sierpnia 23, 2024

Grabarze polskiego komiksu

Wszelkie pozorowane działania całego festiwalowego dyrektoriatu pod rządami Mamuta, zarówno pozytywne, ale częściej negatywne, nijak się mają do zbrodni jaką orgowie popełnili na konkursie komiksowym. Bowiem tylko idiota może przypuszczać, że każdy autor „z rękawa wytrząśnie” dowolną ilość projektów „publikacji komiksowych”. Zwłaszcza, że od dawien dawna rodzima twórczość niezależna borykała się z problemem kiepskich scenariuszy oraz braku znajomości komiksowego języka. Niestety, stan taki trwa do dziś :(

dyrektoriat A.D. 2013 - Mamut, Kasia, Ewa (pracowała krótko), Piotr oraz... Rower Witka :)

Pomysł konkursu komiksowego, pod dziwną nazwą „krótkiej formy”, był fundamentem łódzkiego konwentu. Młodzi twórcy z szarego miasta pragnęli w ten sposób pokazać ogrom możliwości jakie skrywają historie obrazkowe. Lecz przede wszystkim, stworzyli platformę do prezentacji prac autorów nieznanych szerszemu ogółowi miłośników komiksu. Wybrali krótkie historie ponieważ mieli świadomość, jak dużo wysiłku i czasu należy poświęcić aby powstało kilka stron każdego dzieła. Podobno czytelnicy wolą długie historie. Zostali do tego przyzwyczajeni przez wydawców. Jednak publikowane w dużych nakładach opowieści przeważnie są wcześniej zamówione i opłacone. Mogą więc powstawać miesiącami. Natomiast żaden twórca niezależny nie może sobie pozwolić na taki komfort pracy.

Rozumiem podejście festiwalowych orgów, którzy pracy zazwyczaj nie lubią. A przecież w trakcie opracowania konkursowych materiałów jest jej bardzo dużo. Najpierw trzeba otworzyć koperty przyniesione przez listonosza, albo odebrać maile. Następnie należy prace spisać i odpowiednio przygotować do wystawienia w galerii. Galerię trzeba wcześniej wynająć, albo wyżebrać. Zazwyczaj miejsc do prezentacji jest mało, lecz nigdy nie brakuje chętnych artystów, którzy pragną pochwalić się twórczością. Naturalnie, wypadałoby wydać katalog wystawy, jak to dzieje się na świecie. Ale opracowanie materiału do publikacji nastręcza dodatkowych, gigantycznych trudności (o których wspomnę przy innej okazji). Właściwa obsługa konkursu wymaga wyszukania i opłacenia jurorów oraz przygotowania sporej „kasy” na nagrody. Zaś po zakończeniu eventu, komiksy trzeba zapakować i odesłać autorom (co raczej rzadko się dzieje). Wszystkie czynności związane z organizacją konkursu komiksowego zabierają cenny czas i pochłaniają znaczne środki. Po co to komu? Wystarczy jednak zmienić reguły gry, żeby ograniczyć kłopoty do minimum...

Pierwszą rysunkową atrakcją imprezy, która „padła” pod rządami nowego dyrektoriatu było Komiks Session. W jednej z większych sal eŁDeKu, na sporej płaszczyźnie utworzonej z dużych białych kartonów, zaproszeni goście konwentu rysowali ulubione postacie komiksowe. Kolaż następnie uzupełniali mniej znani twórcy. Rysunki debiutantów pojawiały się obok grafik mistrzów. Zabawa była przednia, nie tylko dla gawiedzi. Była też bardzo fotogeniczna. Jednak komuś to przeszkadzało :( Mamut przenicował rozrywkę na własną modłę. Z fajnego pomysłu zrobił punkt afterparty pod nazwą „Miss Festiwalu”. Wieczorem, poza obszarem konwentu, zazwyczaj w miejscu z alkoholem, na sztalugach rysowali jedynie ci, którzy zdołali utrzymać pisak w dłoni. W trakcie eventu również odbywał się „szał rysowania”. Prowadził go najczęściej „wioskowy wodzirej”, który nie znał się na niczym. Ale sprawnie i głośno posługiwał się mikrofonem. Za co brał sporą kasę :( Wtedy na stelażach mazali wszyscy „z łapanki”, którzy lubią robić to publicznie.

