sierpnia 14, 2024

Mamut humanum est :)

Pewni czytelnicy mojego bloga, którzy nie znają zwierzaka osobiście, mogą podejrzewać mnie o wyrównywanie prywatnych rachunków wobec tego osobnika. Nic bardziej mylnego. Czasami Mamut bywał nawet przydatny. Kiedyś pomógł mi znaleźć dostęp do skanera. W tamtych czasach urządzenie to było dla mnie finansowo niedostępne. Pracowałem wtedy nad trzecim Komiks Forum. Ale to inna historia i napiszę o tym jeszcze. Co prawda, nie zwrócił mi do dzisiaj pewnej sumy pieniędzy, które wydałem między innymi na ratowanie jego dupy w aferze British Council (w 2003roku). Pisałem o tym w „13lat prowizorki”. Jednak kilka lat temu przysponsorował digitalizację moich konwentowych zapisów filmowych, więc chyba bilans wyszedł na zero. Mam tylko nadzieję, że nie użył środków festiwalowych :( Obecnie nie mam żadnych roszczeń w stosunku do Mamuta, jako człowieka. Lecz jestem pełen pretensji do jego funkcji oraz instytucji, jaką zwierzak reprezentuje...

Mamut na żółtym rowerze Witka - pixel na pixelu, CGPT :)

Mamut od zawsze był dla mnie archetypem niezbyt lotnego umysłowo karierowicza, który bezustannie dąży do znanego tylko sobie, potencjalnie niemożliwego celu. A może do władzy? Taki Nikodem Dyzma, wulgarny cham i prostak, który niezupełnie świadomie ulega kopnięciom losu. Natomiast swoją karierę rozwija dzięki poparciu obłudnych, tchórzliwych, a zwłaszcza leniwych przedstawicieli środowiska. Ludzi bez własnego zdania, a tym bardziej inicjatywy. Zwierzak tolerowany jest również przez różnej maści decydentów, którzy nie widzą w nim żadnego zagrożenia własnej pozycji. Wykapany pożyteczny idiota :( Zabawne, że pozostali członkowie dyrektoriatu są podobnego zdania. Czy Mamut tego nie widzi? A może nie wypada mu zauważać.

Niektórzy nazywają zwierzaka faraonem. Zapewne jest to próba uzasadnienia jego znacznie przecenianej kiedyś wartości. Albo ledwo skrywanej megalomanii tego człowieka. Ale przecież to właśnie oni go wybrali. Głosowali na niego podczas słynnego spotkania przed festiwalem w 2004roku. Kiedy ważyły się dalsze losy stowarzyszenia Contur, dwadzieścia lat temu. Było to zaiste zacne grono. Nie zabrakło wśród nich znanych twórców z Łodzi, a nawet całej Polski. Wybitnych komiksologów oraz innych działaczy zajmujących się komiksem. Przez litość nie wymieniam ich z nazwiska. Ludzie ci mają teraz moralnego kaca. Bo wkrótce prezes Mamut uwolnił się spod wszelkiej kontroli i zaczął rozdzielać profity jedynie najbardziej spolegliwym wyznawcom. Pozostałych zaś „trzymał na postronku” niczym barany gotowe na rzeź. Zwierzak wyprosił mnie z tamtego spotkania już na początku, ponieważ nie chciałem zostać członkiem Stowarzyszenia Contur. Wtedy nikt nie protestował, chociaż większość zgromadzonych znała moje dokonania na niwie komiksowej. Oczywiście napiszę o tym jeszcze :)

Przed konwentem nie znałem Mamuta. Nie chodziłem z nim do szkoły, jak pozostali Conturowcy. Albowiem jestem od niego o dekadę starszy. Lecz moje liczne doświadczenia w kontaktach międzyludzkich pozwoliły stosunkowo wcześnie odkryć, jakiego rodzaju jest to człowiek. Dziwne, że jego koledzy z budy nie znali charakteru zwierzaka, a zwłaszcza sprawności intelektu. Pomimo tego zawierzyli mu prowadzenie międzynarodowej imprezy. Wszak „głupim jest ten co głupio czyni” :)

Na łódzkim konwencie Mamut obecny był od początku. Lecz nie objawiał wtedy żadnej ze swych „zdolności”. Na filmie, który zrobiłem podczas wieczornego forum (w 1991roku), widać go jak trzyma rękę w górze (jak w szkole), ale nic nie mówi. Przez pierwsze lata zwierzak, mimo swoich gabarytów, był niemal niewidoczny. Bardziej aktywna była jego mama, która kilkakrotnie przygotowała ogromny piernik dla konwentowych gości. Raz tylko byłem godzien spróbowania tego specjału. Był naprawdę pyszny :) Mamut zazwyczaj zjawiał się przed imprezą jedynie po to, żeby zorganizować środki na wypiek ciasta.

Nie jestem biografem zwierzaka, więc nie śledziłem jego kariery zawodowej. Podobno ukończył studia w łódzkiej szkole sztuk pięknych. Jednak, po niektórych jego działaniach, zastanawiałem się czy dyplomu przypadkiem nie kupił na bazarze. Po skończonej nauce uciekł z Łodzi, jak większość Conturowców. Krążyły słuchy, że znalazł pracę w stołecznej reklamie. Lecz długo tam nie zabawił, ponieważ „nie dawał rady w wyścigu szczurów”. To słowa jego kolegi Piotrka Kabulaka, który radę dawał :) Niestety, nie ma go już wśród nas :( Tymczasem zdesperowany Mamut wylądował, jak kot, na dyrektorskim stołku festiwalu, ponieważ „opiekun” imprezy z eŁDeKu akurat odchodził na emeryturę. Lecz nie był to jedyny „spadochroniarz” z Warszawy spośród członków nowego dyrektoriatu.

Jak już pisałem w „13lat prowizorki”, Mamut pojawiał się sporadycznie w czasie przygotowań do kolejnej imprezy. Raczej nie pomagał. Natomiast czynił częściej organizacyjny zamęt. Przykładem niech będą działania zwierzaka na rok przed „przewrotem” z 2004roku. Podobno załatwiał, lub nie-załatwiał jakieś pieniądze na konwent od sponsorów. Ale wiedzę o tym Sobieraj chyba zabierze do grobu :( Dziwne, że nikt ze stowarzyszonych conturowców nie pamiętał o „talentach organizacyjnych” Mamuta, kiedy wybierali go na wodza. Być może nie czytali moich wspomnień :(

Po pałacowym przewrocie zwierzak był już na swoim. I żadna siła nie mogła ruszyć go z dyrektorskiego stołka. Choć niektórzy próbowali ;) W międzyczasie wiele się działo przy festiwalu. Oczywiście wpadka goniła wpadkę. Nowa afera czekała już w cieniu poprzedniej. Na podstawie tych zdarzeń można by napisać książkę. I tak właśnie zrobię :)

Wbrew wszelkim pozorom jestem Mamutowi wdzięczny za niektóre jego decyzje. Przecież uwolnił mnie od ciężkiej pracy i odpowiedzialności za kolejne realizacje festiwalu. Nie musiałem już redagować następnych katalogów konkursowych i poznawać kolejnych prac tworzonych przez komiksowych grafomanów. Tych zawsze było wiele :( Ale przede wszystkim pokazał, że nie można takiego eventu organizować praktycznie w pojedynkę. Tymczasem, z roku na rok, impreza pod dowództwem zwierzaka nie zyskiwała na jakości, lecz rozrastała się niczym rak. Nie zaś, jak winne grona. Ciekawe, czy na takim obrazie łódzkiego konwentu zależało pierwszym Conturowcom, a nawet członkom późniejszego stowarzyszenia?

Można się zastanawiać, jak zwierzakowi „o małym rozumku” ;) udało się wytrwać na prestiżowym stanowisku przez tyle lat. Oprócz pomocy ważkich argumentów wymienionych wcześniej uważam, że ktoś bardziej rozgarnięty może „pociągać za sznurki”. A robi to lepiej niż Prezes Polski, dlatego nadal pozostaje w cieniu :(

Tekst ten został napisany człowiekiem.

obrazek powstał przy pomocy sztucznej inteligencji.
Dzięki uprzejmości nieocenionego Krzysztofa :)