stycznia 15, 2025

Świat Komiksu

Być może wielu miłośników komiksu w naszym kraju kojarzy ten tytuł z magazynem Egmontu. Ale Witek był pierwszy (znowu! :) Niewykluczone, że nazwa mojej gazety tak spodobała się Tomkowi Kołodziejczakowi, że zabrał ją dla siebie ;) Tego tytułu nie zaklepałem w sądzie, jak to zrobiłem onegdaj w przypadku „Świata Gier”, więc redaktor dużego wydawnictwa miał prawo skorzystać z okazji. Mój wybór nazwy gazety wydaje się oczywisty, jeśli chciałem dzielić się z czytelnikami materiałami spoza naszego grajdołu. Zapewne podobnie myślał Tomek ;)

Świat Komiksu (październik 1995 - lipiec 1996) - moja gazeta komiksowa :)

Świat Komiksu powstał w odpowiedzi na monopol branżowych wieści dzierżony od początku nowej polskiej epoki komiksowej przez magazyn AQQ z Poznania. Informacje w nim zawarte były zazwyczaj odległej świeżości, ponieważ czasopismo ukazywało się niezbyt regularnie (jedynie dwa razy do roku). Poza tym, nie wszystkie materiały zamieszczone na łamach AQQ były całkowicie rzetelne. Dość często więc zdarzały się sprostowania :( Niektóre problematyczne teksty wytwarzały czasami niepotrzebny ferment w środowisku. Podobny raczej do efektów tworzonych przez prasę bulwarową, niż poważne periodyki popularno-naukowe. Łamy AQQ na pewno nie przypominały pism oferujących czytelnikom informacje oraz oczekiwaną rozrywkę :( Do legendy przeszły polemiki toczone „latami” przez działaczy z odległych dzielnic. Sam brałem w jednej takiej udział, zyskując niesprawiedliwie miano „pieniacza”. Choć zależało mi jedynie na wyjaśnieniu kłamliwych opinii :( Obecnie, w dobie Internetu analogiczne spory rozwiązywane są w godzinę. Po której dyskutanci raczej zapominają o problemie. Ale wtedy, były inne czasy :( Choć pozostałe teksty publicystyczne w poznańskim magazynie były raczej ciekawe, to kiepska jakość poligrafii oraz dość amatorskie opracowanie materiału dopełniały fatalny obraz całości... Postanowiłem temu zaradzić redagując własną, bardziej solidną gazetę. W mieście Łodzi. Stolicy polskiego komiksu :)

Pierwsza konwentowa inicjatywa prasowa należała do Witka Tkaczyka (późniejszego redaktora AQQ). Wykonał on w 1991roku, na łódzką imprezę, jedno-kartkowy biuletyn (w formacie A4) w języku angielskim: Comics News Service from Poland. Nie było tam ilustracji, a jedynie „morze” tekstu (przyznam, że owej kartki nie czytałem ;) Moja gazeta była inna. Bogato zdobiona grafikami, głównie z komiksów zagranicznych. Ale redagowana w języku Słowian znad Wisły :) Posiadała tylko osiem stron w formacie A4 i powielana była na ksero w Łódzkim Domu Kultury, w nakładzie 100-200 egzemplarzy (dokładnie nie pamiętam).

W odróżnieniu od dużo późniejszej „prasy” konwentowej, Świat Komiksu redagowany był przeze mnie od początku na komputerze. Dzięki temu miałem możliwość zamieszczać w gazecie niezłej jakości skany grafik. Chociaż w wyniku kserodruku jakość ilustracji znacznie się pogarszała. Mimo, że starałem się rozwiązać ten problem bardziej, niż redaktorzy AQQ ;) Ale nadal, w tamtym czasie, była to najlepiej pod względem graficznym przygotowana publikacja prasowa. Merytorycznie również nie oddawałem pola konkurencji. Pomimo niezwykle skromnej objętości, w mojej gazecie było sporo różnorodnych informacji. Od drugiego numeru zamieszczałem w niej również mój spis komiksów do sprzedania (na ostatnich stronach). Był to dla mnie jedyny zysk z całego prasowego przedsięwzięcia :(

W moim zamierzeniu gazeta miała nieco przybliżyć rodzimym miłośnikom komiksu światowy dorobek literatury obrazkowej. Oprócz nieśmiałych tekstów własnych oraz „wyżebranych” z trudem od znajomych, zamieszczałem w niej dobrze ilustrowane recenzje wybranych, najlepszych komiksów zagranicznych (jeden obraz, to tysiąc słów :) Na łamach mojego Świata Komiksu znalazły się również przedruki tekstów o komiksie z prasy lokalnej, informacje ze środowiska oraz skromne anonse publikacji z kraju i ze świata. Zabawne, ale podobne wiadomości zamieszczało AQQ. Jednak ich „recenzje” nie były wzbogacone grafiką okładki omawianego tytułu. Dopiero po premierze Świata Komiksu to się zmieniło ;)

