektowi niemal przez całe dziesięć lat jego realizacji. Obserwowałem ambitne zmagania autora z komiksową materią utworu, ponieważ Wojtek przez jakiś czas mieszkał w Łodzi. Zaledwie pół kilometra ode mnie, więc byłem częstym gościem w jego domu :) Cała dekada, to raczej dość długi okres potrzebny na realizację niemal trzydziestostronicowej opowieści graficznej. Żartowałem wtedy, że Birek tworzy „komiks życia” ;) Lecz poważny, ponadczasowy temat wymagał odpowiedniego potraktowania przez autora. W rezultacie długiej, często mozolnej pracy powstało niesamowite dzieło. Nie sposób w kilku słowach opisać pełnej złożoności utworu, dlatego lepiej doświadczyć legendy osobiście. Miałem ogromną przyjemność oraz wielką satysfakcję, kiedy zaprezentowałem ów komiks czytelnikom antologii :)

trzeci Komiks Forum - Naznaczony Mrokiem (jesień 1995)

Może to wydawać się dziwnym, ale swoją cegiełkę do powstania tego wydawnictwa dołożył Mamut :) Mianowicie, pomógł mi uzyskać bezpłatny dostęp do skanera, na którym skopiowałem prace Wojtka. Oczywiście, bez pomocy zwierzaka jakoś dałbym sobie radę, lecz bez wątpienia wymagałoby to nieco więcej zachodu. Lecz nie tylko brak skanera stanowił trudność. Olbrzymia ilość danych, która powstała po skanowaniu, również była problemem. W tamtych czasach nie używano jeszcze pendrajwów. Bo ich nie było :( Dlatego materiał można było przenieść jedynie na dużych dyskach twardych, albo dyskietkach. Wiele komputerów miało wbudowane specjalne kieszenie na dyski HDD, lecz standardy połączeń były różne. Często więc podłączano obcy dysk grzebiąc we wnętrzu urządzenia. Atoli nie mogłem tak uczynić korzystając z gościnnej pomocy. Użyłem więc pośrednictwa dyskietek :) Pamiętam, była ich ponad setka. Trzy i pół calowych, bez firmowych (bo tańsze), analogowych nośników informacji. Aby posłużyć się nimi, musiałem przepakować zeskanowany materiał na zbiory o pojemności dyskietki (1.44MB). Cała operacja trwała dość długo i była z kategorii tych bardziej karkołomnych. Ale się udała! Żadna dyskietka nie „padła” w drodze do mojego domu. Mogłem więc skutecznie rozpakować cenny materiał na własnym komputerze :)

Ale wróćmy do publikacji. Dodatkowe informacje, o genezie powstania monumentalnego dzieła Birka oraz problemów z jego realizacją, uzupełniła relacja samego autora. Do Komiks Forum dołączyłem również osobną, ilustrowaną broszurkę z tekstem poematu. Niestety, została ona wydrukowaną w znikomym nakładzie, na mojej drukarce laserowej :( Opowieść Wojtka, mimo sporych rozmiarów, nie zajmowała całej antologii. Dopełniłem ją komiksami w podobnym, fantastycznym klimacie. Historia „Sven”, brawurowo narysowana przez Jerzego Ozgę, miała charakter ludowej przypowieści. Materiał graficzny publikacji został zwieńczony ciekawym shortem, impresją „Zamek Bogów Nocy” Macieja Mazura.

Komiksową część antologii uzupełniłem relacją z imprez, które gromadziły miłośników literatury obrazkowej, w przeciągu ostatniego roku: łódzkim, ale Ogólnopolskim Konwentem Twórców Komiksu, krakowskimi Spotkaniami z komiksem oraz Targami Komiksu w Łodzi. Nie miałem zamiaru szerzej zajmować się działalnością reporterską. Chciałem jedynie utworzyć przeciwwagę dla innych, mniej obiektywnych, opisów aktywności środowiska. Tekst relacji oczywiście napisał Wojtek. Bywalec wszelkich konwentów ;) Materiał uzupełniłem fotografiami oraz kadrami video z eventów, a także rysunkami Tomka Piorunowskiego, które reklamowały majowe targi.