Pewnego razu, w Textilimpexie spróbowałem reanimować Komiks Session w dawnym stylu. Osobiście zapraszałem autorów, żeby narysowali coś na pożegnanie Dworca Łódź Kaliska, który wkrótce miał zostać zburzony. Jednak nie mogłem dostatecznie przypilnować atrakcji, bo dość daleko miałem własne stoisko. Mimo to, efekt starego Komiks Session był bardziej niż zadowalający. Niestety, nikt z orgów nie pomógł mi wtedy. A przecież była to atrakcja imprezy. Pewnie zabawiali festiwalowych gości :(

Pierwsza próba zamachu Mamuta na konkurs odbyła się, kiedy zwierzak namówił do sponsoringu jeden z banków. Wówczas w regulaminie znalazł się wymóg komiksów, które mogły zaciekawić wyłącznie ekonomistów bankowych. O dziwo, twórcy historii obrazkowych sprostali temu szkolnemu zadaniu. Jednak nowele zamieszczone w katalogu były tak nudne, że był to jedyny numer, którego nigdy w całości nie przeczytałem :( Praca młodych twórców poszła na marne. Ponieważ żaden wydawca nie miał zamiaru publikować komiksów o tak elitarnej tematyce.

Na szczęście, w następnym roku konkurs przetrwał. Uratował go powrót do wolności twórczej. Śmiertelną ranę zmaganiom autorów Mamut zadał dwa lata temu, kiedy zmienił reguły gry. Wymóg stworzenia sporej publikacji komiksowej, bez żadnej szansy wydawniczej, był ponad siły twórców. Bowiem niewielu autorów mogło poświęcić czas, pracę i pomysły na realizację przedsięwzięcia o niepewnym skutku. Przecież w regulaminie konkursu zaznaczono, że orgi nie gwarantują twórcy żadnej możliwości promocji. Natomiast zawłaszczają sobie wyłączne prawa do jego pracy przez okres dwóch lat. Znając realia naszej sceny komiksowej, szanse publikacji przyszłego albumu były mniejsze niż wygrana w totolotku :(

Przeczytałem prace wybrańców (tych nagrodzonych), które znalazły się na stronie festiwalowej. Warto je poznać, aby wyrobić sobie zdanie. Według mnie, przynajmniej jedna z nich nie powinna być wyróżniona wcale. Komiks „z truskawkami” jest totalnym nieporozumieniem. Kiepsko narysowany, z płytkim scenariuszem i banalnymi dialogami. Nie znalazłby akceptacji nawet w konkursie historii porno. Ale w turnieju Mamuta zajął drugie miejsce :( Rok później, wzruszająca opowieść z Odessy również nie powinna zająć pierwszego miejsca. Komiks jest niewątpliwie „na czasie”. Pomysł historii ciekawy. Scenariusz już gorszy. Natomiast realizacja tragiczna. Tu mała dygresja. Kogokolwiek bym nie zapytał, jak należy przygotować ofertę dla dzieci? Odpowiedź będzie zawsze taka sama: tak jak dla dorosłych, tylko lepiej. Lecz rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Zazwyczaj przymiotnik „dziecięcy” jest wytrychem, mającym uzasadnić słaby rysunek, nędzne użycie środków wyrazu. Gdyby autorka opowieści z Odessy przedstawiła teatr wojny z właściwym realizmem, a wizje młodej bohaterki prostym, dziecięcym rysunkiem, kontrast obrazów miałby powalający efekt. Zaś komiks był godny nagrody. Tymczasem artystka wybrała „styl graficzny nawiązujący do ilustracji z książek dla dzieci”. Jakby nie potrafiła rysować, albo nie chciała bardziej dopieścić pomysłu. Niski poziom pracy potwierdziły liczne błędy stylistyczne. Komiks bez wątpienia został nagrodzony wyłącznie za to, że poruszał ważki, aktualny temat.

Powyższe przykłady świadczą o kłopotach organizatorów związanych z nową odsłoną konkursu. Niewątpliwie prac do oceny jest znacznie mniej, niż w latach poprzednich. Dlatego nagradzane są komiksy marne. Po prostu, nie ma z czego wybierać. Ponadto zdarza się, że niektóre prace nie spełniają wymogów regulaminu. Opowieść z Odessy miała ponad dwadzieścia stron, a można było maksymalnie przysłać dwanaście. Przecież nie wolno zmieniać reguł w trakcie gry. Od lat podziałem nagród rządzi kosztorys imprezy. Zatem jurorzy nie mogą dysponować wyróżnieniami, w zależności od sytuacji. Jeśli na przykład: komiksy prezentują wyrównany poziom, albo nie spełniają go wcale. Ale, ale. Jakby świadczyło o randze konkursu, gdyby nie przyznano wszystkich nagród. Mamut na taką ewentualność nigdy się nie zgodzi. Według kosztorysu festiwalu, zapisane wyróżnienia muszą być rozdane! Mtbihu.

Nowa formuła konkursu festiwalowego zapewnia orgom wymierne korzyści. A raczej oszczędności. Skoro prac jest mniej, nie trzeba załatwiać galerii. Wystarczy skromna ekspozycja w sieci. Podobno autorzy tłumaczyli, dlaczego nie chcą pokazywać fragmentów swoich dzieł, a zwłaszcza scenariuszy. Żeby ich cenne pomysły nie zostały skopiowane. Przecież bywalcy łódzkiej imprezy wiedzą, że kolejne edycje festiwalu wabią tabuny bezpłodnych twórców komiksowych, łasych zacnych scenariuszy i nowatorskich pomysłów historii obrazkowych ;) Co jednak z katalogiem konkursu? Można z niego zrezygnować, albowiem niewielu czytelników ucieszy się z publikacji zawierających jedynie fragmenty dłuższych historii. Osobiście nie wierzę w świetlaną przyszłość opowiadań, które autorom uda się rozwinąć do regulaminowych 32stron. Chociaż niektóre komiksy konkursowe są naprawdę świetne, trudno będzie znaleźć wydawcę skorego do publikacji. Prace debiutantów słabo się monetaryzują :( Mniej konkursowych prac, to dla dyrektoriatu zdecydowanie mniej problemów. Lecz orgi muszą uważać, aby komiksów nie zabrakło. Bo konkurs powinien nadal istnieć! Jest bowiem ważnym elementem podtrzymującym fasadę łódzkiej imprezy. Mtbihu!

Przepraszam, że po raz kolejny jestem zmuszony pokazać brak kompetencji organizatorów festiwalu. Lecz prezentacja nagrodzonych prac konkursowych na oficjalnej stronie imprezy, to kolejny przykład amatorszczyzny w realizacji dowolnego zadania. Dobre opracowanie materiału, który umieszczamy w sieci, jest ważnym czynnikiem promocji eventu oraz autora w Internecie. A także szybkości działania samej witryny. Tymczasem zadziwia niejednorodność plansz, które można zobaczyć w witrynie galerii festiwalowej. Większość komiksowych stron jest tak mała, że trudno docenić kunszt rysunkowy autora. Bywają również plansze, których rozdzielczość znacznie przewyższa nawet wymagania maszyn poligraficznych. Natomiast ekran pokazujący taki obraz, przy standardowej gęstości pikseli, powinien mieć dwa metry wysokości! Ewidentnie, tak wysoka jakość nikomu z oglądających historie nie jest potrzebna. Ale dzięki temu, kilkanaście razy większy plik graficzny wolniej się wczytuje. Ważnym składnikiem pasywnego pozycjonowania obrazka (wyższe miejsce w wyszukiwarkach) jest jego nazwa. Dlatego warto umieścić w niej bardziej szczegółowe dane pracy. A nie, tylko numer strony. Lecz również w tym przypadku orgowie zdali się wyłącznie na inwencję autorów komiksów konkursowych. Bo nie wymagało to żadnego wysiłku z ich strony.

Oczywiście można jeszcze wrócić do niezależnego konkursu w starym stylu. W którym projekt publikacji komiksowej byłby dodatkowym, odrębnym wyzwaniem. Można też w regulaminie umieścić równoległe tematy sponsorowane przez dowolny podmiot. Już kiedyś był ogłaszany osobny konkurs na scenariusz komiksowy. Ale chyba żaden z tych pomysłów nie przejdzie u obecnych orgów. Bo oni raczej stronią od dodatkowej pracy :( Dyrektoriat po raz kolejny zatruł inicjatywę pierwszych Conturowców, tak ważną dla młodych autorów historii obrazkowych :( Przez trzydzieści lat była ona fundamentem łódzkiego Konwentu Twórców Komiksu. Co będzie dalej?

Tekst ten został napisany człowiekiem.