Moja gazeta miała być alternatywnym źródłem wiedzy z komiksowego światka. Bardzo cennym dla miłośników historii obrazkowych w czasach sprzed Internetu. Jednak nie mogłem redagować jej samotnie :( W poszukiwaniu odpowiedniej treści oraz tłumaczeniach z języka francuskiego pomagał mi wydatnie Andrzej Kudzin. Olbrzymi pasjonat komiksu europejskiego. Młody rysownik, Krzysio Ostrowski tłumaczył wieści zagraniczne oraz recenzje z języka angielskiego. Lecz posługiwał się ciekawym, rodzimym dialektem, więc musiałem korygować jego teksty ;) Swoje materiały użyczali mi także Jurek Szyłak oraz Wojtek Birek. Jedyni, znani mi w tamtym czasie, publicyści komiksowi dysponujący potężną wiedzą z zakresu dziewiątej sztuki. Resztę robiłem sam :)

Pierwszy numer Świata Komiksu ukazał się na Ogólnopolskim Konwencie Twórców Komiksu w październiku 1995roku. Zawierał on zaproszenie na łódzką imprezę oraz godzinowy wykaz towarzyszących jej atrakcji. Był pierwowzorem obecnego programu festiwalowego. Lecz teksty w nim zawarte (mimo jakości kserokopii) były bardziej czytelne ;) Dalej był mój felieton o poprzednich edycjach konwentu oraz garść informacji z rodzimego światka komiksowego. Na kolejnych stronach pojawiły się: fragment książki Jurka Szyłaka „Słynni bohaterowie komiksu”, a także prezentacje komiksów „the Crow” i „Melting Pot”. Materiał wieńczyły anonse nowości wydawniczych z kraju i ze świata. Ostatnią stronę przeznaczyłem na reklamę. Znalazła się tam informacja o komiksowym stoisku w sklepie Mirosława Kuźniaka (firma Gamex). Anons o nowej antologii komiksu polskiego wydawanej przez Waldka Jeziorskiego (jeszcze bez nazwy). A także zaproszenie na Giełdę Komiksów, którą organizowałem co tydzień (w niedzielę) przy łódzkiej giełdzie komputerowej.

Kolejny numer mojej gazety przygotowałem w lutym następnego roku, na organizowane przeze mnie w eŁDeKu 100lat Komiksu. Publikację otwierał okolicznościowy tekst Wojtka Birka „Stulecie Komiksu” oraz tradycyjnie, program nowej imprezy. Na kolejnej stronie znalazł się felieton Andrzeja Kudzina o łódzkim konwencie komiksowym i apel redaktora, proszący o przysyłanie materiałów przez czytelników gazety. Dalej była pierwsza prasówka. Tekst Witka Tkaczyka „Szósta odsłona” o konwencie, opublikowany wcześniej w Głosie Wielkopolskim. Oraz felieton z Expressu Ilustrowanego autorstwa Małgorzaty Jankowskiej „Kolorowy świat komiksu” opisujący perypetie Kudzina podczas tworzenia własnej kolekcji. Tym razem galerię wypełniała w całości prezentacja komiksu „Meltdown”. Część publicystyczną gazety zamykał opis nowości wydawniczych. A ostatnie strony zajął mój spis komiksów :)

Ostatni numer Świata Komiksu pojawił się w lipcu 1996roku, przed kolejnym konwentem komiksowym. Otwierał go dramatyczny wstęp redaktora „Komu potrzebna gazeta?” o sensie kontynuowania pracy nad publikacją, skoro nie znajduje ona żadnego odzewu wśród czytelników. Pojawił się też regulamin najbliższego konkursu komiksowego. Przegląd prasy zdominował obszerny artykuł Wojciecha M. Chudzińskiego i Tadeusza Oszubskiego „Polski komiks przy nadziei”, który ukazał się w Ekspresie Rozmaitości. Była to relacja ze Stulecia Komiksu. Kolejnym przedrukiem był tekst Pawła Dunina Wąsowicza „I Tytus został gangsterem...” opisujący fenomen komiksu Henryka Jerzego Chmielewskiego. Strony galerii zajęło przedstawienie opowieści graficznej „Marvels”. Publikację zamykały anonse nowości wydawniczych oraz spis moich komiksów do sprzedania.

Po roku postanowiłem odpuścić sobie wydawanie gazety. Miałem po prostu dość „żebrania” o materiały (nigdy nie lubiłem prosić się o cokolwiek). A sam byłem za słaby, żeby wypełnić publikację literacką treścią. Nie byłem „człowiekiem pióra”. Pod tym względem AQQ miało o wiele zdolniejszych redaktorów ;) Kiedy więc zabrakło pomocników, nikt też nie kwapił się żeby zamieścić reklamę, a czytelnicy nie dawali żadnego znaku życia, postanowiłem zamknąć pismo. Egmont na tym skorzystał ;)

Moja gazeta była niewątpliwie pierwowzorem, znanej obecnie z łódzkich eventów komiksowych, eMeFKa News. Jednak różniła się od niej bardziej poważnym, klasycznym podejściem do realizacji. Znacznie odmiennym od „artystycznego chaosu”, który dominuje podczas składu współczesnej festiwalowej prasy. Informacji jest tam niewiele. W dodatku podawane są one w bardzo nieczytelny sposób. Natomiast ilustracje zamieszczane na łamach gazetki przeważnie są brzydkie. Żeby nie powiedzieć „wys...e z palca” :( Być może, dla redaktorów przygotowanie cienkiego periodyku (tylko 4strony) jest zabawą. Lecz dla mnie eMeFKa, to kosztowna, mierna próba ukrycia stosunku obecnych orgów do łódzkiej imprezy oraz jawna kpina z czytelników, miłośników komiksu :(