Wykorzystanie filmowych klatek, jako ilustracji, było w tamtych czasach prawdziwym ewenementem, chyba na skalę światową ;) Raczej nikt tego nie robił, bo nie było potrzeby. Zazwyczaj wszelkim imprezom towarzyszył fotograf, który rejestrował wybrane momenty wydarzenia. Ja nie miałem takiego komfortu pracy :( Ale znajomy, podczas konwentu, zrobił kilka ujęć moją kamerą video (ja siedziałem wtedy na giełdzie). Teraz należało tylko zdigitalizować obraz zarejestrowany analogowo w systemie VHS. Lecz przerobienie kadrów na wersję cyfrową (o całym filmie nikt nie marzył), nie było możliwe dla zwykłego miłośnika komiksu. Żadnych szans nie miały, w tamtych czasach, nawet nowe, startujące wtedy, profesjonalne stacje telewizyjne :( Natomiast ja użyłem komputera Commodore Amiga, który kupiłem w najbliższym Łodzi sklepie multimedialnym (w Berlinie), za jedyne 999 marek zachodnich :( Potrzebna była jeszcze niewielka przystawka (genlock), która umożliwiała m.in. digitalizację analogowych kadrów. Za kolejne 900 marek :( To zabawna i smutna historia, którą opiszę innym razem... Efekt mojej inwestycji oraz pracy nie był zbyt zachwycający. Bowiem system VHS oferował tylko 240linii rozdzielczości obrazu. Lecz zyskałem możliwości, o których wtedy zawodowym fotografom nawet się nie śniło. Mianowicie, zrobiłem fotkę uśmiechniętej Oli Czubek :) Laureatka Grand Prix konkursu konwentowego, niemal przez cały czas trwania imprezy, miała zamyśloną twarz. Rozpromieniła się do zgromadzonej publiczności tylko na jednym kadrze z całego ujęcia video. Podczas wręczania jej nagrody. I ja miałem to zdjęcie. Jako jedyny :)

Ówczesna prywatna poligrafia w zasadzie nie przejmowała się żadnymi standardami. Małe drukarnie, które łaskawie powielały komiksy, nie obawiały się konkurencji. Ponieważ było ich niewiele, zawsze znajdowały chętnych klientów. Żartowałem wtedy, że drukarz najchętniej by odbił małą kropkę dowolnego koloru na całej kartce. Ponieważ dla przedsiębiorcy liczył się tylko cykl pracy maszyny oraz zużycie farby i papieru. Nie zaś wysoka jakość drukowanej publikacji. A oszczędzano na wszystkim, bo wtedy zysk był większy :( Pisałem już, jakie kłopoty wiązały się z poszukiwaniem dobrej firmy poligraficznej. Lecz nawet najlepsza drukarnia „oszczędzała” na farbie i zbyt chłonnym papierze :( W pogoni za głęboką czernią grafiki, którą tak uwielbiali młodzi artyści, musiałem wybrać lepszy papier oraz przypilnować drukarzy, żeby „dolewali” więcej farby podczas pracy. Zdecydowałem się także podbić nieco walor rysunków w stronę czerni, żeby grafiki nie wyszły zbyt blado. Moja zapobiegliwość zemściła się, kiedy drukarze pomni uwag zabrali się solidnie do roboty. Dlatego niektóre komiksy w antologii wyszły dość ciemno. Jednak ów mroczny walor sprzyjał podkreśleniu klimatu każdej opowieści. Poza tym, autorom taka wersja bardzo się podobała :)

Przesunięcie szarości w ciemną stronę mocy skutkowało również przyciemnieniem fotografii. Stało się tak mimo, iż miałem świadomość „paradoksu świecącego ekranu”. Mianowicie, wszelkie zdjęcia bądź grafiki z wieloma odcieniami szarości na ekranie monitora wyglądają zupełnie inaczej, niż po wydruku. Ekran przecież świeci, natomiast papier światło odbija. Należy więc wszystkie materiały w szarościach (a nawet w kolorze) rozjaśniać na ekranie, podczas pracy nad publikacją, żeby po wydrukowaniu efekt waloru był przyzwoity. Paradoks znany jest wielu składaczom komputerowym. Jednak bez prób trudno odkryć złoty środek. Między zbyt bladym albo mrocznym przedstawieniem fotografii. Zresztą początkujący graficy DTP nawet dziś mają kłopot z odpowiednim ukazaniem zdjęć na papierze :(

