Pytanie to zadaję sobie od pewnego czasu. Ale chyba dzisiaj nie udzielę odpowiedzi :( Potrzebuję najpierw określić podstawowe założenia podmiotu, żeby powstał jakiś punkt odniesienia.
Zacznę może od charakterystyki materialnej ;) Co to jest człowiek? Z czego się składa? Podobno zwykły człowiek zbudowany jest z czterdziestu bilionów komórek. Natomiast wespół z nim (w nim i na nim) żyje około osiemdziesiąt bilionów różnych żyjątek. Nawet na takim, który właśnie wyszedł z myjni :) Wszystkie organizmy bezustannie oddziałują na siebie, więc trudno jednoznacznie wyznaczyć podmiot całej zbiorowości. Aby uprościć zagadnienie przyjmijmy, że człowiek składa się z ciała i duszy. W wielu kulturach dogmatem jest, iż żywe ciało to dom dla duszy. Uznano również, że martwa dusza może zamieszkiwać żywe ciało. Natomiast żywa, raczej nie schroni się w martwym :(
Nie chciałbym antagonizować różnych elektoratów, więc może jeszcze bardziej uściślę, czym dla mnie jest gatunek homo sapiens. Mianowicie, człowiek składa się z myśli i „flaków” (kości są jedynie elementem konstrukcji). Moim zdaniem myśl jest najważniejsza. Wyznacza zakres człowieczeństwa, nadaje mu sens i nieustannie się rozwija (chyba że jest odurzana). Natomiast flaki niewątpliwie są tworem natury. Efektem długiej i żmudnej ewolucji gatunku. Człowieczeństwu nie są one do niczego potrzebne. Stanowią nawet poważną barierę w obecnym istnieniu oraz dalszym rozwoju homo sapiens.
Oczywiście, nadal człowiekom do życia niezbędne są flaki. Każda, wąsko wyspecjalizowana cześć stworzona przez naturę. Żołądek, który dostarcza substancji odżywczych karmiących organizm. Serce roznoszące życiodajne składniki w najdalsze zakątki ustroju. Płuca dodające energii oraz inne podzespoły biologiczne, które usprawniają funkcjonowanie całego urządzenia we wnętrzu istoty ludzkiej. Zwieńczeniem systemu jest mózg, który zawiaduje wszystkimi składnikami struktury człowieczej. Jest również domem jego myśli.
Czy do istnienia myśli, podstawowego argumentu człowieczeństwa, niezbędne są te wszystkie anachroniczne systemy biologiczne? Być może dzisiaj, jeszcze tak. Lecz w nieodległej przyszłości? Istota wolna od balastu natury zapewne zyska nieśmiertelność. Przecież we wszechświecie jest wiele różnych źródeł energii, które zdolne są do utrzymania myśli przy życiu. A jak wielki może być potencjał rozwoju tak eterycznego bytu? Tego nawet nie potrafię sobie wyobrazić :(
Płaskoziemcy zapewne oburzą się brakiem możliwości kontemplowania otaczającego nas wszechświata wzrokiem, słuchem lub dotykiem. Ale przecież oczy, uszy oraz skóra to jedynie urządzenia peryferyjne człowieka. Sensory przesyłające bodźce do mózgu, który odpowiednio je interpretuje (choć czasami błędnie). Wcale nie potrzebujemy oczu by widzieć. Uszu by słyszeć. Ani nerwów rozmieszczonych w całym organizmie, aby móc odczuwać w pełni każdy dotyk, czy impuls. Zostało to naukowo potwierdzone :)
Pozwolę sobie nieco rozwinąć skrzydła wyobraźni. Zapewne społeczeństwo myśli będzie bardziej spokojne i zrównoważone. Wolne od chorób, wojen, głodu, biedy a nawet bogactwa. Skoro każdy indywidualny byt mógł będzie „wyobrazić sobie” posiadanie dowolnego dobra, w sposób nadrealny (niemal jak w Matriksie), znikną wszelkie nierówności i konflikty. Również dowolne działanie, pozytywne lub negatywne, kreowane przez myśl, nie będzie w stanie wyrządzić krzywdy innej istocie. Jedyną interakcją podmiotów zostanie współpraca, korzystna dla każdej za stron.
Zalet uniwersum myśli jest znacznie więcej. Począwszy od „nauki maszynowej”. Kompletnej wiedzy zdobytej przez ludzkość, z każdej dziedziny. Dostępnej w jednej chwili, w razie aktualnej potrzeby, dla dowolnego bytu. Poprzez błyskawiczne podróże, z prędkością światła (a może szybciej), w ulubione miejsce. Nawet na kraniec znanego wszechświata. Niespotykane możliwości „wcielania się” w wybrany obiekt, bądź istotę. Niczym nie ograniczona interakcja z obcą inteligencją, również sztuczną... Wybór aktywności, zależał będzie wyłącznie od indywidualnej myśli. Wirtualnego bytu mieszkającego w przestrzeni stworzonej przez człowieków :)
Okres jesienny, koniec października i początek listopada, skłania wielu z nas do zadumy nad sensem życia. Tęsknotą za ludźmi, którzy odeszli niedawno. Pamięcią o tych, których brak odczuwalny jest przez lata... Jakby to było, gdyby jeszcze znajdowali się wśród nas? Świadomi i nadal żywi... Od zarania dziejów wszystkie istoty, od momentu narodzin aż do ostatecznej śmierci, więzi biologiczne dziedzictwo ewolucji natury. Jak długo jeszcze?
Tekst został napisany człowiekiem.
Ps. Od jakiegoś czasu przymierzałem się do uruchomienia nowego bloga. Miejsca dla moich przemyśleń. Spoza komiksu oraz festiwalu... Po prostu, o życiu i otaczającej nas rzeczywistości. Która czasami jest radosna, a przynajmniej zabawna. Częściej jednak przykra, okrutna i smutna. Czasami mentalnie, niemal bolesna... Takie rozważania starego człowieka (może jeszcze nie wiekiem, ale na pewno doświadczeniem ;) Jednak wrodzone lenistwo, a może nabyta depresja, nie pozwoliły mi dotąd zrobić nawet jednego kroku w tym kierunku. Być może teraz mi się uda :(