Kiedy upadł mój Świat Komiksu entuzjastom literatury obrazkowej nadal była potrzebna informacja o współczesnym komiksie światowym. W tamtym czasie taka wiedza była niedostępna dla zwykłych czytelników. Zdawkowe wiadomości pojawiały się okazjonalnie w Fantastyce i oczywiście AQQ. Ale były one zazwyczaj mocno przeterminowane :( Tymczasem nieliczna grupa zapaleńców, do której również ja należałem, wypracowała sobie dostęp do obrazkowych nowości z różnych źródeł. Kiedyś napiszę o tym jeszcze... Niestety, kolorowe albumy dostępne były wyłącznie po cenach bardzo rynkowych, których nigdy nie akceptowali pospolici zjadacze polskiego chleba :( Lecz pasja wymaga ofiar. Aby wzbogacić swoją kolekcję często jeździłem na zakupy do Berlina. Nowe zeszyty sprowadzałem również ze Stanów (poważne nowele graficzne nawet dla mnie były za drogie). Jednak żeby uzyskać środki na kolejne pozycje musiałem część egzemplarzy sprzedawać. W tym celu, od lat .80 zacząłem tworzyć listę tytułów, które mogłem odstąpić innym miłośnikom komiksów. Ale jak miałem zachęcić do kupna jakiegoś ilustrowanego wydawnictwa osoby, które o współczesnym komiksie nie miały bladego pojęcia? Nie znały tytułów nowych, popularnych serii, a tym bardziej ich autorów :(

Aby przybliżyć nieco czytelnikom nowele obrazkowe zza wielkiej wody powstała moja kolejna publikacja, zeszyt pd nazwą Komiks na Świecie. Zrezygnowałem w nim z publicystyki (bo chyba nikt „normalny” wtedy jej nie nie czytał ;) Starzy „wyjadacze” wiedzieli przecież o komiksach wszystko. Natomiast młodzi entuzjaści woleli sekwencyjne obrazki, miast suchych tekstów :( Kosztem rozmiaru strony zwiększyłem wielkość wydawnictwa. W ten sposób powstał wyłącznie ilustrowany zeszyt w formacie A5 oraz objętości, aż 32stron :) Zawierał on pojedyncze plansze różnych komiksów, pierwotnie kolorowych, ale komputerowo przetworzonych do odcieni szarości (żeby grafiki mogły być dobrze powielone na ksero). Odpowiednie przygotowanie matrycy do druku nigdy nie spędzało snu z powiek wielu ówczesnym redaktorom ksero-publikacji :( Dzięki Komiksowi na Świecie wielu rodzimych czytelników historii obrazkowych (a raczej oglądaczy ;) po raz pierwszy poznało takie serie jak: Darkness, Dirty Pair, Hellboy, Sin City, Spawn, Wild CATS, czy Witchblade... oraz mistrzów amerykańskiego komiksu jak: Marc Silvestri, Adam Warren, Keith Giffen, Mike Mignola, Jon J. Muth, Kent Williams, Dale Keown, Frank Miller, Greg Capullo, Walter Simonson, Barry Windsor Smith, Mark Texeira, Whilce Portacio, Travis Charest, Michael Turner i jeszcze wielu innych... Zestaw ilustracji był w mojej publikacji zaiste fantastyczny :)

Komiks na Świecie (grudzień 1996) - zeszyt ilustrowany komiksami :)

Niestety, ukazał się tylko jeden numer pisemka. Już nie pamiętam dokładnie dlaczego. Być może na dalszym losie wydawnictwa zaważył ogrom pracy związany z jego odpowiednim przygotowaniem. Właściwa obróbka kolorowych grafik wymagała stosunkowo dużo zachodu. A w tamtym czasie miałem jeszcze „na głowie” mnóstwo innych zajęć... Giełdę Komiksów, organizację imprez w eŁDeKu oraz prowadzenie sklepu :( Mój Komiks na Świecie pojawił się przy okazji otwarcia Komikslandu. Pierwszego w Polsce sklepu komiksowego z prawdziwego zdarzenia. Napiszę o nim jeszcze :)

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego
Studio Komiks Polski
- komiksy bydgoskiej grupy Studio Komiks Polski
100lat Komiksu
- katalog konkursu komiksowego (luty 1996)
Świat Komiksu
- moja alternatywa publicystyczna :)
Warszawa w Łodzi
- prezentacja komiksów ze stołecznego środowiska autorów

stycznia 12, 2025

100lat Komiksu

Jestem ciekaw ilu zbieraczy komiksów, którzy bardzo chętnie szczycą się w „socjalach” unikalnymi „perełkami” ze swojego zbioru, posiada w swojej kolekcji takie wydawnictwo? Skromny katalog konkursu komiksowego, który zorganizowałem w 1996roku, to cenna zdobycz. Zwłaszcza, że nakład był raczej mizerny...

100lat Komiksu (luty 1996) - katalog konkursu komiksowego

100lat Komiksu było kolejną imprezą (po majowych Targach Komiksu), którą zorganizowałem niemal samodzielnie. Jednym z powodów zaistnienia tych eventów w przestrzeni publicznej była chęć ożywienia łódzkiego środowiska działaczy, które cały swój „wysiłek” oraz chęci trwoniło niezbyt efektywnie podczas jesiennego Konwentu Twórców Komiksu. Nie chciałem zawłaszczać tej imprezy dla siebie (jak to zrobił lata później Mamut) dlatego zrobiłem własną :) Chciałem pokazać conturowcom oraz ich następcom, którzy uwielbiali lansować się w trakcie każdego publicznego spotkania (lecz do jego urządzania nie kwapili się zbytnio), że można zorganizować zacnie ułożony konwent skromną ekipą, dysponując jedynie niewielkimi środkami. Niestety, dopiero po kilku latach mnogich wysiłków na lokalnej niwie komiksowej dotarło do mnie, że to właśnie ja byłem owym „środowiskiem” :( Pisałem już o tym w „13lat prowizorki” :)

Imprezę naturalnie przygotowałem w gmachu Łódzkiego Domu Kultury. Oprócz licznych, czasami dziwacznych, problemów związanych ze współpracą z tą instytucją, posiadała ona niewątpliwie dość dobrą infrastrukturę. Niezbędną do urządzenia eventu. Oczywiście w krajowym getcie komiksowym pojawiły się głosy: po co nowy konkurs, przecież wystarczy ten konwentowy. Ale eŁDeK zawsze był bardzo chętny do „przytulania” każdej inicjatywy robionej cudzymi rękami :( więc jubileuszowe spotkanie miłośników komiksu zostało zorganizowane :)

Pracę zacząłem od ułożenia regulaminu nowego konkursu komiksowego. Niestety, uległem ówczesnej modzie dzielenia autorów na kategorie wiekowe. Tak jakby do stworzenia dobrej opowieści graficznej potrzebne było ogromne doświadczenie, powstałe po wielu latach nauki i ciężkiej pracy :( Wkrótce niefortunną tezę potwierdziły wyniki konkursu. Kiedy to w kategorii seniorów najlepszy okazał się junior. Natomiast „dziecięcy” komiks chyba dojrzałego artysty (autor nie podał wieku) został wyróżniony w kategorii juniorów :) Novum konkursu jubileuszowego polegało na tym, że na okoliczność oceny prac powołałem specjalną Akademię Komiksu. W moim zamierzeniu, miało to być grono osób zajmujących się literaturą obrazkową niemal zawodowo: uznanych autorów (mistrzów komiksu), twórców nagrodzonych w konkursach konwentowych, wydawców, krytyków oraz publicystów parających się komiksem. Powodem powstania owego tworu były problemy (od pierwszego konwentu) ze znalezieniem odpowiednich jurorów. Niekiedy też, kontrowersyjne opinie sędziów konkursu „z łapanki” rozmijały się znacznie z oceną innych autorytetów, ponieważ ludzie ci często nie znali się na komiksie :( Jednak, do powstania akademii przyczynił się głównie brak pieniędzy na opłacenie jurorów. Akademicy mieli zaś analizować komiksy honorowo :) Pomysł nowej formy oceny prac spodobał się powołanym ad hoc sędziom. Został również doceniony przez twórców i entuzjastów, a zwłaszcza przez nominalnego organizatora (eŁDeK cieszył się ogromnie, że może zaoszczędzić na wydatkach :) Pomysł Akademii Komiksu sprawdził się znakomicie podczas Stulecia Komiksu. Zastosowałem go więc jeszcze w trakcie jesiennego konwentu. Idea była moja, ale w toku ustalania dokładnych reguł akademii (zgodnych z literą prawa) pomógł mi Waldek Jeziorski :) Jednak w kolejnych latach pomysł oceny prac konkursowych przez akademików został zaprzepaszczony poprzez brak opieki nad nim konwentowych orgów. Zamienił się w plebiscyt popularności niektórych twórców, który nie miał nic wspólnego z rzetelną oceną prac :( Wielu laureatów poprzednich zmagań rysunkowych, ze środowiska łódzkiego, licznie zasilało szeregi sędziowskiego grona (bo byli najlepsi :) Ale często ich opinie nie były zbyt obiektywne. Głosowali wyłącznie na „swoich” :( W takim przypadku, formuła sprawiedliwej, gremialnej oceny prac konkursowych przez liczne grono fachowców straciła na znaczeniu :( Jednak w kolejnych latach jurorzy byli już wybierani spośród członków Akademii Komiksu :)

Aby zdobyć odpowiednie środki (musiałem przecież zagwarantować opłacenie obsługi z eŁDeKu, pracującej „po godzinach”) poprosiłem o „wsparcie” kilku znanych mi twórców komiksów. Były to oryginalne grafiki, których sprzedaż na aukcji miała zasilić konto domu kultury. Żeby impreza zbilansowała się finansowo (?!) Dodatkowe środki miały pochodzić ze sprzedaży unikalnych grafik na towarzyszącej eventowi aukcji. Swoje prace zaofiarowali m.in. Przemek Truściński, Andrzej Deredos, Piotr Drzewiecki, Andrzej Janicki, Krzysztof Różański, Artur Łobuś, Tomek Piorunowski oraz oczywiście Wojtek Birek... Różnych rysunków (a nawet komiksów) wystawiłem kilkanaście. Przepraszam, ale nie wszystkich autorów nadal pamiętam :( Sytuacja przy organizacji eventu przedstawiała się tak, jakby Stulecie Komiksu było moją prywatną imprezą, więc to ja właśnie powinienem zadbać o jej sponsorowanie :( Niestety, tak się stało. Bowiem najwięcej zysku (dla domu kultury) przyniosła sprzedaż unikalnych wydawnictw z mojej kolekcji, które przeznaczyłem na aukcję (np. archiwalny egzemplarz „Kajka i Koka w kosmosie”...). Reasumując. Podczas imprezy, którą sam wymyśliłem, zorganizowałem oraz przy której pracowałem, musiałem zadbać o pensję pracowników eŁDeKu. Tymczasem ludzie, którzy mi pomagali, zyskali jedynie satysfakcję z przygotowania eventu. Natomiast tylko ja poniosłem koszty powołania całego „interesu”. Czy tak, w naszym pięknym kraju, powinna funkcjonować instytucja kultury?

Z braku odpowiednich kontaktów oraz ledwo skrywanej niechęci pozostałych konwentowych orgów do moich eventów (aczkolwiek wszyscy chętnie je odwiedzali) nie mogłem liczyć na sponsorów finansowych. Pewnie urząd miasta/marszałkowski, albo ministerstwo K, nie byliby skłonni wspomóc jakiegoś Stulecia Komiksu, czy innych targów literatury obrazkowej :( Mimo że moje imprezy ewidentnie „ocierały się” o kulturę. Na szczęście, zawsze mogłem liczyć na wsparcie niezawodnego Tomka Kołodziejczaka z Egmontu, który zaofiarował spore naręcze komiksów. Albumy te mogłem przeznaczyć na atrakcyjne nagrody rzeczowe w konkursach eventowych. Marcin Rustecki z wydawnictwa TM-Semic również czasami wspomagał mnie „zeszytowo”. Oczywiście nie mógłbym pominąć komiksowego zasiłku Waldka Jeziorskiego, który do puli nagród zaofiarował ekskluzywne egzemplarze Czasu Komiksu (edycje na kredowym papierze). W imieniu gości jubileuszowego spotkania, jestem owym panom niezmiernie wdzięczny za otrzymaną pomoc :)

Naturalnie w przygotowaniu ciekawego programu jubileuszu komiksu pomogły mi osoby, na które zawsze mogłem liczyć. Jurek Szyłak zorganizował okolicznościową prelekcję oraz napisał specjalny tekst do katalogu. Wojtek Birek urządził kolejne warsztaty komiksowe, na które przygotował kilka wyjątkowych plansz dydaktycznych, pod nazwą „Alchemia Komiksu”. W realizacji wystawy konkursowej podporą był Krzysio Ostrowski. A wszelkie prace organizacyjne wspierał mentalnie Waldek Jeziorski. Rozgłos medialny imprezie zapewnili dziennikarze: Piotr Gociek i Anka Piotrowska. Podobno pomagali również inni ludzie, na przykład młodzi twórcy z Grupy Osiem. Niestety, ja tego nie zauważyłem. Sukces ma wielu ojców... :(

Jubileuszowemu konkursowi towarzyszył specjalny katalog komiksowy. Nominalnie wydał go Łódzki Dom Kultury, ale ja nad ilustrowanym zeszytem trzymałem pieczę. Publikację otwiera, zamówiony przeze mnie, tekst Jurka Szyłaka „Komiks - pierwsze stulecie”. Dalej są już tylko wybrane prace konkursowe. Pierwszą jest fantastyczny komiks Bartosza Minkiewicza „Geneza wg. Comeegs'a”. Na kolejnych stronach cieszy oczy impresja Marka Turka „Harzack”. Ciekawa parafraza Moebiusowego Arzacka. Short Jacka Frąsia „Batman, legend of the dark knife” jest ironicznym spojrzeniem na świat kultowego człowieka nietoperza. Po nim znalazł się moment na przewrotną „Bajkę o niezbyt prawdziwej królewnie” Agaty Nowickiej. „Jeż Jerzy vs. R.B.” zespołu Rafał Skarżycki oraz Tomasz Leśniak, to kolejna, niesamowita przygoda znanego i lubianego bohatera. Następna, mroczna historyjka o małym chłopcu imieniem „Leszczu” utrzymana jest w klimacie twórczości Adriana Madeja. Kolejnym komiksem antologii jest nagrodzony w konkursie fantazyjny „Czas” Jakuba Rebelki. Był to prawdopodobnie debiut wydawniczy tego autora. „100lat komiksu - historia prawdziwa”, to nieco szyderczy short Piotra Milczarka, którego głównym bohaterem jest... (hm) moja osoba. Publikację zamyka brawurowo narysowany, fantastyczny komiks Andrzeja Goniakowskiego „Czas Przeszły, czas przyszły”.

Katalog konkursu „100lat komiksu” został wydany metodą kserograficzną w nakładzie stu numerowanych egzemplarzy. Ale tylko niewielką część druków stworzono w formacie A4. Pozostałe zostały skserowane jedynie w formacie A5 (ze względu na eŁDeKowe oszczędności). Skromniejsza wersja wydawnictwa miała być przeznaczona dla twórców, których komiksy znalazły się w katalogu (jako „egzemplarz autorski”). Niestety, nie byłem w stanie sprawdzić, czy autorzy otrzymali owe komiksy :( Obie wersje miały żółtą okładkę z okolicznościowym rysunkiem Przemka Truścińskiego i objętość 32stron. Podczas Stulecia Komiksu pojawiła się również moja kolejna gazeta komiksowa :) Ale o tym napiszę następnym razem...

Według opinii różnych przedstawicieli środowiska, mimo wcześniejszych obaw, impreza się udała. Do eŁDeKu przybyło wielu gości, miłośników komiksu z całego kraju. Frekwencja dorównała niemal konwentowej, mimo że event odbywał się po raz pierwszy. Może nie było mnie stać na zaproszenie zagranicznych mistrzów. Ale spotkania z rodzimymi autorami oraz publicystami, projekcje filmów, wystawy, różne konkursy, giełda komiksów, comics session w nowej formule i oczywiście aukcja, skutecznie bawiły uczestników spotkania. Tylko ja, „wielki” nieobecny, nie mogłem cieszyć się atrakcjami jubileuszu, który sam zorganizowałem i w pewnym stopniu opłaciłem z własnej kieszeni. Ponieważ, jak zwykle, „siedziałem” karnie na giełdzie :(

Jakoś nie zdziwił mnie brak „recenzji” katalogu w moim ulubionym AQQ ;) Choć relacja z imprezy na łamach pisma była zadziwiająco obszerna. Chyba redaktorzy periodyku nie zamierzali chwalić się faktem, że chętnie „jumali” materiały zamówione przeze mnie u autorów oraz wykonane wyłącznie dla mnie :( Tak też było i tym razem. Okładkę specjalnego wydania magazynu D/C (poświęconego stuleciu komiksu), dodatku do gazety Głos Wielkopolski, której to redaktor AQQ był dziennikarzem, zdobił „mój” rysunek zamówiony u Trusta (nawet layout okładki był podobny). W owym magazynie wykorzystano również tekst o pierwszym stuleciu komiksu (zamówiony przeze mnie u Jurka Szyłaka). Natomiast samo AQQ „przytuliło” chetnie konkursowy komiks Leśniaka „Jeż Jerzy vs. R.B.” oraz „Alchemię Komiksu” Birka. Oczywiście wymienione materiały były własnością ich autorów. Ale chyba, przed użyciem cudzego kontentu, do dobrego tonu należało uzyskać zgodę pierwotnego zleceniodawcy :( Mam tylko nadzieję, że ponownie wykorzystani twórcy zostali odpowiednio wynagrodzeni przez profesjonalnego i chyba wystarczająco bogatego wydawcę Głosu Wielkopolskiego ;)

Jednak inna akcja ze Stulecia Komiksu zbulwersowała mnie bardziej. Jeden z redaktorów AQQ podczas aukcji wylicytował oryginalną pracę komiksową. A następnie, po kryjomu, wymienił ją w biurze „organizatorów” (u kierownika Sobieraja) na taką, która mu się „bardziej podobała”. (?!) Mógł to uczynić ponieważ niewiele grafik, zaoferowanych w dobrej wierze przez hojnych artystów, znalazło swoich nabywców. Mimo, że ich ceny na aukcji były śmiesznie niskie :( Pozostałe oryginały „kupił” (żeby nie powiedzieć zawłaszczył) dom kultury, nie wydając na ten cel nawet grosza. W kolejnych latach niektóre grafiki zdobiły ściany biura organizatorów konwentu w Łódzkim Domu Kultury. Niestety nie wiem, co się dalej z nimi działo. Pewnie odziedziczył je Mamut, kiedy „wskoczył w buty” po Sobieraju. Być może teraz oryginalne prace ze Stulecia Komiksu wzbogacają jego kolekcję ;) Natomiast bez wątpienia, po raz kolejny, moją inicjatywę oraz jej realizację wykorzystali inni :(

Nie przypominam tych faktów, żeby piętnować „starych” działaczy z rodzimego getta komiksowego. Lecz aby pokazać, jak trudno było w tamtych, zamierzchłych czasach cokolwiek zorganizować na niwie komiksowej, bez fali krytyki niezwykle słabego środowiska. Jakie, niekiedy dziwne „atrakcje” towarzyszyły każdemu działaniu. Bowiem oprócz gigantycznego oporu kulturalnych elit naszego kraju, w stosunku do materii literatury obrazkowej. Nawet ludzie ze środowiska, a przede wszystkim tacy, którym chyba zależało na popularyzacji oraz nobilitacji tego gatunku sztuki, uwielbiali tworzyć ferment, w myśl wyłącznie partykularnych interesów. Niestety, owa chora sytuacja nie zmieniła się to do dziś. A jeszcze rozrosła się bardziej do nowego wymiaru :( Wystarczy poczytać „socjale”, fora dyskusyjne oraz niektóre blogi. W ramach których każda poważna wypowiedź, lub jedynie błahy komentarz, poddawane są ciągle bezzasadnej krytyce. Tworzonej bardzo często przez sfrustrowanych anonimowych malkontentów. Chyba namiętność do uporczywej, agresywnej polaryzacji poglądów jest naszą cechą narodową :(

Tekst został napisany człowiekiem.

Nieznana historia Komiks Forum

Numer pierwszy
- komiksy łódzkiej grupy Contur
Trust
- monografia Przemka Truścińskiego, komiksy, grafiki
Naznaczony Mrokiem
- historie fantasy oraz „komiks życia” Wojtka Birka
Czas Komiksu
- nowa antologia, nowa nadzieja dla komiksu polskiego
Studio Komiks Polski
- komiksy bydgoskiej grupy Studio Komiks Polski
100lat Komiksu
- katalog konkursu komiksowego (luty 1996)
Świat Komiksu
- moja alternatywa publicystyczna :)

stycznia 06, 2025

Komiksy dla ludzi

Przykro mi, ale niespecjalnie przywiązuję wagę do jakichkolwiek życzeń, albo okazjonalnych postanowień. Uważam bowiem, że do rozpoczęcia realizacji dowolnego zamierzenia nie jest potrzebna żadna, ustalona z góry, określona data czy termin. Wystarczą jedynie chęci i odrobina wysiłku. Chociaż mam świadomość, że czasami sprostanie tym wymogom jest niezmiernie trudne. Jednak w cywilizacji człowieków przyjęło się wyznaczać czas startu oraz wykonania niemal każdej decyzji przy użyciu kalendarza :( Dlatego początek nowego roku doskonale się do tego nadaje :)

Zadziwia mnie od lat niezrozumiały fanatyzm zwolenników papierowego komiksu. Jakby nie istniały inne formy popularyzacji tej sztuki graficznej. Tymczasem stosowanie anachronicznego (w trzeciej dekadzie XXIwieku) wynalazku Gutenberga stwarza jedynie ogromną ilość problemów, i nie przynosi większych korzyści czytelnikom, ani autorom. Oczywiście artyści są bardzo przywiązani do papieru. Niezbędnej, materialnej formy utrwalania ich pracy. Twórcy potrafią zawsze uzasadnić konieczny wybór poplamionych farbą kartek olbrzymią ilością argumentów. Być może, niektóre z nich są nawet rozsądne, ale w dzisiejszej rzeczywistości niezbyt przydatne :( Również wielu miłośników komiksu nadal preferuje archaiczną (i niezbyt ekologiczną) metodę powielania historii obrazkowych. W ich mniemaniu, dziesiątki albumów (często w twardej oprawie) wygląda zacnie na półkach każdej biblioteczki. Zapewne, owe zbiory, są przecież powodem do dumy właściciela takiej kolekcji ;) Ale czy podobnego zdania jest obecnie większość czytelników komiksów?

Papierowe historie obrazkowe przestałem kupować na przełomie wieku. Mimo, iż wtedy nie było jeszcze cyfrowej alternatywy na przyzwoitym poziomie. Jednak sam tworzyłem wirtualne publikacje o jakości, której nie muszę się dzisiaj wstydzić :) Miałem więc świadomość, że taka jest przyszłość komiksu. Atoli nie przychodziła ona zbyt szybko. Natomiast w moim kraju jest ona ledwo widoczna, nawet dziś :( Zastanawiałem się też, co powinienem zrobić z moją nadmiernie rozrośniętą kolekcją. Zaglądałem do niej niezmiernie rzadko, ze względu na wyjątkową niewygodę korzystania z prymitywnego nośnika. Poza tym, dalsze powiększanie zbioru utrudnione było rosnącymi ciągle kosztami pozyskania nowych tytułów. Kolekcja ilustrowanych wydawnictw zajmowała dużą przestrzeń skromnego mieszkania, lecz przyjemność z jej kontemplowania miałem raczej niewielką. Niestety, nie uporałem się z tym problemem do dziś. Jak zresztą zdecydowana większość zbieraczy komiksów :( Ale już wtedy, możliwości wirtualnych publikacji wielokrotnie przewyższały ofertę celulozowego medium. Ich jakość była równie wysoka. Czasami nawet potencjał historii obrazkowych wzbogacały inne składniki multimedialne. Novum, którego pozbawione były tradycyjne wydawnictwa. Obecnie forma wirtualnych komiksów przekracza znacznie możliwości papierowych magazynów, lub albumów. Tymczasem nawet pokaźne zbiory cyfrowych publikacji zdolne są pomieścić się niemal w „kieszeni”. Albo w chmurze, do której dostęp możliwy jest z najdalszego zakątka Ziemi. A nawet, z kosmosu... :)