Dyktatura małych drukarni objawiała się czasami błędami w druku. Niektóre były niewidoczne dla laika. Ale przesunięcie o centymetr jednej ze stron makiety, w tekście Birka, zostało zauważone :( Był to ewidentnie błąd drukarza, ale dostrzeżony został dopiero po docięciu antologii do właściwego formatu. Powodem pomyłki było zapewne przygotowanie wszystkich stron komiksu „na spad”. Co zdarzało się niezmiernie rzadko w typowych wydawnictwach. Zazwyczaj stosowano marginesy nadmiernych rozmiarów :( Teoretycznie mogłem reklamować wadę. Ale to by opóźniło ukazanie się publikacji. Nie wspominając o dalszych problemach. Jeśli nowe Komiks Forum nie pojawiłoby się na konwencie, autorzy oraz wierni czytelnicy byliby bardzo zawiedzeni :( Musiałbym również zapomnieć, o możliwości odzyskania części środków, użytych na pokrycie kosztów druku antologii. Błąd był niewielki. Komiksy wyszły dobrze, więc zdecydowałem się nie grymasić ;)

Naturalnie, żadne moje potknięcie nie umknęło redaktorom AQQ :( Zastanawiam się tylko, jaki był powód ich dziwnych „zabiegów”, w stosunku do moich licznych inicjatyw w środowisku. Czyżby bali się konkurencji? Ale przecież co roku, w konkursie konwentowym, pojawiało się wiele nowych historii ilustrowanych, z których większości na pewno nie pokazałbym w Komiks Forum. Sprzedaż mojej antologii również nie umywała się, w stosunku do możliwości dystrybucji poznańskiego magazynu. Może redaktorzy AQQ obawiali się porównania materiału prezentowanego w obu publikacjach? Oczywiście, w magazynie pojawiały się liczne zajawki o moich różnych akcjach. Lecz trudno było pominąć takie informacje, choćby z dziennikarskiego obowiązku. Bo w tamtym czasie byłem bardzo aktywny :)

Przykładem „niechęci” Poznaniaków do moich realizacji może być „recenzja” Komiks Forum z „Naznaczonym Mrokiem” w AQQ. Doprawdy trudno jest nazwać recenzją tekst składający się z kilku zdań :( Ale „recenzent” zauważył moje problemy z drukarzami: „Wydawca zupełnie położył druk dwóch zamieszczonych komiksów (...) Są one zeskanowane i opracowane w nieodpowiedniej technice (...) co powoduje nieczytelność rysunków, wrażenie zabrudzenia (...) Poza tym została obcięta część tekstu na jednej ze stron”. Ów „dziennikarz” wspomniał też, że komiks „Głupek Sven” ukazał się już wcześniej w AQQ. Nie dodał jednak, że w jego magazynie rysunek Ozgi wyglądał jak sterta siana po burzy. Niektóre kreski zginęły dzięki „nieodpowiedniej technice” opracowania. Natomiast wszystkie obrazki zostały „wzbogacone” cieniem grafik z drugiej strony kartki (jakby wydrukowane były na papierze śniadaniowym). Chyba najtrudniej jest dostrzec błędy własne :( U mnie wszystkie plansze komiksu były większe mimo, iż format antologii był nieco mniejszy od poznańskiej publikacji. Ponieważ dla wydawców AQQ ważniejszy był ogromny logotyp magazynu umieszczony na każdej kartce (zajmował niemal jedną ósmą strony), niż praca autora :( Redaktor kontynuował, opisując komiks Birka: „Nie podoba mi się tylko jedna rzecz; twarze bohaterów, dziwne, nieproporcjonalne, brzydkie”. Ciekawe jaki miałby stosunek do bohaterów „Plasteliny” Ostrowskiego, albo „Mikropolis” Gawronkiewicza? Zapewne komiksy McKeevera od razu spaliłby na stosie :( Skąd brał się tak negatywny stosunek do mojej publikacji? Czyżby wydawca zazdrościł mi, że Wojtek wybrał do prezentacji swojego „komiksu życia” moją antologię?

Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. Lecz nawet w szkole dla dziennikarzy uczą, że publikując informacje, należy być obiektywnym. Chyba nie ma tu miejsca na osobiste animozje :( W międzyczasie AQQ zyskało możliwość druku. A nawet powiększyło format do A4. Jednak stosunek redaktorów do publikowanego materiału niewiele się zmienił. Nadal zdarzały się nieczytelne teksty w dymkach. Chyba nikt w redakcji nie sprawdzał jakości druku :( Niektóre komiksy były wciskane, po dwie plansze, na stronę. Rozumiem, że czytelnicy domagali się dłuższych komiksów przygodowych, zamiast „artystycznych” wypocin. Po co więc wydawcy zwiększali wielkość magazynu? Przecież, w przypadku formatu A5, mieliby z tej samej ilości papieru dwa razy więcej kartek! Nawet bardzo długie historie obrazkowe czyta się szybko. Dlatego największą zaletą AQQ był spory materiał publicystyczny. Aczkolwiek teksty musiały zawsze być upchane w szpaltach przy pomocy kilku rozmiarów czcionek. (?!) Od takiej bardziej czytelnej, do wymagającej lupy podczas lektury :( Zapewne redaktorzy dysponowali sokolim wzrokiem. Ale chyba nie dla siebie tworzyli materiały prasowe ;) Również zamieszczane w wydawnictwie zdjęcia nie były wolne od paradoksu świecącego ekranu :) Jak widać błędów w opracowaniu poznańskiego magazynu było zawsze wiele. Lecz w mojej antologii nigdy ich nie wytykałem. Choć bardzo przeszkadzały mi ciągłe tendencje dziennikarzy do polaryzacji środowiska :(

