sierpnia 13, 2024

Papierowa fasada

fotorelacja z MFKiG 2023 - konkluzja

„Jesteś filarem tej imprezy” powiedziała znajoma dwa lata temu, widząc mnie skulonego obok komiksowych standów, w przejściu na trybuny Atlas Areny. Nie byłem już wtedy organizatorem konwentu, lecz mimo to, wiele osób podchodziło do mojego kramu, chociażby, żeby się przywitać. W tamtym czasie zwolniłem swoje „cenne” miejsce w „szatni dinozaurów”, żeby nie umniejszać wpływów dyrektoriatowi. Zająłem niewielką przestrzeń, której nikt inny raczej by nie wykorzystał. I stamtąd mnie wyrzucono. Między bajki należy włożyć argument, że moje stoisko stanowiło jakiekolwiek zagrożenie. Przecież zajmowało jedynie dziesięć procent powierzchni korytarza. Niewielki ruch odbywał się płynnie. A nawet niektórzy uczestnicy imprezy tamtędy biegali, wzbudzając popłoch wśród moich komiksów leżących na stojaku :( To moja osoba była solą w oku Mamuta. Niewielu bowiem ludzi docenia krytykę (nawet konstruktywną). Zwierzak na pewno do nich nie należy.

Zastanawiam się, co by było gdybym nie pracował przy evencie od początku. Czy festiwalu by nie było? Daleki jestem od przeceniania własnej siły sprawczej, ale to wiem na pewno. Przecież to ja zmieniłem nazwę konwentu na festiwal i nadałem imprezie międzynarodowy wymiar. A komu zmiana ta nie przypadła do gustu? Mamutowi oczywiście :(

Co by było, gdybym nie utworzył pierwszej giełdy komiksów, a następnie nie rozwijał strefy targowej festiwalu. Element ten jest obecnie trzonem łódzkiej imprezy. Filarem na którym wspierają się pozostałe punktu programu. Zapewne jakaś forma kiermaszu powstałaby bez mojego udziału. Ponieważ handel jest naturalnym sposobem interakcji człowieków.

Co by się stało z imprezą, kiedy niemal wszyscy Conturowcy (z Mamutem włącznie) uciekli z rodzinnego miasta za pracą w świat. A ja pozostałem jedyną w Łodzi osobą, która animowała środowisko i przez cały rok pracowała nad kolejnym eventem, użerając się z toporną substancją domu kultury. Pozwolę sobie przypomnieć majowe Targi Komiksu, komiksową gwiazdkę, czy inne (bardziej kameralne) comiesięczne spotkania, których celem było utrzymanie zainteresowania literaturą obrazkową w moim smutnym mieście. Na jednym z konwentów, albo już festiwalu, Tomek Tomaszewski, który przez kilka pierwszych lat pomagał przy organizacji łódzkiego eventu, zdziwiony nawałem pracy związanej z przygotowaniami do kolejnej imprezy, zapytał mnie: „Chce ci się jeszcze to robić?”. Chciałem.

Czy młodzi twórcy komiksów mogliby tak szybko prezentować swoje prace czytelnikom, gdybym w 1992roku nie stworzył katalogu konwentowego? Oczywiście podobna publikacja zazwyczaj powinna towarzyszyć każdej większej wystawie. Ale w tamtych czasach nie było to oczywiste. A na pewno nie w eŁDeKu :( Wydawnictwo redagowałem, z niewielkimi przerwami, przez kilka lat (do roku 2003). Jednak po przewrocie Mamuta dyrektoriat zrezygnował z moich usług. Przekazując promocję konwentowych komiksów w bardziej zaufane ręce. Z jakim skutkiem? Dwa lata temu zarówno katalog festiwalowy, jak i stworzony przez grupę Contur (nie mylić ze stowarzyszeniem o tej samej nazwie) konkurs komiksowy, zmarł śmiercią nienaturalną :( Z pewnością napiszę o tym jeszcze...

Gdyby nie moja praca przy łódzkim evencie Ogólnopolski Konwent Twórców Komiksu wyglądałby zapewne inaczej. Być może byłoby to kameralne spotkanie grupki autorów biadolących, że nikt nie chce wydawać ich komiksów. Na konwencie nie zabrakłoby psychofanów rodzimej twórczości oraz autografożerców. Zebrania na pewno byłyby reklamowane eklektycznymi plakatami autorstwa Tomaszewskiego ;) A może imprezy już by nie było? Zniknęłaby z kalendarza eventów kulturalnych, jak Sympozjum Komiksologiczne znanego Krzysztofa Komiksologa :(

Po zapaści giełdowej, spowodowanej rządami nowego dyrektoriatu (dwadzieścia lat temu), przerażony powolnym rozkładem mojej spuścizny organizacyjnej, zaproponowałem Piotrowi Kasińskiemu pomoc w zakresie opieki nad strefą targową festiwalu. Poddyrektor chętnie przystał na moją propozycję, ponieważ panie sekretarki z eŁDeKu nie dawały sobie rady. A może im się po prostu nie chciało? Odtąd, co roku przygotowywałem plany wykorzystania przestrzeni handlowej. Najpierw w budynku Textilimpexu, naprzeciw eŁDeKu, a następnie w Atlas Arenie. Przez moment była również szansa zorganizowania kiermaszu w prestiżowym budynku EC1. Lecz nie doszła do skutku z powodu licznych w obiekcie usterek budowlanych. Równocześnie z planami stoisk handlowych tworzyłem mapki używane programie oraz przy promocji imprezy w mediach (o mapkach napiszę jeszcze :) Moja współpraca z festiwalem trwała do 2018roku. Później zastąpili mnie nowi „lepsi” organizatorzy. Pisałem o tym w „Staruchy do piachu”.

Moja niedościgniona wizja strefy targowej festiwalu była na miarę imprezy skupiającej corocznie kwiat artystów rodzimej sceny komiksowej. Chciałem, żeby konwent wyróżniał się wizualnie spośród innych eventów handlowych dowolnej branży. Kiedy nieobyci z targową zabudową wystawcy mieli problem z estetyczną aranżacją własnego kramu (białe ściany), wymusiłem używanie półek na komiksy w standardzie stoiska. Pewnego roku, w którym zgłoszenia handlarzy przyjmowała Iwona, zaproponowałem nawet konkurs na najciekawszą ekspozycję. Wtedy chyba moja była głównym faworytem :) Oczywiście pomysł nie zyskał akceptacji dyrektoriatu. Na szczęście niektórzy wystawcy, po latach, zauważyli potencjał handlowy drzemiący w atrakcyjnym wyglądzie stoiska. I tak jest dzisiaj.

Ładny widok za oknem czasami może być również atrakcyjny. Na pewno pozwala odpocząć oczom atakowanym zewsząd barwnymi bodźcami. Dobre oświetlenie stoisk także sprzyja właściwej ocenie prezentowanej oferty. Tymczasem organizatorzy strefy targowej festiwalu bezmyślnie, w najprostszy sposób, ulokowali „stoliki kolekcjonerskie” wzdłuż okien, na całej powierzchni o-ringu, nawet w najwęższych częściach korytarza. Powodując tym dodatkowy natłok odwiedzających festiwal gości. Poza tym, oświetleni zza pleców wystawcy mieli marne szanse odpowiedniego przedstawienia swoich wspaniałości. A można przecież było ustawić stoliki bokiem do szyb. Oczywiście w odpowiednio szerokich miejscach korytarza. Tworząc w ten sposób atrakcyjne handlowo wyspy. Wystarczyło trochę pomyśleć :(

Stoisk w zabudowie nie powinno być od strony okien wcale. Ponieważ zasłaniają widok, a przede wszystkim blokują światło dzienne, które dostępne jest bezpłatnie niemal przez cały czas trwania imprezy. Jedynym miejscem gdzie można bezkonfliktowo postawić wysokie kramy są szatnie. Robiłem tak przez lata na moich planach. Tymczasem nowi organizatorzy umieścili w szatniach kolekcjonerów. Natomiast za ich plecami straszyła często pusta przestrzeń, niekiedy urozmaicona niezbyt estetycznym magazynowym bałaganem.

Na o-ringu Atlas Areny znajdują się tylko dwie duże przestrzenie. Wejście główne (bramki 1, 2 i 26), które w ubiegłym roku nie było przez uczestników wykorzystane. Oraz większa strefa, przy kawiarence (bramki 12-16), która podczas imprezy tonęła w półmroku, bowiem okna skutecznie zasłaniała wysoka i szeroko rozstawiona zabudowa targowa :( Ponadto, przypadkowo rozmieszczone „budy” generowały dodatkowy tłok w korytarzu. Nieopodal w szatni znajdował się „partyzancki” punkt informacyjny. Jednak o jego lokalizacji nie wiedział żaden z gości imprezy. Przynajmniej w miejscu tym było stosunkowo cicho, w odróżnieniu od płyty areny. Być może, gdyby organizatorzy konwentu zdecydowali się zrezygnować z hałaśliwych atrakcji sceny, część zabudowanych stoisk wydawców przeniosłaby się na płytę. Powstałoby wtedy miejsce dla kolekcjonerów na niskich stolikach. Albo specjalna, dobrze oświetlona dziennym światłem, przestrzeń wyłącznie dla twórców. Nie, Mamut nigdy na to nie pozwoli. Scena musi istnieć, „błyskać” i hałasować, ponieważ jest ważnym elementem fasady łódzkiej imprezy. Mtbihu!

Wiele elementów Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gry można by poprawić. Jednak wymagałoby to od organizatorów więcej pracy, a przede wszystkim przemyślenia licznych aspektów tej imprezy. Lecz oni już chyba nie mają serca do eventu. Przez ostatnie dwadzieścia lat chyba się wypalili. Poza tym, mają teraz nowego „konika” do zajeżdżenia. Centrum Komiksu i Biurokracji Nieefektywnej ;) to solidna konstrukcja. Zapewne starczy im do emerytury :(

Tekst ten został napisany człowiekiem.

Przepraszam za jakość fotografii, ale robiłem je podczas imprezy sam, w trudnych warunkach, zmęczony eventem i życiem, nieco leciwym (ale darowanym :) telefonem. Ponadto, materiał opracowałem, częściowo ślepy i głuchy, na niewielkim ekranie, przy pomocy archaicznego oprogramowania. Ale, jak mawiał baca zawiązując buta dżdżownicą: Trzeba sobie jakoś radzić :) Jeśli jednak komuś moje obrazki nie podobają się, nie musi ich oglądać :!