Z takiego stanu rzeczy powinni być zadowoleni twórcy. Ponieważ ich praca zyskuje lepszą szansę dotarcia do ogromnej rzeszy czytelników. Autorzy mają ponadto zdecydowanie większa kontrolę nad własnym dziełem. Od momentu powstania, do finalnej edycji. W erze internetu cyfrowa twórczość może być łatwo podziwiana przez odbiorców z całego świata, bez „pomocy” zbędnych pośredników :) Wydawcy również powinni być zadowoleni z możliwości znacznej redukcji kosztów. Przecież druk publikacji „kolorowych obrazków” na dobrej jakości papierze zawsze pochłaniał znaczne środki, które niestety musieli kompensować biedni klienci, płacąc za komiksy wysokie ceny :( Poza tym, promocja albumu w przestrzeni wirtualnej jest łatwiejsza i zapewnia sprawniejszą dystrybucję tytułu :) Jedynymi poszkodowanymi w procesie upowszechniania cyfrowego komiksu mogli być znowu pośrednicy... Ale oni znaleźli własne, sprytne wyjście z trudnej dla nich sytuacji :( Napiszę o tym jeszcze.

W naszym kraju, przerażająco zacofanym w dziedzinie cyfrowego komiksu, pozyskanie rodzimych, wirtualnych publikacji na przyzwoitym poziomie jest bardzo trudne. A czasami wręcz niemożliwe. Trochę to dziwne, zważywszy że w społeczeństwie, nawykłym już do swobodnego korzystania z dóbr kultury za pomocą nowych środków przekazu, istnieje ogromne pragnienie lektury cyfrowych opowieści graficznych. Olbrzymią potrzebę konsumentów na razie najlepiej wyzyskuje „szara strefa” :( Tam właśnie dostępne są bez trudu, w nowej formie, niemal wszystkie ważniejsze rodzime publikacje papierowe. Niestety, jakość tych edycji bywa różna. Najczęściej jest dość niska, ponieważ materiał zazwyczaj przygotowują entuzjaści amatorzy :(

Wydawać by się mogło, że wydawca nie powinien mieć kłopotu z udostępnieniem owych eterycznych publikacji. Skoro obecnie cały proces tworzenia nowego albumu przebiega w przestrzeni cyfrowej. Jednak wśród oficyn istnieje jakaś niechęć do rozpowszechniania wirtualnych komiksów. Zapewne wynika ona, w dużej mierze, z obawy przed swobodnym powielaniem treści, przez odbiorców. A tym samym, utratą spodziewanych zysków wydawców (albo pokrycia kosztów). Przecież cyfrową publikację można łatwo skopiować :( Myślę, że ten problem stałby się marginalnym, gdyby komiksy były tańsze. Może to zapewnić jedynie cyfrowa edycja :) Tymczasem, na kolorowych albumach nadal chcą zarabiać wszyscy. Na maksymalne zyski liczą wydawcy, a zwłaszcza pośrednicy w sprzedaży publikacji. Ci ostatni zawsze odgryzają znaczny kawał „ilustrowanego tortu”. Natomiast autorzy, twórcy całego kontentu, muszą zadowolić się jedynie co dziesiątym okruchem z tego „ciasta” :( Gdyby nagle zniknęli pośrednicy, komiksy byłyby zapewne o połowę tańsze :)

W przypadku wirtualnej publikacji zmniejsza się rola wydawcy. Znacznie obniżane są koszty całego przedsięwzięcia związane z poligrafią. Wskutek czego, ostateczna cena nowego komiksu może być śmiesznie niska :) Ostatnią cyfrową edycję mojej antologii Komiks Forum (wydaną w 2010roku), która miała 300stron komiksów, oferowałem jedynie za pięć zeta (a nawet gratis :) Ze świecą można szukać wydawcy, który za podobną kwotę sprzedawał papierową publikację o podobnej objętości... Obecnie wielu autorów jest w stanie samodzielnie przygotować własny album cyfrowy. Wtedy oficynie pozostaje jedynie działalność promocyjna oraz dystrybucja. Oczywiście, totalnie niezależny twórca komiksu może również przejąć pozostałe funkcje. Jednak profesjonalne wydawnictwa, dzięki nabytemu przez lata doświadczeniu, posiadają w tych zakresach znacznie większe możliwości.

Wirtualna publikacja posiada wiele zalet. Jest bez wątpienia projektem autorskim. W znacznie większej mierze, niż jej odpowiednik przygotowany tradycyjną metodą. Krótszy jest również czas potrzebny do sporządzenia cyfrowej realizacji. Koszty opracowania takiego wydawnictwa są diametralnie niższe. Wszystkie czynniki, bez wątpienia, poważnie wpływają na finalną cenę wirtualnego komiksu oraz jego popularność wśród czytelników. Poza tym, łatwiejsza promocja każdego tytułu w sieci oraz dużo prostsza dystrybucja, zdecydowanie przyczyniają się do poszerzenia kręgu odbiorców publikacji. Może to wydawać się dziwne, ale dzięki takiej formie prezentacji sztuki zyskują niemal wszyscy zainteresowani tematem (za wyjątkiem pośredników oczywiście :)

W związku z powyższymi faktami, życzę w nadchodzącym roku, wszystkim miłośnikom literatury obrazkowej (twórcom, wydawcom oraz czytelnikom) znacznie bogatszej oferty polskich cyfrowych komiksów :)

Tekst ten został napisany człowiekiem. Obrazek stworzyła SI.