Moja antologia, po zakończeniu każdej imprezy, sprzedawała się kiepsko. A nawet wcale :( Chyba nie była to wina zawartości, bo przecież na łamach prezentowałem przeważnie komiksy nieznane. Powodem nie była też jakości mojej publikacji. W tym względzie nie miałem, w tamtym czasie, żadnej konkurencji :) Przyczyną problemu był oczywiście brak skutecznej dystrybucji Komiks Forum. Naturalnie, jako wydawca i jedyny sponsor przedsięwzięcia, starałem się rozprowadzać antologię we własnym zakresie. Przeszkadzały mi w tym znacznie mechanizmy rządzące handlem w naszym kraju. Niewspółmierna do korzyści, biurokratyczna obsługa sprzedaży :( Jako osoba bez działalności gospodarczej, nie mogłem też korzystać z pośrednictwa żadnej hurtowni. Ale mimo wszystko, starałem się rozprowadzać antologię po całym Bolandzie. W pewnym okresie pomógł mi znacznie Waldek Jeziorski, dołączając pierwsze numery Komiks Forum do własnej oferty Czasu Komiksu. Lecz o tym, następnym razem :) Niektóre księgarnie zgadzały się brać moją publikację w komis. Nieliczne płaciły od razu. Ponieważ przesyłanie rachunków oraz faktur generowało dodatkowe, zbędne koszty. Napiszę o tym jeszcze... :( Dalsza możliwość sprzedaży antologii wymagała dystrybutora. Nawet wirtualnego. Zajęła się tym firma Gamex.

Mirosława Kuźniaka spotkałem gdy jeszcze prowadziłem punkt usług komputerowych w domu handlowym. Mówił o sobie, że jest poetą, byłym dziennikarzem. Był niewątpliwie osobą inteligentną i w swoim czasie ustosunkowaną, w pewnych kręgach. Jego żona była chyba prezesem łódzkiego oddziału Związku Literatów Polskich. A on sam pełnił w stowarzyszeniu dość eksponowaną funkcję. Kuźniak, po przełomie ustrojowym z końca lat .80, podupadł na zdrowiu. Kiedy go poznałem prowadził wypożyczalnię kaset video w tym samym domu handlowym. Natomiast, po wprowadzeniu ustawy o prawie autorskim, poeta otworzył mały sklepik komputerowy, w oficynie przy ulicy Piotrkowskiej. Ale nigdy nie miał przekonania, ani talentu do handlu. Traktował swój biznes, jak czynność konieczną do podtrzymania życia, lecz uwłaczającą jego godności osobistej. Mirosław zawsze podziwiał moją „efektywność gospodarczą” ;) Przynajmniej tak mi mówił. Wszelako, to dzięki mnie zafascynował się komiksem, tak potępianym w sferach intelektualistów byłego ustroju. Komiks był przecież gatunkiem sztuki bliższym poezji niż bezduszne komputery. Poeta zawsze uwielbiał otaczać się innymi artystami :) Kiedy więc rentowność handlu mózgami elektronowymi ;) zaczęła spadać, Kuźniak postanowił otworzyć sklep komiksowy :)

Inicjatywę utworzenia księgarni specjalistycznej poeta Mirosław złożył w moich rękach. Byłem już wtedy bezrobotny, więc miałem sporo wolnego czasu. Nadarzała się przecież okazja sprzedaży moich komiksów zagranicznych oraz Komiks Forum. Nie namyślając się długo, zorganizowałem w oficynie, przy ulicy Piotrkowskiej 22, pierwszy w Polsce sklep komiksowy :) Napiszę o tym jeszcze... Kuźniak zaoferował również objęcie opieką mojej działalności wydawniczej. Tak powstało wirtualne wydawnictwo Gamex (od nazwy firmy Mirosława), którego nazwa znalazła się w stopce Komiks Forum...

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu - link jeszcze nie aktywny
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego